Kwantowa rzeczywistość a dziwne incydenty.

"Czas nie jest wartością absolutną, lecz względną. Jest elastyczny i zależny od warunków prowadzenia obserwacji. Jest zmienną zależną, a nie niezależną, jak chciała fizyka klasyczna."

Może nam się wydawać, że tak ogólnie wszystko jest poukładane, a fizyka umiejscowiła wszystko na swoim miejscu. Ale jeśli wydarza się coś, co jest sprzeczne z nauką,  z logicznym myśleniem, można to jakoś wytłumaczyć? Trudno to ugryźć, to fakt, niekiedy tylko z niedowierzaniem, człowiek odkłada taki przypadek do katalogu plików, jak słynne sceny z Mulderem w serialu "Z Archiwum X". Dziś chciałbym zaprezentować parę przemyśleń pani Danuty Dudzik, której historia wywarła na mnie duże wrażenie, a na naszym dawnym portalu "Infra" wielkie poruszenie.

"Bardzo dużo ludzi doświadcza w swoim życiu czegoś czego nie rozumie. Reakcje na to są zwykle takie, żeby jak najszybciej oddalić dziwne od siebie, nie rozpatrywać go, zatopić przygodę w niepamięci i udać, że nic takiego się nie wydarzyło. Robiłam dawniej tak samo, a dziwnych zdarzeń w moim życiu wciąż przybywało. Aż zatrzymałam się na nich i potraktowałam je jak układankę z bardzo trudnymi do ułożenia puzzlami. Prawie wszystkie te historie opisałam szczegółowo w książce „Kwantowa rzeczywistość. Naukowe wyjaśnienia zjawisk nadprzyrodzonych”. Wreszcie zaczęłam szczególik po szczególiku oglądać je ze wszystkich stron, łączyć z historią całego mojego życia i solidnie rozpatrywać. Temat zniknięć i doniesień o nich z całego świata najbardziej mnie przy tym zaintrygował. Zdarzały się mi przecież teleportacje. Uznałam za szczęśliwy traf to, że udawało mi się tu powracać, bo kto wie co by się ze mną stało gdybym np. utraciła pamięć, przyjęła za pewnik, że moją rzeczywistością jest ta druga i mocno się z nią stopiła. Albo utkwiła gdzieś pomiędzy nimi, jak w tym przypadku chłopca, który wyszedł z domu na podwórko po wodę i nigdy już się nie odnalazł, choć wciąż słyszano jego wołanie i płacz. Z ulicy i przy normalnym uczestniczeniu, jak co dzień, w biegu życia i z trzeźwym odbiorem rzeczywistości byłam nagle przenoszona przez inny świat, by następnie znowu odnajdować się tutaj wśród dobrze mi znanych miejsc i ludzi. Nie traciłam przy tym świadomości, nie zasypiałam, nie wpadałam w trans i nikt nigdy mnie w jakimś podobnym do niego stanie tu nie spotkał i nie zauważył. Nikt nie widział też autokaru z przyszłości, którym przejechałam w przybliżeniu 15- 20 km i wysiadłam z niego w docelowym miejscu. A właściwie zrazu i ono wyglądało inaczej, a dopiero za jakąś chwilę zmieniło się na to właściwie. Towarzyszącym mi kolegom i koleżankom na przystanku, na którym do tego dziwnego zjawiska doszło, zniknęłam. A drogi nie mogłam pokonać inaczej, bo nie zgadzałby się nawet przy tym upływ czasu konieczny do takiej podróży. Moich przygód z przeskokiem do przyszłości przybywało. Przenosiłam stamtąd przedmioty. Pokazywałam je tutaj ludziom i oni je widzieli, oglądali, dotykali. Prócz mocnego zdziwienia mojego gospodarza na stancji, że tysiąc złotych może i nawet nie ode mnie, bo nie pamiętałam tego, bym to ja płaciła nim za mieszkanie( możliwe że zrobiła to ta kobieta/ ja z przyszłości) - posiadał wydrukowaną półroczną datę wprzód i jeszcze prócz zupek błyskawicznych bez gotowania, które zjadłyśmy z koleżankami - nie przywiązywałam w ogóle uwagi do takich maneli. Była tam jeszcze gazeta, kurtka skórzana, kosz ze słodyczami i winem. Odrzuciłam go i zostawiłam na ławce szkolnej tuż przed wakacjami. Nie wiem co się dalej z nim stało. Były wyniki badań, zwolnienie z lekcji z adresem lekarza i numerem telefonu, który w ogóle nie istniał w tamtym czasie, a ja miałam wymazaną z pamięci całkowicie nieobecność tych paru dni w szkole. Działy się bardzo dziwne rzeczy. Dokładnie tak jakby cała nasza rzeczywistość była nagranym na taśmie filmem, a był gdzieś taki operator, który mógłby nią przewijać sobie dowolnie. Ja mam takie odczucie jakby przy moim przewijaniu poszło zupełnie coś nie tak, popełniano błędy. Nawet cofano moim czasem zmieniając tor rzeczywistości i scenariusz tego filmu. Przy powrocie wspomnianym wyżej wrócono mnie np. o parę dni za daleko – nic wtedy nie rozumiałam, wróciłam wieczorem z dziwnych miejsc, a rano wstałam z łóżka i okazało się, że to jest już następny tydzień. Te podróże zawsze wiązały się z odwiedzinami realnego świata, ale jak potem to rozpoznałam, były to odwiedziny przyszłości, która była jak żywa zapisana już wcześniej na tej taśmie. Stałam też na granicy styku dwóch prawdziwych rzeczywistości. Miałam poczucie swojego miejsca i czasu i z niego obserwowałam obraz tej innej nie wchodząc w nią. Choć kiedy wchodziłam niezawuważalnie w takie żywe i rzeczywiste obrazy również nie traciłam poczucia swojej przynależności do tu i teraz. Myślę, że nie zdążyłam się wtedy z nią stopić, wpisać/ zintegrować z nią i dlatego nie odczuwałam jej już wtedy normalnie tak jak naszej, jak w innych przypadkach. Zauważyłam wtedy odwrotność ich jak przy symetrii lustrzanej. A wszystko było przede mną na wielkim ekranie opalanym ogniami ze wszystkich stron, jak kartka papieru. Choć fizycy kwantowi coraz częściej w swoich wykładach mówią otwarcie, że Wszechświat jest holograficzny i wielokrotnie mogą kopiować się w nim informacje, bo tak naprawdę to z nich jest On złożony nie spieszą się z zatwierdzeniem teorii o wieloświecie. Ale wiedzą, że wszystko zależy od tego w jaki sposób zachowają się fundamentalne cząstki, o których wiadomości od paru lat gromadzą ci naukowcy. Podróże w czasie obecnie też nie są fantastyką jak dawniej, ponieważ nowa wiedza naukowa bardzo poważnie rozważa tę możliwość. Ta sama cząstka w połowie zatrzymuje się tutaj a jej reszta jest rozpędzona do prędkości zbliżonej, lub przekraczającej emisję światła i znowu tam gdzieś może tworzyć swój nowy żywy obraz tak, że może on zostać nawet zatrzymamy przez czyjąś uwagą. Wszystko płynie i jest w ciągłym ruchu. Ta sama, lub druga lustrzana część nas samych może naszą rzeczywistość jak przez lustro przenikać (symbolicznie jak Alicja po drugiej stronie lustra) a także wyprzedzać nasz czas. To jest tak jakby cała widzialna materia, a w niej nasze ciała oraz czas były jedną gliną, lub plasteliną, którą można ściskać, lub naciągać. To Świadomość tworzy z niej wzory, tylko czyja? Nasza po części ma w tym tworzeniu na pewno też swój udział. Żadna informacja nie ginie, ale może być przekształcana. Niezrozumiałe przez ludzi zdarzenia przypisywano kiedyś, a być może pogląd ten funkcjonuje i do dziś : bogom, przyrodzie i nieuchwytnej sile. Dzisiaj patrzymy na to już zupełnie inaczej. Żyjemy w wielkiej sieci informatycznych połączeń. Fale elektromagnetyczne przenoszą kody informacji a my je odbieramy przez nasze struktury mózgowe. Jest taka możliwość, że mogą one być nakładane na siebie i tworzyć nam tym sposobem do odbioru zmutowany obraz. Kwanty łączą się w kompozycje w nieprzewidywalny sposób i nikt nie zna wszystkich błędów czyjejś ingerencji, które będą oddziaływać z tym układem. I nie wie przez co dane informacje połączą się właśnie w taki, a nie w inny sposób. Procesy rozpoznane przez naukę w rzeczywistości jawnej są na razie tylko ułamkiem całościowej o tym wiedzy."


Oczywiście, przynajmniej dziwne, i na pewno niejeden z niedowierzaniem machnie na to ręką, ale dlaczego zaraz odrzucić, tylko dlatego, że samemu się nie doświadczyło? Myślę, że nie chodzi tutaj, aby się wywyższać, aby komuś zaimponować, nie rzadko ludzie ci bardziej się boją, że coś z nimi nie tak, że może to jakaś choroba — schizofrenia czy coś, pomijając już głupie komentarze innych. Ostatnio, przypadkowo odkryłem na telefonie artykuł, który kiedyś włączyłem do listy "do przeczytania". Aż mi się nie chce wierzyć, że teraz kiedy robię ów temat o pani Dudzik, akurat właśnie teraz artykuł jakby mi sam wpadł w oko, to baaaardzo dziwny przypadkowy traf :) To artykuł o tzw. bilokacji, albo jak autor wolał posłużyć się innym terminem: " Ragnarok". Chętnie przytoczę tutaj, o co chodzi, tym bardziej że ukazał się w żurnalu naukowym, w 4 wydaniu 2002 r. Autorem jest L. David Leiter a miejsce publikacji to: "Journal of Scientific Research". Leiter opisuje przypadek, kiedy wrócił z pracy do domu, zwykła codzienna rutyna, pozdrowienie żony, całusek. Ta jedna była zdziwiona i zapytała go "że przecież już 10 minut wcześniej wszedł do domu". Tu nastąpiło wielkie zdziwienie i niedowierzanie. Żona była święcie przekonana, że widziała męża wchodzącego do domu, miał na sobie te samo ubranie i jakby pogrążony w myślach nie wszedł do kuchni, tylko udał się na piętro. Nie tylko ona, także syn potwierdził, że ojciec wrócił wcześniej do domu. Przeszukano pomieszczenia, nie wiadomo czy może ktoś obcy, ale oczywiście w domu nikogo nie było. Pani Leiter była nadal święcie przekonana, że był to jej mąż. Nigdy wcześniej ani później nie miała podobnych przeżyć.

 Drugi przypadek wydarzył się w biurze, gdzie pracował Leiter, a dowiedział się o nim na drugi dzień, kiedy przybył do pracy. Jeden z jego przyjaciół widział przez okno Leitera idącego wzdłuż parkingu w kierunku tylnego wejścia do budynku. Relacja świadka była dość szczegółowa, odległość pozwoliła dokładnie opisać ubranie, oraz wykluczyć pomyłkę. Ów znajomy wiedząc, że Leiter ma wolne tego dnia (pogrzeb członka rodziny) poszedł mu naprzeciw, aby zaskoczyć go, gdy ten wejdzie do budynku. Jednak gdy czekał przy drzwiach, nic się nie wydarzyło. Później sam wyszedł na zewnątrz, tam nie znalazł ani Leitera, ani jego samochodu. Jegomość był w stu procentach przekonany, że widział swego kolegę. W tym czasie Leiter był całkiem gdzie indziej i nie było mowy, aby znajdował się w sąsiedztwie budynku, gdzie pracował. Co ciekawe, w obu przypadkach, w danych minutach Leiter siedział za kierownicą samochodu, a jak sam przyznaje, jazda sprawia mu przyjemność i bardzo często   znajduje się wtedy w rozluźnionym stanie, jakby w hipnozie sterując wóz bardziej w podświadomości, niż będąc skoncentrowany. Fenomen bilokacji nie jest aż tak odosobniony i może wydawać się, że nie ma nic wspólnego z innymi rzeczywistościami, jednak przemyślenia niektórych fizyków są bardzo ciekawe i myślę, że jest wiele podstaw, aby się z nimi zgodzić.

Czy niektóre przypadki tajemniczych zaginięć mogłyby mieć coś wspólnego z innymi wymiarami, inną rzeczywistością? Moim zdaniem jak najbardziej. Już od dłuższego czasu planuję zrobić coś o "Missing 411" na oceanach,,,,, i wiem, że kiedyś zrobię :). Już przypadek, który wszyscy znają, czyli "Lot 19" - zaginięcie eskadry pięciu amerykańskich bombowców nad Trójkątem Bermudzkim a chwilę później samolotu poszukiwawczego Mariner, których wraków nigdy nie odnaleziono, pisze się jak najbardziej w ten scenariusz. Jak prawdopodobne jest, że we wszystkich bombowcach nagle zwyczajnie jednocześnie zepsują się kompasy? A piloci stają się tak zdezorientowani, że nie potrafią nawet na podstawie obserwacji położenia słońca trafić z powrotem na ląd, jak to możliwe? Zarejestrowana konwersacja daje wiele do myślenia, a wiadomo, że to nie jedyny incydent w tym rejonie. Góra Inyangani w Zimbabwe (osobny temat tu na blogu) to inne ciekawe miejsce, gdzie jakby się znajdował portal do innego świata. Niekiedy ludzi giną tam na zawsze, niekiedy powracają, a ich opowieści są tak dziwne, że jakby lakonicznie stwierdzili, że się zgubili, mieliby mniej problemów i prędzej by im uwierzono. Wiem, że często szukamy racjonalnych wytłumaczeń " bo to takie fantastyczne, takie rzeczy się dzieją tylko w filmach". Właśnie to są przypadki, kiedy doświadczeni funkcjonariusze sami nie dowierzają to, co widzą. Dwuletni Ronald z Pensylwani przepadł jak kamień w wodę. Odnaleziono go po trzech dniach poszukiwań, w miejscu, które było dziesiątki razy sprawdzane. Setki ochotników przeczesało każdy centymetr okolicy, psy nie podjęły tropu. Ronald miał ubrane nowe białe tenisówki, buty po trzech dniach nadal wyglądały jak nowe, prosto z półki. Pytanie. Gdzie był przez te trzy dni, przy tej pogodzie buty wyglądałyby inaczej. A może to w naszej rzeczywistości minęło tyle czasu? Dziesięć lat temu 2-letnia Amber Rose Smith zniknęła tuż przed swoim domem w Newaygo County w stanie Michigan. Ojciec pilnował ją podczas zabawy z dwoma psami, tylko na parę minut wszedł do środka, aby skorzystać z toalety. Kiedy wrócił na zewnątrz, nie było córeczki, ani psów, nie reagowała też na wołanie. Czworonodzy pojawiły się chwilę później, ale bez dziewczynki. Rozpoczęto intensywne poszukiwania z udziałem setek wolontariuszy i pracowników służb ratowniczych. Następnego dnia znaleziono ją około 3 km od domu, stojącą na środku drogi, w które miejscu przeszukano już wcześniej. Stała, wpatrując się w dal. Nie była w stanie powiedzieć, co się stało, wydawała się w stanie szoku i dezorientacji. Jeden z szeryfów — Brian Boyd wyraził swoje zdumienie w wywiadzie:

" Trudno sobie wyobrazić, jak dwulatka mogła pokonać taki dystans w gęstym lesie i przeżyć przy tak niskiej temperaturze. Niektórzy z nas nie są przekonani, że pieszo przeszła cały dystans. Może została podrzucona. Tę możliwość będziemy musieli sprawdzić". 

Dziecko zbyt małe, żeby opowiedziało, co się stało. W innym przypadku sprzed kilku lat chłopiec trochę starszy dostarczył takiej dziwnej opowieści:

"Byłem na spacerze z moim przybranym bratem. Lubiliśmy ten szlak, można było zobaczyć jezioro i ogromną polanę, gdzie ludzie parkowali swoje kampery. Mój brat i ja często tam chodziliśmy, ponieważ lubiliśmy łapać robaki, żaby i tym podobne. Tego dnia było słonecznie, środek lipca, parno i gorąco. Idąc, słyszałem coś, co było słabym dźwiękiem klikania. Do dziś jeszcze nie słyszałem dźwięku jak ten. Stopniowo stawał się on coraz głośniejszy aż do punktu, w którym trzeba by było być głuchym, żeby go nie słyszeć. Najdziwniejsze było to, że mój brat nie słyszał niczego. Zaczęło mnie to przerażać. Brat postanowił rzeźbić w drzewie (co często robił). Ja go namawiałem, żebyśmy poszli, bo się boję. On jednak jak już coś zaczął, to musiał skończyć, więc czekałem. Odszedłem nie dalej niż 15-20 kroków, gdy poczułem, że moja stopa w coś wpadła. Potknąłem się. Kiedy spojrzałem w górę, wszystko wyglądało inaczej, jakbym został porzucony w środku lasu. Było zimno i brakowało jakichkolwiek dźwięków. Mojego brata nigdzie nie było, a ja czułam się przerażony, zacząłem uciekać z krzykiem. Przebiegłem spory kawałek i znów się potknąłem. Kiedy spojrzałem w górę, wszystko było znów normalne, usłyszałem rodzinę wołającą moje imię. Kiedy się do nich zbliżyłem, wyglądali jak szaleni, powiedzieli, że szukają mnie od kilku godzin. Nikt mi nie uwierzył."

Podobnych przypadków jest wiele, dwa incydenty z południowej Francji, które wydarzyły się w ostatnim czasie, potwierdzają ciągłość, a wcześniej? Folklor pełny jest opowieści o ludziach, którzy jakby zawiesili się pomiędzy naszym a innym światem, o przebywaniu w innej rzeczywistości. To opowieści z czasów, kiedy nie było jeszcze współczesnej fizyki i debat uczonych nad kwantowymi anomaliami lub równoległymi rzeczywistościami, a jednak incydenty z tamtych czasów opisują dokładnie takie wydarzenia. O ludziach, którzy zniknęli w dziwnych okolicznościach, a kiedy wrócili, nie tylko było widać różnicę w ich wyglądzie, jakby czas dla nich płynął inaczej niż dla pozostałych ludzi. Niekiedy doświadczali zdarzeń, odwiedzali światy i miejsca, żeby to ująć w jednym zdaniu: - "nie z tej ziemi". Przeważnie po powrocie umierali dość szybko i niespodziewanie, musiało to także mieć jakąś przyczynę. Temat nie do wyczerpania w jednym artykule, temat, który wiąże się z najdziwniejszymi kreaturami pod wspólną nazwą trickster, takie wydarzenia, towarzyszą nam od zarania dziejów.


Komentarze

  1. Kolejny świetny art!
    Doskonale rozumiem próby sięgania do fizyki w celu wyjaśnienia własnych dziwacznych doświadczeń, ponieważ do wyboru jest nomenklatura ezoteryczna, fizyczna, lub jakaś własna. Bardzo trudno jest sensownie opisywać coś, co każdy w zależności od własnych sympatii określa inną terminologią i nie ma żadnego systemu badawczego danego zakresu zjawisk, a przynajmniej nie jest on szeroko znany.
    Z zasady unikam publikacji w których autor nie parający się fizyką używa terminu 'kwantowy', ale z tego co widzę, w przypadku książki wspomnianej w tym artykule zrobię wyjątek i przeczytam:)


    Pozwolę sobie tutaj przytoczyć cytat, który odnosił się co prawda do podróży bohatera J. Campbella, ale wydaje mi się, że każdy, komu zdarzyło się doświadczyć czegoś dziwnego co zasiało w nim ziarno ciekawości, jest takim właśnie bohaterem:
    "Jak jednak uczyć tego, czego nauczano właściwie a uczono się niewłaściwie tysiąc tysięcy razy, przez wiele tysiącleci istnienia ludzkości pogrążonej w szaleń­stwie rozsądku? Jak przedstawić na dwuwymiarowej płaszczyźnie formę trójwy­miarową albo dać trójwymiarowy obraz wielowymiarowego znaczenia? Jak przetłumaczyć na język znający tylko terminy „tak” i „nie” objawienia, które każda próba zdefiniowania pary przeciwieństw rozbija w pył i pozbawia wszelkiego znaczenia? Jak przekazać ludziom, którzy uparcie wierzą jedynie świadectwom swych zmysłów, przesłanie stwarzającej wszystko pustki?"

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. * Zjadło mi słowo, miało być:'Jednak z zasady unikam publikacji w których (...)'

      Usuń
    3. Do Gwylllion Sięgnięcie do fizyki kwantowej narzuciło mi się tutaj samo. Kiedy przeczytasz uważnie moje przygody sam zauważysz dobitne ich podobieństwa do przeprowadzanych doświadczeń i obserwacji obiektów w wielkiej skali mikro i ich zachowania. Współautorka tej książki w niej trzyma się nauki tłumacząc moje doświadczenia, w innych swoich publikacjach tak jak zauważasz, że inni ludzie zaczynają wtrącać słowo kwanty do dawnych ezoterycznych wniosków, od których ja osobiście uciekam. By dojść do prawdy musimy wyzbyć się tych wszystkich starych nawyków. Nie śpieszyć się tak by zamykać w nich sprawę, zdać sobie z tego sprawę, że ona nas przerasta, ostrożnie iść naprzód, Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    4. Dziękuję że się podobało. Ja niestety niewiele mogę powiedzieć, a jeszcze mniej dyskutować z fizykami. Wiem że różne anomalie się zdarzają i chętnie czytam przemyślenia na ten temat. Pozdrówka!!!!

      Usuń
    5. A ja dziękuję za to, że Pan umieścił tutaj ten temat. Jeśli chodzi o dyskusję z Fizykami to ja przeciwnie, wręcz marzyłabym sobie o tym. Przecież fizyka to jest fundamentalna nauka o zjawiskach w świecie. A to co naukowcy badają i rozważają my obserwujemy i tak było zawsze. Myślę, że ja sama zaobserwowałam coś co im mogłoby się przydać za jakąś wskazówkę do rozpracowania tak trudnych zagadek, z którymi obecnie się mierzą. Być może Pan zauważył że do sprawy podchodzę bardzo poważnie, że absolutnie nie chcę robić sobie reklamowej sensacji , a wyjaśnienia ludzi patrzących na sprawę pod tym kątem mnie nie zadawalają. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. https://nto.pl/zaginal-w-bielawie-na-dolnym-slasku-dwa-dni-pozniej-wyszedl-z-lasu-kolo-nysy-policja-przekazala-go-rodzinie/ar/c16-17892293.

    https://nowinynyskie.com.pl/artykul/szczesliwy-final-poszukiwan/1476765.amp


    Ciekawy przypadek, przeszedł 50 km i nie wiedział jak się tam znalazł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Bardzo ciekawe, dwa dni wzięło mu pamięć, i to rzeczywiście mocno bo tamte lasy to nie puszcza. Tu i tam ludzie i zabudowania. Pozdrówka.

      Usuń
  3. Co do tych 5 bombowców, to pamiętam, że w latach 90. w Wiadomościach podano, iż znaleziono ich wraki gdzieś na dnie. Próbowałem niedawno znaleźć coś na ten temat wpisując różne frazy w necie, ale bez powodzenia. Może ktoś coś kojarzy o tych Wiadomościach?

    Książkę czytałem i mi się podobała, ale teraz po głębszym namyśle stwierdzam, że jednak nie bardzo w to wierzę. Jest zbyt odbiegająca od podobnych tego typu przypadków - dotyczy tylko jednej osoby i nikogo z jej otoczenia, co jest podejrzane. Podobnie jak to, że jej współautorka, DAD, potem w wywiadach opisywała swoje rzekome niezwykłości ze znalezionym cudownie (czy wręcz zmaterializowanym na nowo) pierścionkiem czy czymś takim. Tak jakby przeszły te cuda na nią.
    Widziałem kilka dłuższych wywiadów z nią i bardzo mi się nie podobała jej postawa - wręcz trollowanie dyskusji poprzez popisywanie się specjalistycznym żargonem, co u rozmówcy (wtedy był to Jackowski) powodowało blokadę, poczucie niższości i w wyniku postawę kolankowo-łokciową, co zabiło rozmowę, a ze strony DAD było zupełnie niepotrzebne, bo można było rozmawiać po ludzku. Do tego dochodzi skrajny materializm (wszystko jest materią, dusza i światy duchowe również) oraz bardzo niesympatyczne poglądy na temat aborcji - DAD skrobałaby wszystko gdzie tylko można i ile wlezie i ręka by jej nie drgnęła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edit: miałem na myśli panią D. A-R, nie jak błędnie napisałem DAD.

      Usuń
    2. Proszę Pana tu Danuta Dudzik, piszę anonimowo ponieważ jeszcze się tutaj nie zalogowałam. Ja nie zgadzam się z Panią Rutkowską w podobnych kwestiach do Pana. W tej książce pisanej razem ze mną nie prezentuje ona jednak takiej postawy jak w ostatnich latach. Ja kocham obecną naukę, fizykę kwantową i teoretyczną, ponieważ naprawdę daje ona wgląd w struktury rzeczywistości i poszerza nasze myślenie. Nie jest to fizyka materialistyczna. Tak jak napisałam te zjawiska, z którymi ja się spotkałam są jakby odbiciem obserwacji zachowania się najmniejszych obecnie cząstek( porcji/kwantów) obserwowanych w CERN. A te obserwacje potwierdziły wiele wcześniejszych naukowych hipotez, do łask powrócił np. Hugh Everett. Nie musi Pan wcale wierzyć w to co opisałam. Nie chodzi mi o to żeby mi ktoś uwierzył i absolutnie by wychwalał moje zdolności. Zawsze krzyczę, ze to co się działo było ponad moją wolą, niczego nie wywoływałam, nic nie kombinowałam, zawsze mnie zaskakiwało. Ja od 1996 roku to piszę, chcę by jak najwięcej ludzi się sprawie przyjrzało. Uważam, że nikt do tej pory tak wielu anomaliom się nie przyjrzał w taki sam sposób jak ja. Odpowiedzi nie dała nam dotąd żadna religia ani ezoteryka, czy jakieś odwieczne sztuczki rytualistów udających, że oni to znajdą prawdę i wiele mogą. Do wtajemniczonych nie pozwolę się dopisać, bo dla mnie liczy się tylko fakt i prawd. I np. nie jest prawdą, że nikt z mojego otoczenia nie brał w tych moich doświadczeniach udziału. Było wielu obserwatorów, ale nikt także ja wtedy nie umiał tego zrozumieć, nie wiedział co się dzieje. Często kończyło się na strachu i wytrzeszczonych oczach naszych wspólnie. Niech Pan sam powie kto w latach 70-ych ubiegłego wieku przyjąłby do wiadomości np. taką możliwość jak podróże w czasie? Bo ja takich nie znam.. Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Przepraszam, w Internecie piszę od 2006 roku nie 1996, zaczęłam od FN.

      Usuń
    4. Panie Arku miał Pan bardzo dobry pomysł, by połączyć nasze rozmowy ze Zbyszkiem w temacie. Można je odnaleźć np. na forum Czytelników Nieznanego Świata. Wyjaśniłyby one np. komentującemu wyżej moje stanowisko odnośnie tej uwagi "skrajny materializm, wszystko jest materią, dusza i światy duchowe również". Naprawdę współautorka rozpędziła się po tej naszej książce i dosłownie miesza światy duchowe z prawdziwymi światami i rzeczywistościami. Cała ta wiedza jak tworzy się materia, co odpowiada za skupienie się jej w coś i same akty tworzenia , skąd i z jakiej informacji oraz wartości się rodzi jakby teraz przepadła, podobnie jak wyższe uczucia, emocje, osobowość człowieka, a liczy się dla niej tylko wiedza, ilość nagranych plików na dysk - bo nauka, bo sztuczna inteligencja na takiej zasadzie działa. Najbardziej zdenerwowało mnie w jej wywiadach przekonywanie, że odkryła sposób na połączenia wielowymiarowe i trzeba z nich korzystać, każdy może i to sięgać tam bez ograniczeń, itp. A ja chcę by wiedza z "Kwantowej rzeczywistości" nie została przekręcona, by moje rzeczywiste podróże do rzeczywistych światów mieszane były z podróżami świadomości, czy właśnie duszy, bo to nie jest to samo. To są dwie różne sprawy pomimo tego, że są one od siebie zależne i mocno ze sobą związane. Rzeczywistość jest holograficzna jednak rzeczywistością możemy nazwać dopiero gotowy "produkt" natomiast to co dzieje się w 'Projektorze" i jak jest ona Programowana nie odgadnął dotąd żaden człowiek i nie ma co się tutaj "Mądrzyć".

      Usuń
    5. Dziękuję za ustosunkowanie się do komentarza. Pani książka jest bardzo ciekawa i czyta się ją jednym tchem. Mnie zastanawia, że inne osoby nie doświadczały tego co Pani. Wyżej napisała Pani, że to nie były żadne podróże świadomości, tylko rzeczywistość. Była tam scena gdy zeszła Pani po nieistniejących schodach, a inni widzieli Panią w powietrzu (te schody były tam dawniej). Przepraszam jeśli może coś pokręciłem, ale nie pamiętam już wszystkiego dokładnie.
      Dlaczego zatem inni nie doświadczyli tych schodów, a widzieli tylko Panią, skoro nie była to rzecz odbywająca się w umyśle, tylko realnie? Wszyscy tam obecni powinni doświadczyć tej minionej rzeczywistości zamiast widzieć Panią w powietrzu.
      Czyżby tylko Pani została "wyjęta" ze swojej rzeczywistości", przeniesiona w przeszłość, a obserwatorzy z nieznanych przyczyn widzieli Panią cały czas, nie zdając sobie sprawy, że jest Pani w innym czasie i właśnie schodzi Pani po nieistniejących już schodach, których jednak nie widzieli, bo dla nich płynęła Pani w powietrzu?

      Podobnie z tym autobusem. Z tego co pamiętam, to tylko Pani go doświadczyła, a inni nie. Musiałbym sobie odświeżyć lekturę, gdyż wielu niuansów nie pamiętam, a teraz nie mam tej książki w domu.
      W każdym razie serdecznie Panią pozdrawiam.

      Usuń
    6. Dzień dobry! Nie tak to było z tymi schodami. Z grupą młodzieży wychodziliśmy z domu, oni poszli w właściwą stronę balkoniku po której one się znajdowały, a ja w drugą. Nie było tam poręczy więc powinnam spaść. Nie widzieli mnie wtedy, że płynę w powietrzu. Był wieczór. Spotkaliśmy się na dole i oni dziwili się bardzo dlaczego nic mi się nie stało i tam zwyczajnie sobie stoję, w jaki sposób. Po latach dopiero łącząc te przypadki orientowałam się w widzianych wcześniej przeze mnie zmianach, czy to w wyglądzie budynków, czy terenu. Uderzyła mnie niesamowita dokładność widzianego przeze mnie ćwierć wieku wcześniej, moja interakcji z tym wtedy co dopiero miało nastąpić i się wykształcić. W ten sam sposób uwierzyłam, że nawiedzającą mnie kobietą w młodości byłam ja sama z okresu mojej przygody z tętniakiem i granicą śmierci(2005 rok). Rozpoznałam się po wyglądzie, fryzurze, ubraniu i nawet po wiedzy mi przez nią przekazywanej, którą już wtedy miałam. Jest zamieszanie w moich przygodach, dlatego selekcjonowałam też je w książce do odpowiedniego rozdziału. Właśnie by nie było takiego zamieszania. Bo inaczej miała się ta sprawa podczas moich spotkań z duchami( popularnie) lub mam tu wątpliwości, że są to w ogóle przybysze z poza naszego świata, a nie tylko czasu. To tam, gdy poniósł mnie zmarły przyjaciel, towarzyszący mi ludzie widzieli, że ja się unoszę, a jego nie widzieli. Kobieta ja z przyszłości rozmawiała z wieloma ludźmi z mojego otoczenia, nawet kupowała lody w cukierni, zamawiała taksówkę( o tego jeszcze tam nie opisałam) przyniosła dziwne radio do naprawy do mojego domu i rozmawiała z rodzicami. Ja naprawdę nie spałam przez te długie lata i krok po kroku, każdy szczegół sprawy solidnie rozpatrywałam, to nie jest opowiastka pod publikę.

      Usuń
    7. miało być podniósł mnie a nie poniósł, przepraszam

      Usuń
    8. Dziękuję za wyjaśnienia i przepraszam, że coś pokręciłem. Takie detale szybko uciekają z pamięci. Planuję jeszcze raz przeczytać Pani książkę.
      Pamiętam, że spotykała Pani swoją wersję z innego czasu. Czy te rzeczy ustały? Jakie ma Pani na te rzeczy wytłumaczenie? Czy tamta wersja istnieje gdzieś równolegle i jest tak samo rzeczywista? Dlaczego przyszła do Pani? Z pewnością ma Pani rozmaite refleksje, byłoby bardzo fascynujące ich przeczytanie.

      Usuń
    9. Mam mnóstwo refleksji, rozsiane po różnych forach moje komentarze przez te lata powinny sięgać miliona. Ostatnio spisałam je na 100 stronach bardzo drobnego druku i zamierzam wysłać do wydawnictwa, ale waham się czy to zrobić, bo kimże ja jestem, nie mam Dr przed nazwiskiem. Dlatego najprostszą drogą od lat dla mnie jest pisemna rozmowa z ludźmi, których ciekawią te kwestie. Spotkania ustały i taki paradoks pewnie dlatego, że teraz mam przygotowanie i wiedziałabym o co siebie wypytać i jak rozmawiać. Zaraz narzuca mi się przy tym wytłumaczenie zmarłego kiedy zapytałam go kim on naprawdę jest - "Gdybyś to wiedziała, to nasza rozmowa nie byłaby możliwa" - no i masz.. Te wersje dotyczące naszej linii czasu i rozciągania jej wydają mi się jakimś równoległym zapisem na gotowe i jest rzeczywiste - nie ma zmian wszystko jest już tam takie jakie będzie. Wydaje się, że kontakt był po to żeby przerwać tę linię z powodu nieszczęść i ich konsekwencji z jakimi musiałam się zmierzyć i właśnie tutaj .. by przejść na jeszcze inny kierunek alternatywną rzeczywistość bez nich. Bardzo ważne jest, że nawet śmiercią można się pomiędzy nimi zamienić tak, że na tej linii rzeczywistości nikt by nawet nie zorientował się, że do czegoś takiego doszło. Wydaje się, że i Ziemia ma swoje bliźniaczki, swoje inne kopie/ odbitki tak samo holograficzne jak nasza. Mam bardzo dużo spostrzeżeń odnośnie manipulacji w tych hologramach, gdzie zmienione widzenie bierze się za prawdę, bo niby są to podobne doznania, jednak produkuje je tylko nasz mózg lub ktoś kto steruje tutaj tym naszym postrzeganiem.. Dlatego dobieram się do okultystów, satanistów, szyszynki i trzeciego oka gdzie te praktyki kierują nas właśnie w te samą stronę co dobrze nam znane halucynacje. No i mam problemy, ciągłe kłótnie z nimi i ataki - ale wytrzymam bo jestem jak Zbyszek mi napisał "rozrabiarą" wtedy kiedy na pewno wiem, że to ja mam rację. :) Mam mnóstwo doświadczeń w tym temacie choć nie chętnie je opisuje, to wreszcie kiedyś mogę tak kawę na ławę im wyłożyć dla poparcie dlaczego ja nie pozwolę się już im oszukać. W ogóle to jest naprawdę temat morze.. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hej tu Zbyszek Mrugala. To tutaj skryla sie rozmowa:) Obie Danuty lubie i nie widze sprzecznosci w tym co obie mowia. Sa czyms innym zainteresowane, stad ta roznica. Ze wszystko jest swiatem fizycznym tez jest fajne, zwlaszcza iz wszystkie dymensje laczy wspolna przestrzen. Mowa wiec moze byc o wypelnieniu przestrzeni czyms , co swiadomosc grupuje na swiaty. Inni dla ulatwienia nazywaja je swiatami duchowymi, w odroznieniu od tego do ktorego jestesmy dostrojeni za zycia. Nie mam sily czytac tych wszystkich ksiazek ,ale jak dla mnie fajnie pisza obie Danuty. tez tafiaja mi sie teleportacje i moge poswiadczyc iz sa mozliwe. Co do duplikatow swiatow fizycznych , to jestem ostrozny, gdyz mysle iz ten nasz, to tak samo jest pokrecony, co wszystkie inne, ktore sa ze saba pokr. Osoecone. Osobiscie mysle, iz zaden nie jest na tyle prawdziwy tak nawieki, , by sie o niego zabijac, wieki i wszystkie istnieja tak troche od biedy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej też mi się podoba co piszesz Zbyszku od lat i przemawia to do mnie . Te światy duchowe to jest cały wielki program plików w tym wielkim żywym systemie z których wytwarza się rzeczywistość .gdybyśmy wiedzieli jak to dopiero byłby sukces ale widocznie nie możemy ro,wiązać tych i tyłu algorytmów. Starania przynoszą więcej złego niż dobrego i to dla nas samych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy ale jestem tu dziś tylko chwileczkę i z doskoku.

      Usuń
  6. Zbyszek Mruugala. Z tymi plikami to jakby mowic, iz komputer ze stolikiem na ktorym on stoi to pliki a one zaledwie malutkim zbiorem informacji. Stad raczej malo trafione.Wszyscy sie glowia jak to zrobione. Fizyczny swiat to raczej jakas nowosc, gdyz te stare swiaty duchowe istnieja o wiele dluzej. Choc to jest wiadome. Jestem za tym, iz to my je robimy wspolnie, wszystkie istoty duchowe, jak to okreslil R Monroe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbyszku, światy fizyczne to jest nowość i ja się na nie uparłam, a wszyscy chcą rozpatrywać tylko światy duchowe i jeszcze twierdzić, że innych prawdziwych tak jak nasz to nie ma. Przeżyłeś teleportacje, ten temat jest o zniknięciach, to jak to się dzieje - te nasze ciała rozpuszczają się wtedy podczas takich incydentów w duchowości? Przecież tu mamy ten największy zgrzyt i każdy chyba zdaje sobie sprawę, że jednak w tych teoriach niby tak wypracowanych coś jest nie tak. Nasz świat jest tak samo pokręcony jak inne - nasz świat jest tak samo jak te inne fizyczne światy holograficzny i dlatego to wszystko się ludziom miesza w głowie. W szczególności tym, którzy myślą, że oni to są ci naprawdę prawdziwi a wszystko inne jest ulotne i duchowe, więc nijakie. A jesteśmy tylko malutkim zbiorem informacji i jednym z wielu zbiorów - wykorzystuje tu Twoje słowa do swojego pojmowania. :) Tak tworzą się bąbelki na oceanie, co nie znaczy że sam ocean nie istniał najpierw. Nie mamy też pojęcia o tym jak jest on ogromny i ile takich bąbelków woda w nim może utworzyć. Co jednocześnie nie oznacza też, że my zamknięci w tym jednym bąblu bez tego oceanu cokolwiek możemy zdziałać, jeszcze bez współpracy i zgody z Nim.

      Usuń
  7. Bąbelki na oceanie może to tak. Nie lubię poszufladkowania sprawy przez Monroe.Nasz system wartości, nagrody, kary, zamykanie w obszarach, potem mamy modne że sami sobie wybieramy następne życia,to wszystko jest oparte tylko o samowolę i chęć zarządzania. Tymczasem to są za wysokie progi na nasze nogi.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.