O policjantach i ich paranormalnych przygodach.

 Praca policjanta   z pewnością nie jest zwykła, codziennie zmaganie się z niebezpieczeństwami, które czają się za rogiem, nie tylko wyczula zmysły, ale także chroni. To jakby ich  dodatkowy zmysł, intuicja wyćwiczona przez wieloletnie doświadczenie. Czasami funkcjonariusze ci muszą sobie radzić  z niebezpieczeństwami nie tylko z naszego własnego świata, ale także jakby z tymi spoza zasłony naszej rzeczywistości. Zdarza się, że mają do czynienia z niewyjaśnionymi, paranormalnymi zjawiskami, z bytami wykraczającymi poza zakres ich zrozumienia lub szkolenia. Charakter pracy predysponuje  do spotkań i doświadczeń  dziwnych rzeczy, dlatego nic dziwnego, jak w raportach można niekiedy spotkać opisy czegoś co mogłoby być scenariuszem dla sensacyjnych filmów, a nawet, i to nie raz takie właśnie powstały. Przyjrzymy się niektórym doniesieniom o wysokiej dziwności, które pokazują nam, że ten zawód może być znacznie dziwniejszy i niekiedy bardziej przerażający, niż można by przypuszczać. Wydaje się że spotkania z dziwnymi humanoidami dotyczą lat 60-tych do 80-tych, ale w zbiorach Alberta Rosalesa, badacza zjawisk paranormalnych, znajdują się raporty  sprzedd, kilku, kilkunastu lat. Oczywiście, dlaczego nie?, jeśli przecież ludzie  do dziś doświadczają  takich  zjawisk, normalne jest że  i  funkcjonariusze policji muszą się z  nimi  zmagać. 

                                        copyright - mysterious universe (wymyślona grafika)

Ale zacznijmy od mojego ulubieńca, badacza zjawisk paranormalnych Johna A Keela, który przenosi nas do roku 1966  do miasta Gaffney w Południowej Karolinie. Około godziny 4 nad ranem dwóch policjantów o nazwiskach C. Hutchins i A. Huskey jechało mroczną, wiejską częścią Gaffney, znaną jako West Buford Street Extension,. Gdy zbliżali się do zakrętu , z ciemności i w ich reflektorach wykwitł  przed nimi metaliczny obiekt. Był on najwyraźniej kulisty, z szerokim, płaskim daszkiem dookoła, bez widocznych świateł ani iluminatorów. Reszta raportu brzmi następująco:

"Obiekt osiadł zawisając jednak kilku stóp nad ziemią. Policjanci wysiedli z samochodu trochę niepewnie. Później Hutchins oszacował, że obiekt musiał mieć około dwudziestu stóp średnicy.  Na spodzie kuli otworzyły się bezszelestnie małe drzwi, skąd wyjechała krótka drabina. Z otworu wylało się białe światło, ale mężczyźni nie byli w stanie dostrzec niczego we wnętrzu. W drzwiach pojawiła się postać, zeszła po drabinie i powoli, celowo ruszyła w stronę  policjantów. Kiedy  dotarła do  około pięciu  siedmiu metrów od funkcjonariuszy , zatrzymała się. "Nie poruszała się sztywno" - powiedział  Hutchins. "Poruszała się jak każdy inny, ale trochę wolniej... jakby się nie spieszyła. Nie bała się nas ani niczego takiego". Z wyglądu humanoid był mniej więcej wielkości dwunastoletniego chłopca, może cztery stopy. Nie nosił hełmu ani nakrycia głowy i był ubrany w złoty kombinezon bez guzików i zamków błyskawicznych. W odbiciu reflektorów kostium błyszczał jak metal. Humanoid zadawał liczne pytania, jednocześnie ignorując świadków, gdy ci chcieli zapytać. Hutchins nie pamiętał, by widział stopy istoty. Stała w wysokiej trawie i dlatego musiały być zakryte. Obaj mężczyźni nie pamiętali pełnego kontekstu "rozmowy". Hutchins twierdził, że obcy mówił doskonale po angielsku: "Nie miał żadnego akcentu. Zachowywał się tak, jakby dokładnie wiedział, co mówi i robi... nie wykonywał żadnych szybkich ruchów ani "fałszywych" ruchów, które nie pasowałyby do danej sytuacji / dialogu. Po prostu stał i rozmawiał z nami". Chciał wiedzieć, dlaczego jesteśmy tak samo ubrani. Jego mowa była bardzo precyzyjna. Każde pytanie wymawiał bardzo dokładnie. Na pytanie, skąd pochodzi, tylko się roześmiał. Spotkanie trwało krótko, może tylko 2 lub 3 minuty. Następnie,  istota oznajmiła: "Ja... wrócę... za... dwa... dni", odwróciła się, podeszła powoli do drabiny i weszła do obiektu. Drzwi zamknęły się cicho, a statek zaczął warczeć, ale  cicho, jak silnik z tłumikiem. Obiekt uniósł się powoli i zniknął na niebie.  Później znaleziono  liczne ślady stóp w miejscu, w którym stała owa istota. Obcy nie powrócili ponownie."

Rok później w Ashland w stanie Nebraska wydarzył się incydent z udziałem 22-letniego sierżanta Herberta Schirmera. Pewnej zimnej grudniowej nocy był na patrolu, aby zbadać doniesienia o perturbacjach wśród miejscowych zwierząt gospodarskich. Wydawało się, że musiał to być jakiś drapieżnik grasujący w okolicy, ale Schirmer miał napotkać coś znacznie bardziej dziwacznego. Natknął się na coś, co początkowo uważał za ciężarówkę zaparkowaną na środku drogi, ale gdy się do niej zbliżył, zobaczył, że jest to jakiś świecący statek w kształcie piłki nożnej, z podświetlonymi na czerwono iluminatorami na całym obwodzie. Obiekt unosił się nad ziemią, po czym wystrzelił w niebo z "ognistym błyskiem". Ale to nie koniec, po poddaniu się regresji hipnotycznej, opowieść stała się jeszcze dziwniejsza:

Podczas sesji hipnotycznej przypomniał sobie inne szczegóły. Obiekt, zamiast odlecieć, przemieścił się na pobliskie pole, gdzie wylądował na 3 nogach. W samochodzie policjanta, radio, światła i silnik uległy awarii. Dwie dziwne istoty zbliżyły się do auta; poprzez mentalną blokadę  uniemożliwiły mu ucieczkę lub wyciągnięcie rewolweru. Jedna z nich spryskała samochód zielonkawym gazem, podczas gdy druga świeciła na niego jasnym światłem. Poczuł się sparaliżowany i zemdlał. Istoty były humanoidami o cienkich, długich głowach, płaskich nosach, wąskich ustach i skośnych oczach. Miały około półtora metra wzrostu, szaro-białą skórę i nosiły mundury, buty, rękawice i hełmy w kolorze srebrzystoszarym. Hełm miał małą antenkę, a na lewej piersi munduru widniał emblemat skrzydlatego węża. Schirmer przypomniał sobie, że wysiadł z samochodu. Jedna z istot, najwyraźniej przywódca, zapytała go, czy jest strażnikiem, a następnie zaprosiła go na pokład statku. Drabina zjechała i świadek wszedł do statku. Przywódca zapytał, czy chce zobaczyć, jak działa ich sprzęt, policjant zgodził się, chociaż tak naprawdę to wcale nie chciał. Pomieszczenie wewnątrz miało wymiary około 20 na 26 stóp i 6 stóp wysokości, było zimne i oświetlone pasami światła na suficie. Znajdowały się tam krzesła, panel kontrolny i ekran. Silnik miał krystaliczny wirnik połączony z dwiema kolumnami. Przywódca zademonstrował urządzenie przypominające magnetofon, które zdawało się przesyłać informacje do umysłu świadka, nawet gdy ten w tym momencie rozmawiał ze swoim gospodarzem. Wywiązała się dyskusja, w której istota używała łamanej angielszczyzny, a głos wydawał się pochodzić nie z ust, ale głębi ciała, jednocześnie policjant rozumiał sens przekazu jakby za pomocą telepatii. Obcy powiedział, że pochodzą z innej galaktyki, ale mają bazy na różnych planetach w Układzie Słonecznym, pod powierzchnią morza i w regionach polarnych. Statek wykorzystywał elektromagnetyczny system napędowy, a także wodę, posiadał pole ochronne. Istoty kontaktowały się z Ziemianami, aby przygotować ich do ewentualnego otwartego kontaktu i uniemożliwić im zniszczenie planety. Schirmer widział na ekranie obiekty latające na tle gwiazd i statek — matkę w przestrzeni kosmicznej. W końcu przywódca poprosił świadka, aby zapomniał o doświadczeniu, a następnie wyprowadził go na zewnątrz. Policjant wrócił do wozu patrolowego i obserwował start statku. Później tej nocy poczuł się chory, słaby i zdenerwowany. Zauważył czerwoną pręgę na szyi, cierpiał na chroniczne brzęczenie w uszach, miał problemy ze snem. Później porzucił pracę w policji. Podczas śledztwa odmówił ujawnienia niektórych aspektów swojego spotkania.

W 1976 r. w Sewilli (Hiszpania) opublikowano raport z El Pedroso, w którym trzech miejscowych policjantów i profesor wybrali się na polowanie, kiedy za zakrętem drogi zobaczyli stojącą tam ogromną postać o wysokości około 2 metrów, która unosiła się w powietrzu tuż nad ziemią. Postać najwyraźniej miała na sobie błyszczący biały strój, a jej rysy twarzy nie były dobrze widoczne. Nosiła również biały pas z jasnym prostokątnym światłem na klamrze. Zaszokowani mężczyźni zobaczyli w lusterku wstecznym wielki, błyszczący obiekt, o owalnym kształcie, emitujący słabe, jednolite światło. Obiekt wydawał się wisieć nad drogą. Z tego samego roku pochodzi raport oficera Franka Ingargioli i dziennikarza Sonny'ego Schwartza. Byli oni w Ventnor w New Jersey, kiedy zobaczyli kulisty, świetlisty obiekt z jasną mgłą dookoła nad promenadą wzdłuż morza. NOL zdawał się podążać za nimi, a gdy zastanawiali się, co zrobić, zauważyli w pobliżu obiektu "bardzo wysokiego mężczyznę z ogromnymi szerokimi ramionami", który miał na sobie zamszowy płaszcz i kapelusz Stetsona "jakby z jakiegoś westernu". Kilku innych funkcjonariuszy policji wezwanych na miejsce również było świadkami obiektu i dziwnego intruza. Niestety na tym kończy się raport. W 1990 roku pojawiło się doniesienie od kilku policjantów pilnujących terenu lotniska Lajas w Puerto Rico, gdzie przechowywany był sterowiec radarowy. W raporcie czytamy:

".... Tej nocy jeden z policjantów zauważył z daleka, że na betonowej platformie służącej do zakotwiczenia sterowca bawią się jakieś "dzieci". Samochodem patrolowym podjechał do tego miejsca i włączył reflektor, ale zamiast dzieci było tam kilka dziwnych stworzeń opisanych przez niego jako wysokie na 120 cm, z dużymi głowami  i szarego  koloru. Małe istoty uciekły w różnych kierunkach, a policjant zadzwonił przez radio z prośbą o wsparcie, powtarzając kod 1050 (oficer potrzebuje pomocy). Kiedy przybyli inni oficerowie, stworzenia zniknęły. Przeprowadzono szeroko zakrojone poszukiwania, ale bezskutecznie. Kilka dni później inna grupa policjantów widziała tam UFO ze złotą aurą dookoła, które niemal wylądowało na terenie aerostatu. Następnego dnia kolejny z tajemniczych kręgów pojawił się na ziemi dokładnie w miejscu, gdzie widziano UFO. Wydano polecenie, aby użyć spychacza i usunąć w tym miejscu wierzchnią warstwę gleby."

Ze sierpnia 2017 r. pochodzi raport policjanta z Pensylwanii, który pewnego wieczoru jechał drogą w zalesionym miejscu w południowo-zachodniej części hrabstwa Westmoreland, kiedy uświadczył dość szalonego spotkania. W pewnym momencie zauważył dziwny szczegół srebrzystego połysku światła przed sobą nisko nad ziemią. Gdy zbliżył się do tego miejsca, z niedowierzaniem zauważył, że światło to emanowało z kuli, która wydawała się głową stworzenia podobnego do tzw. Wielkiej Stopy. Badacz Stan Gordon badał tę sprawę i opisał tą  niecodzienną relację:

Kula światła była w rzeczywistości głową bardzo dziwnej istoty, która prawdopodobnie miała około 6 stóp wzrostu. Była wysoka i szczupła. Funkcjonariusz był zdania, że istota, gdy po raz pierwszy ją zaobserwował, leżała na brzuchu na ziemi z głową skierowaną w stronę drogi. Następnie to coś wstało i skierowało się w stronę pola. Matowe światło oświetlało teraz górną część ciała stworzenia — obszar ramion. Stworzenie odwróciło się w jego stronę, po czym skręciło w lewo i oddaliło się z niewiarygodną prędkością. W miarę jak się oddalało, świadek mógł zobaczyć jego kołyszące się ramiona. Jego szybkość była nienormalna, w porównaniu do człowieka albo, małpy / goryla. "To było szybsze niż coś, co kiedykolwiek widziałem. Było tam, a potem zniknęło". Stworzenie poruszało się na dwóch nogach, jednak w ciemności, oficer nie mógł dostrzec dolnych części ciała. Świadek opisał to, co widział, jako istotę o wysokości 6 stóp. Głowa miała około 8-10 cali średnicy i kształt kuli. Głowa była  kulą światła, prawdopodobnie w kształcie jaja, ale dość okrągłą. Emitowane światło wydawało się matowo białe. Światło oświetlało ramiona, górną część klatki piersiowej i część ramion. Świadek nie widział rąk. Klatka piersiowa miała około 18 cali średnicy. Talia wydawała się niewielka, a ramiona były nienormalnie długie. Nogi również wyglądały na kościste, bez masy mięśniowej. Odcień skóry ciała wydawał się matowo-szaro-niebieski. Nie było widać żadnych rysów twarzy. Całe zdarzenie trwało tylko około 10 sekund. Funkcjonariusz był zdezorientowany tym, co zobaczył i co mogło poruszać się tak szybko. Podjechał swoim pojazdem do miejsca, w którym stało stworzenie i włączył reflektor pojazdu. Rozejrzał się po okolicy, ale nie znalazł żadnych śladów na ziemi. Po tym doświadczeniu mężczyzna nadal próbował zrozumieć to, co napotkał, ale nie był w stanie tego rozgryźć.

Inny znany raport dotyczący Wielkiej Stopy, sporządzony przez funkcjonariusza policji, wywołał spore poruszenie. W sierpniu 1976 roku w wiejskiej okolicy Whitehall w stanie Nowy Jork, oficer Bryan Gosselin jechał na obrzeżach miasta niedaleko odcinka zwanego Abair Road, kiedy zobaczył masywną, włochatą, "ludzką?" istotę z czerwonymi oczami, wyłaniającą się z lasu około 30 stóp przed nim. Gosselin opisał ją jako wysokiego 7 lub 8 stóp i ważącego co najmniej 400 funtów małpoluda. Dziwna bestia, złapana w promień reflektora, wydała   nieziemski wrzask, po czym uciekła w kierunku lasu, pozostawiając za sobą gigantyczne ślady na pobliskim polu. W ciągu następnych kilku dni inni oficerowie również widzieli to stworzenie, a nawet ojciec i brat świadka. Gosselin ostatecznie napisał o swoim surrealistycznym doświadczeniu w swojej książce z 2018 roku pt.: "Abair Road The True Story". Nie był to koniec dziwności w Whitehall, ponieważ w lutym 1982 roku inny policjant w okolicy o nazwisku Dan Gordon i jego partner mieli własne spotkanie. Obaj byli na służbie, patrolując wzdłuż drogi 22, pół mili od East Bay u podnóża jeziora Champlain, kiedy 2,5-metrowy stwór podobny do małpy przebiegł przez drogę, aby wspiąć się na stromy nasyp i zniknąć w zaroślach. Stworzenie zostało opisane jako nieco różniące się od typowej Wielkiej Stopy, ponieważ było długie, chude i miało wąskie ramiona, a nie wybrzuszone mięśnie. Dalsze szczegóły dotyczyły tego, że miał niezwykle długie, cienkie, powykrzywiane ręce i że był niezwykle szybki i zwinniejszy niż człowiek. Gordon wysiadł z samochodu, aby spróbować ścigać stworzenie, podczas gdy drugi oficer pozostał  w samochodzie, ale bestia już dawno zniknęła. Z archiwów Bigfoot Field Researchers Organization (BFRO) pochodzi raport z 1970 roku z Jefferson Parish w Luizjanie. Wiosną tego roku dwóch funkcjonariuszy policji zostało wezwanych do domu w mieście Marrero w związku ze zgłoszeniem zdarzenia. Było już wieczorem, najpierw bezskutecznie przejrzano sąsiedztwo, lecz dopiero przywieziony pies przyczynił się do eskalacji wypadków. Bardzo podenerwowany sam jakoś miał "trudności". Z jednej strony  wskazywał obecność intruza, ale jednocześnie skowyczał i się bał. Funkcjonariusze krążyli wokół zaciemnionego domu z wyciągniętą bronią, przekonani, że to może to niedźwiedź, ale to, co zobaczyli, wykraczało poza wszystko, czego którykolwiek z nich się spodziewał. Gdy ponownie okrążyli dom, dotarli do ciemnej postaci skulonej z boku budynku, która jakby się ukrywała. Kiedy powstała, mogli zobaczyć, że nie jest to człowiek, także z powodu masywnych proporcji. Stworzenie miało co najmniej 250 cm wzrostu, było bardzo szerokie i pokryte ciemnobrązowym włosem. To cosik pomimo swojej ogromnej wagi potrafiło biec bardzo szybko i po kilku chwilach zniknęło z pola widzenia. Podczas przesłuchania przez badacza grupy BFRO świadek powiedział, że incydent został oficjalnie zgłoszony w systemie rejestrów tej jurysdykcji:. "Pamiętam, że nie podkreśliliśmy "podmiotu" poza opisaniem go jako "bardzo wysokiego i ciemnego koloru, bez konkretnego opisu odzieży itp.". Ponieważ nie miał na sobie żadnych ubrań, a jak już mówiłem, w tamtych czasach nie miałem pojęcia, co to mogło być. Nasi przełożeni wiedzieli, co widzieliśmy, a potem sprawa została umorzona. Mieliśmy do czynienia z wieloma niewytłumaczalnymi incydentami, podobnie jak obecnie agencje policyjne. Opinia publiczna nigdy o nich nie słyszy. 7 lat później nie znalazłem już tych raportów. Wszystko zaginęło."

Inny policjant w Liberty County w Teksasie miał dość dziwną obserwację podczas nocnej podróży autostradą o numerze 1008 na północ od Kenefick. jego uwagę przykuł przelotny ruch na poboczu drogi. W swoim raporcie napisał:

Jestem funkcjonariuszem policji. Jechałem w kierunku północnym na FM 1008, a przede mną znajdowała się ciężarówka. Jechaliśmy z prędkością około 55 mil na godzinę. Zaobserwowałem duże stworzenie w pozycji pionowej, które wybiegło z linii drzew po wschodniej stronie autostrady. Przebiegło przed ciężarówką, która dość mocno zahamowała i zjechała na drugi pas ruchu, aby nie potrącić stworzenia. Z tego, co mogłem zobaczyć, ta istota wydawała się tak wysoka, jak kabina TIR-a, może 8 stóp (240 cm) i była bardzo nieporęczna. Całkowicie pokryta włosem. Oszacowałem prędkość, z jaką biegła, na około 35 mil na godzinę i to bardzo długimi krokami.

W Searchmount (Ontario) w Kanadzie, październiku 2003 r.  pewien policjant wystawiał przynętę na łosie, kiedy przeżył przygodę swojego życia. Około 8 rano pojawił się wielki byk, ale wykazywał nietypowe zachowanie, jakby czymś przestraszony. Duży łoś uciekł w widocznym strachu. O godzinie 13:30 coś się wydarzyło, ale tym razem nie był to łoś. Świadek:

Około 13:30 zacząłem co jakiś czas słyszeć za sobą silne stuknięcia. Za każdym razem, gdy je słyszałem, odwracałem się, ale nic tam nie było. Padał deszcz. Dźwięk deszczu uderzającego o ziemię lub liście był dość głośny, ale te wstrząsy były znacznie głośniejsze. Brzmiały jak kamień lub coś ciężkiego uderzającego o ziemię, ale za każdym razem, gdy się odwracałem, nic nie widziałem. Około 17:25 zsiadłem z quada, aby rozprostować nogi i zapalić. Położyłem broń na przedniej torbie przy kierownicy, aby mieć ją w zasięgu ręki. Podczas palenia usłyszałem charakterystyczne odgłosy kroków dochodzące z wąwozu (trzaskanie gałęzi i chrupanie liści). Nie spuszczałem wzroku z wąwozu i sięgnąłem po strzelbę. Myślałem, że byk wraca. W wąwozie, około 40 metrów przede mną, zobaczyłem coś, co wyglądało jak mężczyzna idący w moim kierunku. Był pochylony i myślę, że miał problemy z chodzeniem w buszu. Złapał się drzewa, obrócił się i schował za gęstymi zaroślami. Trwało to od 3 do 5 sekund, po czym zniknął. Był ubrany na czarno, chyba była to toga a na głowie coś w rodzaju kominiarki. Myślałem najpierw, że może ma na sobie kurtkę, a przód jej był rozpięty do połowy i mogłem zobaczyć inny kolor podszewki wokół szyi. Nie mogę powiedzieć, ile miał wzrostu, ponieważ nogi znajdowały się w gęstych zaroślach i widziałem je tylko do połowy uda, ale szacuję go na około 180 cm. Jego ramiona wydawały się zbyt długie, był niezwykle umięśniony, jak kulturysta o typowej budowie w kształcie litery "V". Zdecydowanie nie było na nim grama tłuszczu. Mogłem dostrzec różne grupy mięśni na jego górnej części ciała i ramionach. Kiedy chwycił drzewo, zobaczyłem, że ma ręce, a nie łapy. Obrócił się wokół drzewa i zanurkował, jakby próbował się przede mną ukryć. Jak wspomniałem wcześniej, był szary dzień i padał deszcz, więc wyglądał na przemoczonego. Był pokryty czarną lub ciemnobrązową sierścią i wyglądało na to, że włosy miał przyklejone, ponieważ był mokry. To, co również dało mi wrażenie kulturysty, to fakt, że jakby nie posiadał szyi lub miał tak dużo mięśni na ramionach, że sprawiało to takie wrażenie. Postać wydała chrapliwy, kaszlący odgłos, a potem długi, ochrypły, smutny skowyt. To właśnie ten skowyt sprawił, że zacząłem myśleć, że to coś bardzo dziwnego. Kiedy zobaczyłem to, pomyślałem, że to człowiek, który może zgubił się w buszu. Ale wycie szybko uświadomiło mi, że to nie był człowiek. Następną rzeczą, która przeszła mi przez głowę było "Co to do cholery jest?". To nie był łoś. To na pewno nie był wilk ani niedźwiedź. Czegoś takiego nie widziałem przez 35 lat polowań. Dla mnie wyglądał jak goryl lub był do niego bardzo podobny, ale chodził wyprostowany, a nie na czworakach. Stałem tam bez ruchu przez prawie półtorej godziny, czekając, czy pokaże się ponownie. Po chwili zaczęło do mnie docierać, że mogłem właśnie zobaczyć Wielką Stopę i zacząłem się trochę bać. Zwykle wychodzę z lasu po zmroku, ale tego wieczoru wyszedłem około pół godziny wcześniej. Zamierzałem wrócić tam następnego dnia w poszukiwaniu tego byka, ale nie mogłem się zmusić, by zbliżyć się do tego miejsca. To pierwszy raz od 35 lat, kiedy bałem się w buszu. Jak wspomniałem wcześniej, widziałem wiele łosi w buszu i nigdy nie widziałem, by któryś tak uciekał. Kolejna rzecz... Nie wiem, czy to coś znaczy, czy nie.... Tam, gdzie siedziałem, zobaczyłem dużą, prawdopodobnie łosią kość, leżącą na ziemi około 5 stóp od mojego quada. Nie była przecięta ani przepiłowana, została złamana. Wyglądała na co najmniej roczną. Aby taką kość złamać potrzeba nie lada siły.

Z akt Alberta Rosalesa dowiadujemy się o innych incydentach jak np.: w styczniu 1976 roku, kiedy to policjanci Arturo Padilla i Herman Galivan zaryzykowali ośmieszenie, gdy zgłosili, że nad ich radiowozem "bzyczał" ogromny latający stwór. Padilla relacjonował: "Musiał mieć ogromną rozpiętość skrzydeł, ponieważ jego cień pokrywał oba pasy drogi. Kiedy wykonał pierwszy przelot, pomyślałem, że to mały samolot próbujący lądować na autostradzie. Potem wystartował ponownie i krążył. Zatrzymaliśmy samochód — to był ptak, choć najpotężniejszy, jakiego można sobie wyobrazić, o ciele przypominającym człowieka, w kolorze szarawym lub białym! Ptak przeleciał nad samochodem jeszcze kilka razy, po czym zniknął w nocy."  W 2004 roku 21-letni policjant Leonardo Samaniego Gallegos patrolował odcinek Alamo Street w Valles de la Silla, w Meksyku, kiedy zaobserwował coś, co wydawało się postacią kobiety całkowicie ubranej w czarny strój jakby płaszcz. Postać znajdowała się wśród konarów pobliskiego drzewa. Po chwili zeszła z drzewa i udała się w kierunku samochodu patrolowego. Dziwna kobieta zbliżyła się do radiowozu i uderzyła w przednią szybę, wpychając ją do środka, najwyraźniej próbując dostać się do środka, używając czegoś, co wyglądało na duże spiczaste szpony. W tym momencie Gallegos stracił przytomność. W nagranym wywiadzie oficer opisuje oczy i czarną suknię, tak jak w artykule prasowym, ale dodaje opis "hełmu" lub nakrycia głowy, które to coś nosiło. Również oficer policji z Santa Catarina, Jorge Contreras oświadczył, że on i dwóch innych policjantów z Regia Police widzieli dokładnie tę samą latającą istotę, którą widział oficer Samaniego, ale trzy dni wcześniej. Postanowili nic nie mówić, dopóki nie dowiedzieli się o incydencie kolegi. Norma Alicia Herrera, która mieszka w Colonia La Playa, oświadczyła w wywiadzie telewizyjnym, że ona i jej brat również widzieli latającego humanoida, tym razem w ciągu dnia i że wyglądało to przedziwnie. Brat był tak oszołomiony obserwacją, że chorował przez prawie tydzień. Inny sąsiad w tym sektorze również nagrał kilka dni wcześniej dziwnego latającego humanoida.

Być może najdziwniejsze ze wszystkich jest spotkanie funkcjonariuszy policji z pewnego rodzaju poruszającą się plamą, które zostało opisane w książce "Strange World" autorstwa Franka Edwardsa i rzekomo miało miejsce w Filadelfii w Pensylwanii we wrześniu 1950 roku. Godne uwagi jest również to, że przygody doświadczyło w sumie czterech weteranów policji. Pierwsi świadkowie, oficerowie Joe Keenan i John Collins, patrolowali okolicę, kiedy spotkali się z osobliwym widokiem jakiejś kulistej masy, która błyszczała w ich reflektorach i wydawała się poruszać w poprzek drogi w kierunku pobliskiego pola. Zdezorientowani funkcjonariusze zatrzymali swój samochód i poszli zbadać "sprawę". Znaleźli dużą masę czegoś, co wydawało się fioletową galaretowatą substancją o średnicy około 6 stóp i grubości 1 stopy, która pulsowała, drżała, wibrowała i lśniła w świetle ich latarek. Co dziwne, odnotowano, że to coś emitowało jakąś słabą pulsującą poświatę. Biorąc pod uwagę jego ruchy i to, że wydawało się, że ma coś w rodzaju grubej, pulsującej "wargi", funkcjonariusze odnieśli wrażenie, że jest to jakaś żywa istota, chociaż nie mieli pojęcia, co to może być. Na miejsce przybyło dwóch następnych funkcjonariuszy. Teraz cała czwórka postanowiła spróbować podnieść dziwną rzecz, co było być może raczej niewskazane, biorąc pod uwagę, że nie wiedzieli, z czym mają do czynienia. Mimo małych zastrzeżeń zaczęli ją podnosić, gdy... ku ich zaskoczeniu, owe coś zamiast być ciałem stałym, zdawało się rozpuszczać w ich rękach, pozostawiając na ich skórze kuleczki jakiejś "bezwonnej szumowiny". Nie jest jasne, czy ich dotyk miał jakiś negatywny wpływ na "stworzenie", ale wtedy cała dziwaczna fioletowa plama zaczęła wyparowywać na ich oczach, aż nie pozostało nic poza wilgotną plamą. Niestety chyba nie pomyśleli, aby pobrać próbkę tej substancji, pozostawiając nam tylko tę bardzo dziwaczną opowieść.

 Przeglądając artykuły i inne źródła informacji, można znaleźć wiele innych podobnych opowieści o dziwnych i paranormalnych zjawiskach, z którymi zetknęli się funkcjonariusze policji, czy też również strażacy. Co ciekawe, inna grupa — lekarze czy pielęgniarki relacjonują znów inne incydenty, które ze względu na ich pracę wydarzają się w szpitalach, hospicjach i mają więcej do czynienia z fenomenem poltergeista lub czegoś, co ogólnie pokrywa kategoria "duchy". Czy policjanci są bardziej podatni na spotkania z nieznanym? Tylko ze względu na rodzaj pracy. Oczywiście, jeżeli ktoś zauważył coś dziwnego, to przecież pierwsi na miejscu są właśnie funkcjonariusze. Jednak wiele z nich przyznaje, że niekiedy jest lepiej trzymać język za zębami lub nie wszystko raportować, krytyka i ośmieszanie przez kolegów nie pomaga w pracy ani w możliwości awansu.


Wykorzystano: art. z portalu Mysterious Universe - "Strange Police Encounters"

Komentarze

  1. https://www.paranormalne.pl/topic/33806-opolskie-policjanci-widza-ufo-080113/ ciekawy przypadek z naszego podwórka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten policjant od łosi widział chyba dogmana typu 3 (coś jak pawian czy inna małpa skrzyżowana z wilkołakiem - dogman bardziej podobny do Sasquatcha). Ale oczywiście mogę się mylić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, bo tu niby jakieś ubranie, ale jak wiemy, te coś nie noszą raczej ubrań.... Nie mam pojęcia.... Na netflixie też jest serial o paranormalnych przypadkach i w jednym odcinku jest właśnie o policjantach, którzy badali takie przypadki. Naprawdę interesujące, ponieważ pokazane są tam również oryginalne fotki i dokumenty.... Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Dogman - spotkania w lesie.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.