Charles Fort - archiwista Nieznanego.
Krytykując to, co uważał jako naukę, Charles Fort wprowadził nowe teorie, nazywane koncepcją wykluczającą, tj. skłonną do akceptowania również "niemożliwych" dowodów, dowodów, które pozwalały mu twierdzić, iż my ludzie jesteśmy czyjąś własnością. Fort przystąpił, na wzór starożytnych kolekcjonerów "cudów", do zbierania i analizowania tak zwanych anomalii, "wyklętych faktów", które później w pewnym stopniu wpłynęły na całą XX-wieczną "alternatywną rzeczywistość", - ufologię, czy kryptozoologię.
Żyjemy we wszechświecie, który jest znacznie dziwniejszy i bardziej szalony, niż nam się wydaje. Charles Hoy Fort był o tym przekonany i aby to udowodnić, spędził większość swojego życia w bibliotekach i archiwach muzealnych, polując na relacje z wydarzeń, których nauka nie potrafiła wyjaśnić. Wspierany jedynie przez swoją żonę i niewielką grupę wielbicieli, Fort ostatecznie zgromadził prawie czterdzieści tysięcy notatek. Wszystko to trzymał w swoim domu przekształconym w archiwum. W tej ogromnej masie notatek było wszystko: deszcze ryb, węgla, siarki, jak i anormalne zjawiska powietrzne. Tajemnicze zjawy i zniknięcia, ludzie obdarzeni wyjątkowymi zdolnościami itp. Z tej obfitej dokumentacji Fort zredagował cztery książki: "Księga Rzeczy Wyklętych", "Lo!", "Nowe lądy" i "Dzikie talenty", w których przedstawił ówczesnej nauce, niewygodne dane, niepasujące w nurt ówczesnego myślenia. Ta zmasowana ofensywa przeciwko cytadeli nauki okazała się daremna i do czasu swojej śmierci Fort był praktycznie nieznany poza wąskim kręgiem. Jednak jego praca i idee zostały przyjęte przez artystów i myślicieli, którzy na nowo odkryli jego twórczość, zwłaszcza po II wojnie światowej.
Dziś wiele jego idei przenika do kultury popularnej, wystarczy wspomnieć termin "teleportacja" ukuty przez Forta. Był nie tylko kompulsywnym kolekcjonerem dziwactw: jego praca była także aktem buntu przeciwko społeczeństwu, które za patyną postępu było nastawione konsumpcyjnie i dehumanizująco. W 1887 r. chemik Marcelin Berthelot napisał, że "od teraz nie ma już żadnej tajemnicy we Wszechświecie". W 1895 roku słynny fizyk Lipmann orzekł, że fizyka jest wyczerpaną dziedziną badań. Heinrich Hertz uznał, że odkryte przez niego badania nad falami radiowymi nie mają praktycznego zastosowania. Stwierdzenia te wskazują na klimat kulturowy, który panował między XIX a XX wiekiem: nauka wkrótce wyjaśni wszystko, natura została oswojona, a człowiek zmierzał ku przyszłości pokoju i dobrobytu. W tym właśnie intelektualnym krajobrazie dorastał Charles Fort. No i jak tu nie być buntownikiem. 😉
Charles Fort urodził się 6 sierpnia 1874 roku jako drugi syn bogatego kupca. Wkrótce zmarła jego matka, ojciec był surowym i autorytarnym rodzicem. Mały Charles wykazywał zainteresowanie przyrodą: zbierał muszle i rozgwiazdy, później pióra i jaja ptaków, na które polował za pomocą procy. Był przeciętnym i niezdyscyplinowanym uczniem, ale w domu pochłaniał książki o wszystkim, od geografii po języki obce, od historii po biologię. W wieku nastoletnim Fort odkrył, że ma talent pisarski i postanowił zostać literatem. W wieku osiemnastu lat wyruszył w samotną podróż dookoła świata. Fort miał nadzieję, że poznając różne miejsca i ludzi, zgromadzi materiał do pisania. Przez prawie dwa lata wędrował między Europą, Ameryką i Afryką, utrzymując się jedynie z okazjonalnych prac i niewielkich pieniędzy przesyłanych z domu. Jego przygody zakończyły się w Afryce Południowej, gdzie zachorował na malarię i został zmuszony do powrotu do Stanów Zjednoczonych. W 1896 roku poślubił Annę Filing. Para osiedliła się w Nowym Jorku, gdzie przez kilka lat żyli w skrajnym ubóstwie w dzielnicy Bronx. W tym czasie Fort zmieniał pracę, próbując rozkręcić swoją karierę pisarską. Podczas chłodniejszych miesięcy para była zmuszona palić stare meble, aby się ogrzać, a w deszczowe dni Fort nie mógł nawet wyjść w poszukiwaniu pracy, ponieważ jego buty były dziurawe. W tym czasie często popadał w depresję i myśli samobójcze. Jednak posiadał wytrwałość i zdołał sprzedać kilka swoich humorystycznych opowiadań do niektórych magazynów. Powieściopisarz Theodore Dresier określił opowiadania Forta jako "najlepsze humorystyczne historie napisane w Ameryce [...] były realistyczne, ironiczne, mądre i na swój sposób piękne". Zachęcony tymi małymi sukcesami, Fort postanowił poświęcić się pisaniu powieści. Spośród kilku, które napisał, zachowała się tylko jedna, ale i ta okazała się komercyjną porażką. W latach 1910-1918 rozczarowanie Forta nauką i środowiskiem akademickim sięgnęło zenitu. Był żarliwym czytelnikiem i prowadził tysiące notatek na różne tematy. W pewnym momencie desperacji zdecydował się spalić ponad dwadzieścia pięć tysięcy notatek, aby zrobić miejsce na jeszcze większe archiwum, w którym jak powiedział: "będzie przechowywał i katalogował wszystkie wydarzenia, których konwencjonalna nauka nie tylko nie potrafiła wyjaśnić, ale nawet nie chciała brać pod uwagę". Z biegiem lat to nowe archiwum liczyło ponad czterdzieści tysięcy notatek.
Ciągłe poszukiwanie dziwnych i tajemniczych doniesień stało się prawdziwą obsesją, która doprowadziła go do tego, że cały swój czas spędzał w archiwach bibliotek. Jego mieszkanie stało się dziwacznym połączeniem archiwum i muzeum. Skromne lokum pełne było szafek, a w nich dokumenty, w których pisarz przechowywał owoce swoich badań, kolekcje pająków, motyli i owadów, próbki tajemniczych substancji, o których mówi się, że spadły z nieba, ale także czasopism naukowych. Fort, zbierał "nieprawdopodobne fakty" z taką samą skrupulatnością, z jaką kiedyś w dzieciństwie, zbierał owady i muszle. Intuicja naznaczyła jego życie na zawsze: droga do wiedzy wiedzie przez badanie anomalii.
W tym okresie napisał dwie książki, odpowiednio zatytułowane "X "i "Y". Rękopisy książek zostały spalone przez Forta po kolejnym odrzuceniu przez wydawcę. Z listów, które wysłał od swojego przyjaciela Dresiera, dowiadujemy się, że pierwsza zajmowała się hipotezą, iż na przebieg wydarzeń na Ziemi, niewidzialną aktywnością wpływają mieszkańcy Marsa. To oni nas wykreowali a teraz z ukrycia, w pewnym stopniu wpływają na nas. "Y" opowiada o innej cywilizacji, o tym, że jest ona w stanie stworzyć ludzi, zwierzęta, rośliny, całe piękno, różnorodność i dziwność. Owa cywilizacja, tym razem została zlokalizowana na biegunie południowym. Obcy również spiskowali przeciwko ludzkości od niepamiętnych czasów. W książce spekulowano nawet, że Kaspar Hauser był wysłannikiem tej widmowej cywilizacji.
Ten gorączkowy okres naznaczony był odmowami wydawców, paleniem notatek i rękopisów, impulsywnymi poszukiwaniami i ciągłymi przeróbkami. Kulminacją tego wszystkiego była książka, która przyniosła sławę, była to: " Księga Rzeczy Wyklętych". Dzieło Forta również z pewnością spotkałby smutny los jego poprzednich pozycji, gdyby nie wstawiennictwo przyjaciela, pisarza. Theodore'a Dresiera, który dosłownie zaszantażował swojego wydawcę, grożąc mu odejściem z wydawnictwa, jeśli nie doprowadzi do druku dzieła Forta. Opublikowana w 1919 roku "Księga Rzeczy Wyklętych" i jej skromna sprzedaż nie rozwiązała niepewnej sytuacji ekonomicznej autora, jednak zagwarantowała mu niewielką, ale lojalną rzeszę wielbicieli.
Owo dzieło to mieszanka dziwacznych i tajemniczych okoliczności, które stają się punktem wyjścia dla przyprawiających o zawrót głowy kosmologicznych spekulacji i śmiałych teorii na temat nauki i wiedzy. Ale Fort jest tylko kolejnym autorem, który próbuje swoich sił w kolekcji cudów, tradycji, która wywodzi się od rzymskiego historyka Giulio Obsequente i jego "Księgi Dziwactw". I dalej przez inne średniowieczne druki, takie jak np.: "Księga Cudów" Gervasio'a z Tilbury, Fort rozprawia się z tym, co cudowne i oszałamiające, - w sceptycznej i obrazoburczej atmosferze swoich czasów.
Jeśli ktoś myśli, że był on łatwowierny lub, co gorsza, szarlatanem, to czytając go bez uprzedzeń, staje się jasne, że autor ten stosuje w praktyce radykalny sceptycyzm, dla niego nawet najbardziej absurdalne fakty i najbardziej wymyślne spekulacje są warte "dokładnej analizy". Autor literatury sf — Damon Knight, autor biografii Forta, tak podsumowuje jego podejście do badań naukowych:
" Jest stereotypem, że dojrzewający pisarze są samotnikami i buntownikami. Fort, był zdeterminowany, by kwestionować wszelki autorytet i ostatecznie mu zaprzeczyć ".
To połączenie intelektualnej ciekawości i egzystencjalnego buntu doprowadziło go do opowiedzenia się po stronie wszystkiego, co oficjalna nauka uważała za heretyckie. Według Knighta "stał się obrońcą nie tyle swoich ekscentrycznych hipotez, ile samych "wyklętych danych". Nie było to sprzeczne z nauką, ale z zamkniętym systemem nauki. Te odrzucone dane to "wyklęci", którzy nadają książce jej tytuł." Z typową dla siebie obrazowością, Fort otwiera swoją pracę w następujący sposób:
" Przez słowo wyklęci rozumiem wykluczonych. To będzie parada danych, które wykluczyła nauka. Wyruszą bataliony potępionych, prowadzone przez przejrzyste dane, które ekshumowałem. Przeczytasz je... to znaczy, będą maszerować. Niektóre z nich są posiniaczone, inne płonące, jeszcze inne zgniłe. Niektóre z nich to szkieletowe zwłoki, wijące się, chwiejące się mumie, ożywione przez towarzyszy, którzy zostali potępieni za życia. Są giganci, którzy przejdą obok, ale będą spać. Są rzeczy, które są twierdzeniami i inne, które są tylko szmatami: będą paradować pod ramieniem Euklidesa z duchem anarchii. Tu i ówdzie będą jakieś ladacznice. Wielu z nich to głupcy, ale wielu to ludzie godni najwyższego szacunku. Niektórzy z nich to mordercy. Naiwni i pedantyczni, dziwaczni i groteskowi, szczerzy i nieszczerzy, dogłębni i dziecinni. [...] Siła, która powiedziała, że wszystkie te zjawiska należą do potępionych, to Nauka Dogmatyczna."
Brzmi to dość dziwnie, ale jego sposób myślenia można jeszcze przedyskutować i wyjaśnić co miał na myśli. Gorzej już z tymi danymi, które musiał umieścić w książce, a których nie można było sprawdzić ani przeanalizować. W szerokim asortymencie niewyjaśnionych zdarzeń udokumentowanych przez Forta ważne miejsce zajmują na przykład anomalie opadów atmosferycznych. Podczas swoich badań Fort wykazał, że nie tylko deszcz i śnieg spadają z nieba. Liczne raporty mówią o opadach, zwanych również "deszczami krwi". Na przykład 12 i 13 listopada 1902 roku czerwone deszcze nawiedziły Australię, a rok później przyszła kolej na Europę. 27 lutego 1903 roku dziwna czerwona substancja spadła na Belgię, Holandię, Niemcy i Austrię. Statek płynący po Oceanie Atlantyckim zgłosił podobne zjawisko. W tym samym okresie deszcze czerwonego błota nawiedziły Rosję i Wielką Brytanię. Cofając się wstecz, okazuje się, że zjawisko powtarza się identycznie w różnych miejscach i czasach: w Chinach w 1877 roku, w Sienie 28 grudnia 1860 roku, na Morzu Śródziemnym w 1888 roku... i lista jest długa. Analizowane próbki, niekiedy wykazały, że był to piasek z Sahary, inne, że to materia organiczna. Ale jeszcze dziwniejsze rzeczy spadają z nieba. Fort zebrał raporty o opadach wołowiny i substancji podobnych do masła, kamienia i żelaza, a nawet artefaktów, które spadły z nieba w połączeniu z gwałtownymi burzami. W tej różnorodnej kazuistyce najbardziej niepokojącymi zjawiskami są z pewnością te, które dotyczą deszczy zwierząt: najbardziej znane są z pewnością żaby i ropuchy, takie jak te, które spadły z gęstej chmury, która nagle pojawiła się w pobliżu Tuluzy w 1804 roku. Także ryby, udokumentowane od czasów starożytnych. Fort przedstawia nam duży wybór tych dziwacznych wydarzeń: Deszcz małży w Niemczech w 1892 roku, deszcz jaszczurek w Kanadzie w 1857 roku, setki węży "pojawiających się" po gwałtownej burzy w 1877 roku w Memphis, Tennessee, deszcz mrówek w Anglii w 1874 roku. Naukowcy odrzucali te historie jako plotki lub przesadzone doniesienia, inni wskazywali na działanie trąb powietrznych lub tornad, które "zasysały" zwierzęta, a następnie osadzały je w miejscu opadu.
Fort jednak nie uznawał większości teorii naukowych, widząc je w " koncepcji małego świata, odizolowanego i wygodnego, pozbawionego kontaktu z kosmicznym złem, bezpiecznego od kosmicznych sztuczek, niezakłóconego przez inwazje i grabieże ze strony mieszkańców gwiazd". Zamiast tego Fort uderza z grubej rury, prowokując dzikimi i fantazyjnymi spekulacjami, które mają na celu zaskoczyć czytelnika. Odnośnie do czerwonych opadów pisze: "Osobiście uważam, że w 1903 roku przeszliśmy przez pozostałości sproszkowanego świata ... relikt starożytnego sporu międzyplanetarnego, który od tego czasu pozostał w kosmosie jako czerwone ostrzeżenie". W hipotezie Forta Ziemia była wyspą pośrodku oceanu, w której kierunku ciągnęły szczątki planet i "zapasy ze statków nadzorujących, które rozbiły się w ruchu międzyplanetarnym". Aby wyjaśnić tajemnicze deszcze, Fort postulował istnienie Morza Super Sargassowego. Regionu nad ziemską atmosferą, gdzie pływało — jego zdaniem — wszystko, co zostało zgubione czy uległo awarii. Zmagazynowane również przez tajemnicze siły kosmiczne, gdzie pozostawało tam przez lata, lub stulecia, zanim zostało wyrzucone na Ziemię. Według Forta, gdybyśmy mogli odwiedzić to morze, znaleźlibyśmy:
"Wraki, szczątki, ładunki z katastrof statków kosmicznych; rzeczy wyrzucone w tak zwaną przestrzeń konwulsji innych planet, przedmioty z czasów Aleksandryjczyków, Cezarów. Przedmioty z Marsa, Jowisza i Neptuna; rzeczy wessane przez cyklony Ziemi: konie i stajnie i słonie i muchy. Niektóre z tych rzeczy mają tendencję do rozpadania się, przyjmują konsystencję błota lub piasku, czerwonego lub czarnego, albo żółtego . ... autentyczne skarby dla paleontologów i archeologów ... wielowiekowe osady ... cyklony z Egiptu, Grecji, Asyrii ... ryby uschnięte i zesztywniałe, inne znów zgniłe i śmierdzące."
Wśród wielu dziwactw, które spadły z nieba, najbardziej kuriozalnym jest z pewnością to, co Fort wygrzebał z wydania magazynu "Scientific American" z 10 września 1910 roku. Określony przez Forta jako "jeden z najbardziej wyklętych". Artykuł odnosi się do "dziwnego kamienia przypominającego meteoryt, który spadł w dolinie Yaqui w Meksyku, ten kosmiczny kamień, nosił ludzkie inskrypcje". Fort wspomina także o innym aerolicie z tajemniczymi znakami, który miał rozbić się w pobliżu Brescii 16 lutego 1883 r.: tym razem meteoryt miał nosić odcisk ludzkiej dłoni. Kto był nadawcą tych dziwnych wiadomości?
Dziwne niepasujące rzeczy spadają nie tylko z nieba, ale również można je odkryć pod ziemią. Fort poświęca wiele miejsca niezwykłym znaleziskom archeologicznym, które podają pod wątpliwość historię planety, jaką znamy. Również tutaj katalog jest szeroki i zróżnicowany. Rolnik z hrabstwa Cass w Illinois znajduje brązową monetę ze starożytnym greckim napisem "Król Antioch Epifanes Zwycięzca". Rzymska moneta została odkryta w kopcu w Illinois. Im bardziej zagłębiamy się w strony książki, tym bardziej niesamowite stają się odkrycia:
"Podobno w kopcach w Stanach Zjednoczonych znaleziono kamienne tablice z wyrytymi Dziesięcioma Przykazaniami w języku hebrajskim. Mówi się, że w amerykańskich kurhanach znaleziono masońskie emblematy".
W 1838 roku w starożytnym kopcu grobowym w Grave Creek w Zachodniej Wirginii znaleziono mały płaski owalny kamień — lub dysk — na którym wyryto znaki alfabetyczne". Te “out of place” znaleziska zarówno chronologicznie, jak i geograficznie podają w wątpliwość historię kontynentu amerykańskiego. Fort dzięki swojej przenikliwości i wyobraźni zadaje jeszcze bardziej niepokojące pytania. Na przykład w Wirginii znaleziono maleńkie krzyżyki, ważące od 7 do 28 gramów, nie większe niż główka szpilki. Geolodzy, którzy je analizowali, doszli do wniosku, że są wykonane z kryształu i że powstały spontanicznie. Fort był zupełnie innego zdania:
"To rasa maleńkich istot, która ukrzyżowała karaluchy. Wykwintne istoty ... a to okrucieństwo ich delikatności. W swoim małym rozmiarze byli ludźmi. Oni ukrzyżowali!. "
Następnie Fort wymienia inne opisy znalezisk miniaturowych narzędzi, takich jak tak zwane krzemienie pigmejskie. "To maleńkie prehistoryczne narzędzia. Niektóre z nich są wielkości ćwierć cala (0,6 centymetra). Anglia, Indie, Francja, Południowa Afryka — znaleziono je w wielu częściach świata. Kim były te istoty?" Fort spekulował, iż owe maleńkie istoty przybyłyby na Ziemię z hipotetycznej planety, którą nazywa Elvera:
"... uważamy, że mieszkańcy Elvery przybyli tu z wizytą: przybyli w hordach tak gęstych, jak chmury nietoperzy wylatujących na polowania ... na myszy, powiedziałbym [...] lub, co bardziej prawdopodobne, aby nawrócić tutejszych pogan .... [...] Musieli być misjonarzami. "..."Ich małe i kruche ciała nie zachowałyby się jako skamieniałości, ale ich artefakty tak".[
Fort cytuje artykuł z 20 lipca 1836 r. z "London Times" donoszący o odkryciu "małej jaskini" w pobliżu Edynburga . Było tam siedemnaście małych trumien. Trzy do czterech cali długości. W trumnach znajdowały się miniaturowe drewniane figurki. Inne znaleziska sugerują, że po Ziemi stąpały gigantyczne istoty. Nasz bibliotekarz opisuje kilka znalezisk dokonanych wewnątrz kopców grobowych. Broni i narzędzi zbyt dużych i ciężkich, aby mogły być używane przez zwykłego człowieka. O ludzkich śladach o długości od 45 do 50 centymetrów, które zostały znalezione w piaskowcu w Nevadzie. W świetle tych wiadomości dla Forta legendy o gigantach i "małych ludziach" nabierają nowej wiarygodności. Odkrycia te skłoniły go do rozważenia hipotezy, że Ziemia była w przeszłości odwiedzana przez istoty z innych światów. Charles Fort był pierwszym autorem, który spopularyzował ten pomysł, który odniósł wielki sukces zarówno w dziedzinie literatury science fiction, jak i w pseudonauce oraz "alternatywnych modelach rzeczywistości". Wizyty kosmitów mogłyby wyjaśnić wiele artefaktów, takich jak rzymskie monety w Ameryce. Cytat: "Mogło dojść katastrof w powietrzu, wskutek czego te monety spadły na ziemię."
Fort w swoich tekstach przesłania nam bardziej niepokojący scenariusz, w którym niczego niepodejrzewająca ludzkość zdana jest na łaskę obcych bytów, których istnienie i plany względem niej nie są wiele obiecujące:
"Powiedziałbym, że należymy do czegoś: że ta kraina była kiedyś Ziemią Niczyją i że inne światy ją eksplorowały, kolonizowały i walczyły ze sobą. Że teraz jest w rękach Czegoś. Że ktoś jest właścicielem Ziemi — zazdrosny — trzymający innych od niej z daleka. Myślę, że mimo wszystko jesteśmy użyteczni ... i że osiągnięto porozumienie między spierającymi się pretendentami, a mianowicie, że teraz coś ma nad nami legalne prawa, uzyskane siłą lub płacąc równowartość naszych szklanych naszyjników. Naszym przywódcom było to znane od wieków. Wtajemniczeni w zakonach i sektach działali jako przywódcy stada, byli super-niewolnikami, ale także kontrolerami, którzy kierowali nami zgodnie z instrukcjami otrzymanymi ... gdzie indziej ... dla naszej tajemniczej użyteczności. "
Fort uważa również, że znalazł dowody na komunikację między tymi grupami — ludźmi i ich nieznanymi przełożonymi. W jednym ze swoich najbardziej śmiałych wywodów Fort twierdzi, że w skałach różnych części planety znaleziono ślady stóp, które ułożono w rzędach. Fort widzi podobieństwa z alfabetem Braille'a i alfabetem Morse'a, spekulując, że znaki są wynikiem zdalnej transmisji, która odcisnęła je w skale:
"Być może siły kierujące historią Ziemi pozostawiły na skałach Palestyny, Anglii, Indii i Chin pisma, które pewnego dnia zostaną rozszyfrowane. To mogą być instrukcje skierowane do pewnych grup ezoterycznych".
Co począć z takimi "wyklętymi" danymi i tak zagadkowymi wnioskami, do jakich doszedł Fort? Na pewno nie można przyjmować ich bezkrytycznie, a on sam kiedyś oświadczył: "Nie wierzę w nic, co napisałem". Sam Fort postrzegał siebie jako pioniera, który zebrał wszystkie dostępne dane, nie martwiąc się o ich dokładność. Weryfikacja byłaby pracą dla następnych pokoleń. Ale kto miałby to zrobić? Naukowcy? Niektórzy z nich widzieli w nim wariata. New York Times zdefiniował go nawet jako "wroga nauki". Skuteczna definicja, ale niezbyt dokładna. Prawdą jest, że Fort nie skąpił zaciekłych ataków na naukę swoich czasów, prawdą jest również, że nigdy całkowicie nie odrzucił metody naukowej. Fort był sceptykiem, krytycznym sceptykiem nauki. Nienawidził nauki, która akceptowała tylko te dane, które potwierdzały przyjęte teorie, a odrzucała te, które podawały je w wątpliwość. Taka tendencja — jego zdaniem prowadzi do śmiertelnej stagnacji i uniemożliwiła prawdziwy postęp naukowy. Kluczowa dla Forta była analiza anomalii, tych potępionych faktów, na które nie było miejsca w modelach naukowych. Dla niego postęp naukowy wynikał poprzez badania danych, które kwestionowały przyjęte modele, a nie danych, które je potwierdzały.W niektórych swoich pracach Fort zdaje się postrzegać nieadekwatność nauki swoich czasów jako zbawczą dla człowieka. I tu jest w pełni zgodny z Lovecraftowskim narratorem fenomenalnego modelu ośmiornicy, którego nie jest w stanie potwierdzić:
"Każda nauka jest okaleczoną ośmiornicą. Gdyby jej macki nie zostały pocięte na kawałki, weszłaby w kontakt z niepokojącymi przedmiotami. Krótko mówiąc, wykluczająca nauka jego czasów nie była w stanie zrozumieć człowieka i jego miejsca we wszechświecie. I być może dla spokojnego życia ludzkości jest tak o wiele lepiej."
Nawet jeśli dziś nazwisko Charlesa Forta nic nie mówi ogółowi społeczeństwa, jego idee przeniknęły do zbiorowej wyobraźni i stały się dziedzictwem współczesnego folkloru czy "alternatywnych rzeczywistości". W tej specyficznej niszy Fort nie tylko był źródłem inspiracji, ale także uznano go za pierwszego "nowoczesnego" badacza zjawisk paranormalnych. Do pewnego stopnia ufologia, archeologia kosmiczna i kryptozoologia, wywodzą się z pracy Forta i nie jest ryzykownym stwierdzeniem, że bez jego książek ten nurt kulturowy nie byłby taki sam. Jego rola w tej dziedzinie jest tak duża, że ukuto termin "fortean" , który ma podwójne znaczenie: zwolenników Forta i typologii zjawisk, które badał. W drugiej połowie XX wieku dziesiątki autorów kontynuowało prace Forta lub było pod ich wpływem. Francuzi Louis Pauwels i Jacques Bergier cytują Forta jako jednego z przedstawicieli "realizmu magicznego". Wśród najbardziej wpływowych zwolenników Forta musimy z pewnością umieścić dziennikarza i badacza Johna A. Keela, wraz z Jacquesem Vallee jednego z największych zwolenników "parafizycznej" hipotezy UFO.
Wprawdzie ja nie lubię tego stwierdzenia, ale tak się już utarło, a rozmowy z innymi potwierdzają, że Keel znany jest przede wszystkim z tego, że stworzył legendarną postać słynnego Mothmana. Keel także w swoich książkach kontynuuje dzieło katalogowania absurdów rozpoczęte przez Forta i stara się znaleźć wspólny wątek łączący odmienne rodzaje anomalii. Ja może nie zgadzam się z niektórymi twierdzeniami Keel'a, ale kocham jego książki. Wiem, że dla mnie lepiej jest być otwartym na nowe pomysły niż kurczowo trzymać się starych hipotez.
Inną dziedziną, w której pomysły Forta odniosły wielki sukces, było science fiction, a konkretnie ten podgatunek o niejasnych granicach, który dotyczy różnych "dziwactw". Znamy kilku autorów, którzy czerpali z jego książek, ale jest jeden szczególny, z którym Fort dzieli swoją osobliwą wizję świata, a mianowicie wspomniany Howard Philips Lovecraft. Czytając pewne rozważania na temat wszechświata, mrocznych sił rządzących nim i "błogiej nieświadomości" człowieka, które Fort przelał na karty swoich książek, umysł człowieka może przywołać wizje Don Kiszota. Obaj ci mężczyźni, samotni, obsesyjni i mizantropijni, postrzegali wszechświat jako zimne i wrogie miejsce na łasce ślepych i niezrozumiałych sił. "Istota ludzka przetrwała tylko, uciekając przed grozą płynącą z wiedzy, osłaniając się dogmatami i fetyszami religii i nauk". Autor Lyon Sprague de Camp pisał o tym, jak Lovecraft był entuzjastycznie nastawiony do "Księgi Rzeczy Wyklętych" znajdując w niej świetne źródło inspiracji dla opowiadań. Najbardziej udanym efektem połączenia teorii Forta z fantastyką naukową jest z pewnością wydana w 1943 roku powieść "Niewolnicy Niewidzialnych" (w oryginale Sinister Barrier) Erica Franka Russella. Nawiązując do słynnej maksymy Forta "Myślę, że jesteśmy własnością innych". Historia opowiada o grupie naukowców, którzy odkrywają, że Ziemia jest zamieszkana przez niewidocznych gołym okiem kosmitów, Witonów. Przypominają małe kule energii, żywią się energią emocjonalną i cierpieniem niczego niepodejrzewających ludzi i tym samym od niepamiętnych czasów negatywnie wpływają na historię ludzkości. W tej powieści Russell rozwija wiele pomysłów Forta, nie przypuszczając, że staną się bardzo popularne w dziedzinie alternatywnych rzeczywistości w ciągu następnych dekad. Między innymi takich jak temat wpływu pasożytniczych bytów, czy tak zwanych "tricksterów" pojawiających się w całej historii ludzkości, ale i także uprowadzeń przez kosmitów.
Pomimo stulecia, które minęło od publikacji jego książek, Fort i jego tezy pozostają aktualne i na pewno kontrowersyjne. Przez lata uchodził za proroka lub szarlatana: z pewnością nie zaakceptowałby żadnej z tych definicji. Fort był dziwnym rodzajem buntownika; w końcu najlepszą syntezę jej postaci oferują nam Bergier i Pauwels w " Poranku Magów":
"Przed pierwszymi przejawami surrealizmu Charles Fort wprowadził do nauki to, co Tzara, Breton i ich uczniowie wprowadzili do sztuki i literatury: krzykliwą odmowę grania w grę, w której wszyscy oszukują. Ci ludzie wiedzą, że istnieje coś więcej. Odmawiają rzeczywistości jako całości, którą poznaliśmy na wylot."
Nasz archiwista powiedziałby skromniej: "Jestem tylko gadułą, który drażni skórę wiedzy, aby nie spała".
Być może nie wszystkie cytaty pokrywają się w 100% z polskim tłumaczeniem książki, nie posiadam jej w naszym języku.
Wykorzystano:
Charles Fort, The Book of the Damned
Charles Fort, The Complete Books of Charles Fort
Damon Knight, Charles Fort: Prophet of the Unexplained
Louis Pauwels and Jacques Bergier, The Morning of the Magicians
Lyon Sprague de Camp, Lovecraft: A biography
FRANCESCO CEROFOLINI - CHARLES FORT E L’INQUIETUDINE DELLO STRAORDINARIO
Witaj mistrzu, wspaniały wpis. Fort byłby zauroczony dzisiejszym internetem i dostępem do tych wszystkich informacji. Szkoda, powinien urodzić się 100 lat póżniej. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki że się podoba :) Fort na pewno byłby zakochany w sieci, i na pewno prowadził by wielokartkowe monologi krytykując naukowców co by mu dało rangę Don Kiszota walczącego z wiatrakami. Miałbym jednak nadzieję żeby swoją energię i czas poświęcił ciekawym przypadkom zamiast kłócić się bez końca, co już nieraz obserwowałem i nie było mi przy tym smacznie. Dlatego lubię naukowców jak Vallee, von Ludwiger, Krause itd. Bo można być i profesorem i otwartym na różne fenomeny, aby je badać, aby dowiedzieć się więcej. Pozdrówka.....
Usuń