Folklor a fenomen uprowadzeń przez "kosmitów".

Czytając artykuły związane z folklorem, także te przypadki tak niewiarygodne, które według niektórych   są tylko bajeczkami wyssanymi z palca, i porównując je do tzw. uprowadzeń przez "ufitów", człowiek może mieć wrażenie, że to jakiś pokrewny fenomen. Dobrze, może nie w całości, kiedyś — poczynając od średniowiecza do początku XX wieku, wróżki, gnomy nie widywano aby wysiadały z pojazdów UFO, lecz powodem może być to, iż my ludzie wtedy nie byliśmy jeszcze w odpowiedniej erze, czasie, aby ten atrybut móc wykorzystać. Być może nic nie dzieje się przypadkowo, lecz wszystkie okoliczności są skrzętnie wykorzystywane, od postępu technologicznego aż po nastroje polityczne, a kto wie, może i te są sterowane przez istoty "nie?ziemskie".

                                                        Brian Froud, "Pixies" 

Wiara w istnienie "tajemniczego ludu" żyjącego w innym wymiarze, dostępnym poprzez portale w górach, lasach czy starożytnych kopcach grobowych, jest rozpowszechniona niemal na całym świecie, a szczególnie w północnej części półkuli (Europa i Ameryka Północna). Szczególnie bogata pod tym względem jest szkocka tradycja ludowa, która nazywa takie byty Sith lub "Dobrzy Ludzie" oraz irlandzka, tu.: Sidhe czy Gentry. W Anglii znane są jako Fairies, we Francji jako Fees, a we Włoszech jako Fatae. W Polsce mamy także kilka nazw, najbardziej powszechne to: boginki czy mamuny. 

W folklorze europejskim mamy liczne świadectwa, kiedy to ludzie dobrowolnie lub pod przymusem dostali się do owego tajemniczego świata, zamieszkanego przez "tajemniczych ludzi". W niektórych źródłach możemy poczytać o tym specyficznym rodzaju odwiedzin polegającym na uprowadzaniu nowo narodzonych dzieci i kobiet w celu wykorzystania ich jako pielęgniarek w "podziemnym królestwie".

Robert Kirk w jego kluczowym dziele "The Secret Commonwealth" (Tajemne Królestwo), napisanym pod koniec XVII wieku, opisuje przekazane mu opowieści — niektóre nawet z pierwszej ręki:

"...wśród przewinień, czynów przestępczych i grzechów, które Podziemni mają w zwyczaju popełniać — jest ten polegający na kradzieży pielęgniarek dla swoich dzieci, albo ten inny, który polega na zabieraniu naszych dzieci (może być dlatego, że są dziedzicami ziemi w tych niewidzialnych dobrach), z których nigdy już nie wracają".

Już z tego cytatu można wywnioskować mityczny motyw pielęgniarki boginek, który jest dość rozpowszechniony na całym świecie, w Europie, rejonach Azji aż po Japonię, a także na amerykańskim zachodnim wybrzeżu. Nie jest zbyt jasne, dlaczego owe dzieci muszą być wychowywane z pomocą ludzkich matek. Szkocki folklor wyraźnie wskazuje, że takie dzieci nie mogłyby przetrwać bez pomocy ludzkich pielęgniarek.

Inną cechą wróżek było zastąpienie porwanych dzieci odmieńcem, który w zagranicznej literaturze nosi ciekawą nazwę: "trwały obraz". Graham Hancock w swojej książce pt.: "Szamani" pisze:

"Magiczne istoty nie tylko uprowadzały zdrowe i szczęśliwe dzieci, ale zastępowały je nie całkiem ludzkimi istotami", które folklorystyczne opracowania opisują jako "chude i niespokojne, brzydkie i źle ukształtowane, słabe, ale niezwykle żarłoczne, nastrojowe i zawsze niezadowolone".

Te cechy znamy także i w Polsce. Opisywany był jako: "żarłoczny i agresywny, brzydki, głośny i ciągle krzyczący, o wielkim apetycie, wielkim brzuchu, niemówiący zrozumiale, zachowujący się gwałtownie i dziwnie". W "Ilustrowanym przewodniku po Pieninach i Szczawnicy" znajdziemy również ciekawą wskazówkę " Podmieniały nowo narodzone dzieci i porywały kobiety w połogu". Zieleniewski w swojej pracy z 1845 r. pisze.: "boginki pojawiają się w parach wraz z towarzyszącym im mężczyzną w rogatej czapce: grupa ta wchodzi i uderza matkę w twarz albo bije się z nimi, po czym zabiera zdrowe (nieochrzczone) dziecko i zostawia dziecko chude, krzykliwe." "Włoska wersja" odmieńca nosi te same cechy: żarłoczny, brzydki, nieustannie płaczący, posiadający nieproporcjonalne kończyny, śmiejący się w dziwaczny sposób.

Irlandzka tradycja mówi o odmieńcach, że: "to karły lub zdeformowane dzieci, które są przechowywane przez wróżki, aby podmienić je w zamian za zdrowe dzieci, które porywają, aby odnowić swój ród". Według słów profesora Haddona kidnaperstwo miało za zadanie "odnowienie rodu" lub "odnowienie krwi".

Trzeba zaznaczyć, że dziś uważa się, że pojęcie odmieniec to nic innego jak przesądy spowodowane ignorancją. Wiele chorób równie często, co błędnie, przypisywano wrogości wróżek, np. udar mózgu (stroke) to nic innego jak skrót od "fairy stroke", czy "fairy shot", który "spadał niewidocznie na ludzi lub zwierzęta i przekształcał je w posąg bez życia i z minimalnymi funkcjami. Inni naukowcy zaproponowali wyjaśnienie, że odmieńcy byli faktycznie dziećmi, które urodziły się autystyczne lub zdeformowane, czy źle traktowane przez członków rodziny z powodu nieznajomości "prawdziwej medycyny". Czytając jednak zapisy minionych wieków (a nawet ostatniego), wydaje się, że choć zapewne wiele przypadków jest oczywistych i odmieńców można interpretować w tym sensie, jednak niektóre incydenty są trudniejsze do rozszyfrowania. Chodzi tu o przypadki, w których świadek twierdzi, że otrzymał nocne odwiedziny nieznanych / dziwnych postaci, które rzekomo zastąpiły zdrowe dziecko odmieńcem. Hancock na przykład podaje taki incydent, którego nie da się wyjaśnić za pomocą racjonalnych czy naukowych ustaleń. Dotyczy on norweskiej mleczarki o imieniu Anne, która właśnie urodziła jak najbardziej zdrowe dziecko, gdy pewnej nocy zobaczyła włamującą się do jej pokoju kobietę ubraną na czarno. (Czyżby znów Kobiety w Czernii?😋 ) 

"Kobieta miała na rękach dziecko. Podczas tego wstrząsającego spotkania Anne była jak sparaliżowana i nie mogła się ruszyć. Dopiero po incydencie zdała sobie sprawę, że jej dziecko zniknęło, a na jego miejscu był brzydki, chudy, garbaty bachor. Zastępstwo rosło ... w idiotę, który muczał jak wół. Anne nigdy więcej nie zobaczyła swojego dziecka"

Również niesamowita historia a wydarzyła się na wyspie Skye, Evans-Wentz pisze:

"Pewna starsza pielęgniarka zasnęła przed kominkiem z dzieckiem na kolanach. Matka, leżąc w łóżku, zobaczyła ze zdumieniem jak w pewnym momencie, trzy dziwne małe kobietki wchodzą do pokoju i podchodzą do śpiącego dziecka. Ta, która wydawała się przywódczynią, miała zamiar zdjąć z kolan   niemowlaka, gdy jedna z pozostałych zawołała: "Och, zostawmy go, już tyle ich wzięłyśmy!" wtedy ta pierwsza odpowiedziała: "Niech tak będzie. .... "

Cofając się do średniowiecza, coraz częściej spotykamy w folklorze brytyjskim opowieści o dzieciach uprowadzonych przez istoty nadprzyrodzone, na przykład przez wróżkę Melusinę - bóstwo wodne. Tutaj znów są wskazówki o kobietach sprowadzonych do krainy baśni, aby "pielęgnować podziemne dzieci lub być świadkiem ich narodzin". I dalej:

"Pielęgniarki, które ponownie udawały się do świata wróżek, aby doprowadzić wróżkowe dzieci do światła, zwierzyły się, że matki, czasami nie były wróżkami, ale ludźmi, którzy "wcześniej zostali uprowadzeni i przywiezieni do tej krainy"

Wynikałoby z tego, że dzieci, którymi uprowadzone pielęgniarki muszą się opiekować w "krainie wróżek", nie są dziećmi boginek, albo przynajmniej nie do końca. To prowadzi do kwestii  cielesnych  związków między wróżkami i ludźmi, oraz hipotezy o "odnowieniu pochodzenia" lub "odnowienia krwi".

Zgodnie z niektórymi szkockimi wierzeniami Sith nie posiadały duszy (cokolwiek rozumie się przez to pojęcie), ale mogłyby ją "uzyskać" poprzez "cielesne" poślubienie lub spółkowanie z człowiekiem. Stąd porwania i przymusowe spółkowanie kosztem ludzkich żywicieli, służyło   do produkcji hybrydowego potomstwa. Takie wierzenia są też rozpowszechnione w różnych częściach świata, np. w Amazonii czy na Dalekim Wschodzie (Japonia, Indonezja). Tu przychodzą na myśl liczne przypadki, które znamy z literatury o fenomenie UFO. Takie rzekome uprowadzenia zwykle tłumaczy się tym iż istoty z innych czasoprzestrzeni dążyłyby do, jeśli można tak powiedzieć, "pełniejszego ciała". Innym cytatem: "celem uprowadzeń ludzi byłoby ukonkretnienie, wzmocnienie własnego rodu, "dawką fizyczności ludzkiej", dzięki kojarzeniu i hybrydyzacji genetycznej."  Byłoby to osiągnięcie bardziej "cielesnego" lub może stabilnego stanu fizycznego tych istot.

Muszę powiedzieć, że bardzo się mile zdziwiłem, czytając że tezę tę popiera większość specjalistów od europejskich, a zwłaszcza brytyjskich tradycji ludowych, w tym folklorysta Piotr Rojcewicz, według którego:

"... najbardziej znacząca forma uzależnienia i działań, wyraźnie dotyczy ich ewolucji genetycznej. Ludzie są im niezbędni, ponieważ są zdrowi."

Między XIX a XX wiekiem irlandzki poeta W. Butler Yeats pisał, że sidhe (wróżki) miały " miały potrzebę ludzkiej siły fizycznejZ tego powodu często uwodziły i kojarzyły się z mężczyznami, by w Tajemnym Królestwie przeprowadzać "hybrydowe" ciąże". Diane Purkiss wtóruje: "Wróżki... potrzebują krwi. Potrzebują nowej krwi". Tego samego zdania jest Katherine Briggs, według której wróżki miałyby dążyć do "ożywienia swojego podupadłego rodu świeżą krwią i ludzką siłą, posuwając się nawet do porywania mężczyzn, sprowadzania ich do swojego królestwa i oferowania im wróżkowego jedzenia i picia, które według wierzeń utrzyma gości w podziemiach przez dłuższy czas." Jean Markale w książce pt.: "Cuda i tajemnice średniowiecza" podobnie zauważa: "Wróżki potrzebują ludzi, być może po to, by zregenerować swoją rasę, której grozi bezpłodność [...] Wiemy też, że uprowadzają ludzkie dzieci, by uczynić z nich niezwykłe istoty, przekazując im swoją wiedzę i magiczne moce."

I cytat Vallee z "Passport to Magonia":

"Motywem przypisywanym wróżkom w norweskich opowieściach jest zachowanie i doskonalenie ich rasy. Z jednej strony przez odprowadzanie ludzkich dzieci, by były wychowywane wśród elfów, a z drugiej przez zbieranie mleka i ludzkich matek do opieki nad własnym potomstwem. "

Wierzenia te odbijają się również echem w pracach R. Kirka, który stwierdza:

"to pożywienie, które zabierają ludziom, przynoszone jest do ich domów tajemnymi drogami, zręcznie przenoszą esencję mleka od krów sąsiadów do swojej kadzi z serem za pomocą magicznego długozwojnego drutu".

Prałat dodaje, że członkowie "Tajnego Ludu" swoją "bronią" "Przebijają również krowy i inne zwierzęta, które podobno zostały "ugodzone przez elfy...... Gdy umierają, bierze się ich najczystszą substancję, a dokładniej części powietrzne i eteryczne, najbardziej duchowe, ważne dla przedłużenia życia..."

Niektórzy badacze łączą takie uprowadzenia z naukami hermetycznymi. M. Krejis pisał:

"Jak wszystkie żywe istoty elementarne potrzebują pożywienia, które wchłaniają z ciał ludzkich lub zwierzęcych, które pomagają w swoistym opcjonalnym mutualizmie w walce o byt. [...] Można je w pewnym sensie utożsamić z astralnymi wirusami, które rozmnażają się w żywych istotach, przenosząc ich genom i zmieniając ekspresję fenotypową zgodnie z ich naturą. Są więc żywymi myślami odciśniętymi w pewnych cechach; duszami embrionalnymi należącymi do niezwierzęcej linii ewolucyjnej, ale dość podobnej do roślinnej. "

Tu jeszcze inny przypadek z książki wielebnego R. Kirka: 

"Żyją jeszcze kobiety, które opowiadają, że podczas porodu zabierano je, by niańczyły wróżki, a na ich miejscu pozostawała krnąbrna i żarłoczna postać samej siebie, jak ich lustrzane odbicie. Że niby tak nienasycony duch w ciele, w które się przyoblekł, najpierw udawał, że pożera organizm, który potem opuścił, jakby wygasł i odszedł stąd przez naturalną, zwykłą śmierć. Po odstawieniu dziecka od piersi pielęgniarka albo umiera, albo wraca do swojego domu, albo ma wybór pozostania tam. "

Z tego wynika, że z uprowadzeniem dziecka "pojawia się" odmieniec, ale podobnie, zostaje podmieniona kobieta, która jest "wzięta" jako pielęgniarka do baśniowej krainy, a jej "trwały obraz", który jak w przypadku odmieńca początkowo okazał się niezwykle żarłoczny, a później z jakiegoś powodu zmarł.

Podobne hipotezy mogłyby wyjaśnić rozpowszechnione na całym świecie teorie, zwłaszcza w szamanizmie, ale także w tradycjach orientalnych i naukach starożytnego Egiptu. Ciało fizyczne, w przeciwieństwie do ciała astralnego, pełni jedynie rolę jego "pojemnika". Tak jakby takie przypadki uprowadzeń kobiet i / lub wykorzystywania ich jako pielęgniarki odbywał się w dwóch różnych światach. Uprowadzone trafiają do krainy boginek, podczas gdy ich "fizyczna powłoka" pozostaje w naszym świecie. "Sobowtór astralny" jest tym, co Kirk nazywa "najczystszą substancją", "częścią powietrzną i eteryczną," dojrzalsza istota", z której "karmią się" wróżki.

Marco Maculotti wnioskuje podobnie:

"Na podstawie tych hipotez można by więc stwierdzić, że uprowadzona kobieta ponosiła ryzyko, braku możliwości powrotu do naszego świata. W czasie gdy przebywała w międzywymiarowym królestwie wróżek, jej powłoka została pozbawiona pneumy, co spowodowała nieodwracalną degradację. Ponowne połączenie " ciała astralnego" z ciałem fizycznym nie było już wówczas możliwe i nieszczęsna kobieta skazana była na utknięcie w innym wymiarze. Literatura opowiada o niezliczonych incydentach, o ludziach uprowadzonych przez wróżki, którzy nigdy nie powrócili — lub którzy alternatywnie powrócili do naszego świata po znacznych okresach, czasem nawet po kilku wiekach, co można nazwać: Missing Time"

W swojej książce pt.: "Mali ludzie", Janet Bord wskazuje na punkty styczne między mitologią odnośnie do "odnowienia linii" a współczesnymi hipotezami dotyczącymi uprowadzeń przez rzekomych załogantów UFO.

"Niektórzy twierdzą, że celem kosmitów jest stworzenie nowej rasy, aby później udoskonalić swoje potomstwo. Niektóre kobiety twierdzą, że zostały uprowadzone i zapłodnione przez kosmitów, którzy później powrócili, aby zabrać ich dzieci. "

Ogólnie mówiąc, wielu badaczy podkreśla związki między tymi dwoma zjawiskami, szczególnie w odniesieniu do "...niezdolności dziecka, jego ułomności, chyba że jest karmione   przez własną matkę." Podczas tych doświadczeń, ludzcy rodzice  hybrydowego potomstwa byli proszeni, aby wziąć na ręce swoje własne dzieci (lub  hybrydowe  potomstwo innych), aby je pielęgnować. Bawić się z nimi lub po prostu mieć z nimi kontakt fizyczny. Jedna z relacji uprowadzonej kobiety mówi, że zmuszono ją do objęcia młodej hybrydy: " dziewczynka wydawała się jakby odrodzona. Odwróciła się do Karen i telepatycznie przekazała   "dziękuję"". 

Przechodząc do fenomenu zjawiska UFO, wiemy o licznych relacjach, kiedy świadkowie widzieli na pokładzie statku, rozpoznawalne specjalne pomieszczenia, a tam hybrydowe niemowlęta (a nawet starsze dzieci). Uprowadzeni opowiadali, że zostali wyraźnie poinformowani " że powinni byli zająć się dziećmi ..." i że "te potrzebują swoich matek ...". "Muszą wiedzieć, że mają matki"".

John Mack wśród swoich pacjentów miał kilka przypadków, kiedy ludzie twierdzili, iż ich hybrydowe potomstwo zostało "wyprodukowane tam". Ci ludzie cierpieli na straszliwe poczucie winy, ponieważ zostali oddzieleni swoich dzieci. W sumie literatura ufologiczna jest bogata w incydenty związane z uprowadzeniem ludzi, hybrydyzacji i projekty biotechnologiczne bazujące na woli ulepszenia.

 Ale co by było, gdyby zabrać im latające pojazdy i ubrać w stroje dawnych boginek? Kto wie, jak dawny folklor byłby podobny do dzisiejszych "bliskich spotkań III stopnia". Cała ufologia jest zagmatwana i jeśli ktoś myśli, że wystarczy się tylko dłużej tym zająć, to znajdzie się jakieś rozwiązanie, muszę tutaj rozczarować. Ufologia jest jak najbardziej fascynująca, lecz, nie tylko sprzeczna, ale nawet (z naszego punktu widzenia) — nielogiczna. Warto tu nadpomnieć, że my może wcale nie jesteśmy w stanie pojąć, czego oni chcą. Koleżanka słusznie zauważyła w jednym ze swoich ciekawych komentarzy odnośnie do innego art.

"Poza tym ich mentalność może być dramatycznie różna od naszej co może generować z naszej perspektywy niezrozumiałe sytuacje. To że mają bardziej rozwiniętą technologię niż my nie musi świadczyć od razu o tym, że mentalnie są bardziej rozwinięci od ludzi, mogą być nawet mniej, albo w ogóle nie mieć pojęcia moralności nie wspominając o etyce."

Spotkania z załogantami UFO bardziej przypominają mi spotkania z istotami znanymi jako trickster, zmiennokształtni, kawalarze itp. Weźmy na przykład incydent Hillów z 1961 r. Jednym z najważniejszych aspektów tej historii — który, jak twierdzi wielu, dowodzi, że Hillowie spotkali prawdziwych kosmitów — jest ten związany z tak zwaną "Gwiezdną mapą", którą wspaniałomyślna załoga pokazała Betty. To właśnie saga o tej mapie przekonała całe rzesze ufologów, że tajemniczy porywacze byli mieszkańcami odległego o kilka lat świetlnych: Zeta Reticuli. Czy można sobie wyobrazić scenariusz, w którym, podczas podróży na Księżyc w 1969 roku nasi astronauci wzięliby mapę? Taki scenariusz jest trochę śmieszny, albo? A jednak oczekuje się od nas, że uwierzymy, iż kosmici używali takich starożytnych środków nawigacji w podróży do innego układu gwiezdnego. Na pewno pokazano jej "mapę", lecz powód, dla którego to zrobiono, był czysto teatralny. Całe to wydarzenie było starannie zainscenizowane. Zrobiono to, aby przekonać Hillów w sposób, do którego mogli się odnieść i który mogli zrozumieć: że byli to "kosmici".

Antônio Vilas-Boas, który został zaproszony na pokład UFO a później poproszony o odbycie stosunku seksualnego z atrakcyjną "marsjanką", czy to nie przypomina opowiadań o zabieranych mężczyznach do krainy boginek? Albo incydent z 1961 roku, kiedy to hodowca kurczaków z Wisconsin, Joe Simonton, twierdził, że spotkał kosmitów, którzy wylądowali na jego posesji w klasycznym statku w stylu spodka. Były to istoty o ludzkim wyglądzie i hojnie obdarowały oszołomionego gospodarza trzema naleśnikami, które jeden z członków załogi z radością przyrządził na swoim pozaziemskim grillu! Ciekawa kwestia związana z tym przypadkiem dotyczy właśnie naleśników, ich próbki dostarczono do Bazy Sił Powietrznych, a następnie do Departamentu Zdrowia, do analizy. Wyniki wykazały, że naleśniki były jak najbardziej zwyczajne, poza jedną rzeczą: były całkowicie bez soli. Jak znamy z legend i opowieści folkloru: wróżki nie mogły znieść soli. Przypadek? Może.

Inny ufologiczny klasyk to przypadek lądowania UFO w Rendlesham Forest, w Anglii, w grudniu 1980 roku. Sprawa dobrze opisana w literaturze ufologicznej. Mniej jest znane, że, na długo przed tym, jak "kosmici" pojawili się w tym mrocznym lesie, rejon Rendlesham był prawdziwym siedliskiem dziwnej aktywności. Duże, czarne koty, upiorne psy z czerwonymi, świecącymi oczami, duchy i widma, postacie przypominające dzikich mężczyzn, a nawet gigantyczny pająk w stylu Lovecrafta, terroryzowały las przez dekady. Czy to przypadek, że kosmici zdecydowali się na lądowanie w obszarze, który był nasycony od dawna dziwnymi zjawiskami?

Oczywiście to tylko wybrane przypadki, ale nie jedyne. Niektóre dzisiejsze pasują do tego, co boginki robiły setki lat temu, inne znów nie. Wydaje mi się, a raczej jestem przekonany, że postacie znane jako trickster działają, prowokują i pielęgnują nowe paradygmaty, umiejętnie przystosowują się do nowych epok i zawsze są o krok do przodu. My jesteśmy ich zabawkami, z których drwią, które wykorzystują w celach znanych tylko sobie. Czy kiedyś się to zmieni? Myślę, że nie, a jakie jest Wasze zdanie?




Starożytna mapa przedstawiająca miejsca luźno zdefiniowane jako  zamieszkane przez wróżki B. Sleigh 1918r.



Wykorzystano między innymi:
https://axismundi.blog/en/


Komentarze

  1. Wydaje się słuszne twierdzenie, które pojawiało się w kilku przesłaniach od rzekomych istot. Miało ono mówić iż póki nie widzimy tych istot na codzień i nie znamy celu ich działań - dopóty nasze życie ma sens i smaczek. Tak więc wnioskuję z tego, że w rzeczywistości jesteśmy ichniejszą farmą hodowlaną - ich pokarmem/substratem/narzędziem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Też mi się tak wydaje. Takie wierzenia są podawane na całym świecie, czy to w Japonii, Amerykach czy w Europie. To, że nam się wydaje, że jesteśmy na szczycie "drabiny", to tylko nasze widzimisię, nic więcej. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Zaczęłam czytać ten wpis z bananem od ucha do ucha, ponieważ temat bardzo mnie interesuje i totalnie zaskoczyło mnie trafienie na cytat z mojego komentarza! Miło mi, że moja myśl coś wniosła:)
    Natomiast odnośnie samego tematu, to niesamowite, że wiele wskazuje na to, że te istoty nie są tak materialne jak ludzie i z jakiegoś powodu potrzebują czegoś co my mamy, ale im najwyraźniej brakuje.  Oraz, że uprowadzenia nie do końca muszą dziać się na płaszczyźnie materialnej .
    Ostatnio odsłuchuję kanał Paulidesa i w jednym z odcinków czytał list w którym mężczyzna opowiadał historię swojej matki. Była uprowadzana w dzieciństwie przez podobne do modliszek istoty (zdaje się, że jej brat również) i proceder zakończył się, kiedy odkryła jak może je zabić. Stwierdziła, że tak jak one mają możliwość wpływania na nas mentalnie tak samo my możemy wpływać na nie. Więc zwizualizowanie sobie rozgniatania tej owadziej głowy podobno było wystarczająco skuteczne.
    Dla mnie jest to o tyle ciekawe, że pokrywa się z moimi doświadczeniami na bazie, których zauważyłam, że pilnowanie swoich emocji i myśli ma duże znaczenie w kontaktach z tymi dziwnymi zjawiskami/istotami. Odnośnie tego mam jeszcze takie przypuszczenie, że łatwiej im zaatakować ludzi, którzy mają rozproszoną uwagę, np. wpadają w swego rodzaju trans na spacerze, albo są na granicy snu, czy w jakimkolwiek innym stanie, który ułatwia ingerencję w umysł. Podejrzewam, że praktyka medytacji, która pozwala lepiej operować myślami i stanami emocjonalnymi może dawać umiejętności wystarczająco dobrej koncentracji żeby się bronić. Być może dlatego, kiedy na rancho Skinwalkera przybył człowiek, który zaczął tam medytować, to w jego stronę ruszyło coś przezroczystego i krzyknęło.
    Ciekawe co by było gdyby grupa osób z umiejętnością dobrej koncentracji, zaczęła medytować z konkretną intencją skupiając się na obszarze nad 'trójkątem' na ranchu Skinwalkera. Podejrzewam, że mogłoby to przynieść ciekawy efekt.

    Przypuszczam, że te istoty mogą czytać w naszych umysłach jak w książce, a nasze skojarzenia są dla nich jak słowa dla nas - więc przyjmują taką formę i generują obraz/dźwięki/etc jaki będzie odpowiedni do wywołania konkretnej reakcji emocjonalnej w danej jednostce. Np. mogą wiedzieć, że dany człowiek ma jakieś swoje prywatne wizje i rozumienie świata, np. wierzy w anioły, albo gnomy, albo ufonautów etc.

    Jeszcze odnośnie soli, to też się nad tym zastanawiałam podobnie jak nad żelazem, wodą, niektórymi skałami, światłem, oraz faktem, że te zjawiska są jakoś powiązane z polem elektromagnetycznym - może sól ma właściwości fizyczne z których nie zdajemy sobie sprawy, albo nie kojarzymy ponieważ nie jest to popularna wiedza. Grzebałam kiedyś w poszukiwaniu tego co te istoty lubią i znalazłam gdzieś informację, że podobno z metali lubią miedź - oczywiście nie wiem na ile trafna jest to informacja. Jak również nie potrafię tego przeanalizować, ponieważ za mało wiem z fizyki i chemii - ale pewnie ktoś kto się lepiej w tym orientuje mógłby dostrzec jakieś schematy.

    Na koniec wspomnę, że to co opowiada Bob Lazar o stabilnym pierwiastku moscovian oraz reszcie technologii ufo, nie wygląda na konfabulację. Co w sumie mogłoby wskazywać, że być może to nie Faeries udają ufonautów, ale ufonauci dla sobie znanych powodów udają baśniowe/mitologiczne istoty. Z drugiej strony obstawiam, że istnieje jedno i drugie a połączenia, które widzimy między tymi zjawiskami, mogą wynikać z czynników o których nie mamy jeszcze pojęcia - może kiedyś postęp nauki umożliwi wpadnięcie na odpowiedni trop.
    Chociaż ja bym się tutaj uważniej przyjrzała temu co opisywał np. Robert Monroe. Między innymi wspominał, że mógł przenikać przez wszystko z tylko jednym wyjątkiem - klatki Faradaya;)

    Świetny wpis (jak zawsze):)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Mam takie wrażenie, że oni preferują ludzi, którzy są trochę nadzwyczajni. Z jednej strony takich, którzy są jak najmocniejsi psychicznie, tak jak już nie raz pisałem — najlepsi z najlepszych — wojskowi, lekarze, zdrowi ludzie, o najlepszej kondycji, takich, których niełatwo zagiąć. A potem druga strona spektrum, ludzi, którzy cierpią na choroby psychiczne, upośledzeni — jakby taka cecha coś im dawała, coś specjalnego, trudno jednak powiedzieć dlaczego. Może kontakt z umysłem takiej osoby ma coś więcej do zaoferowania, może tacy są łatwiej do sterowania?

      Ludzie wierzyli, że różne rytuały pomogą im zapobiec przed wizytą takich istot, podobno boginki nie lubiły metalowych przedmiotów, i takie "talizmany" kładziono przy łóżku, żeby nie mogły uprowadzić dziecka itp.

      Niektórzy twierdzą, że takie istoty obdarzone są ciałem fizycznym, i że karmią się zapachami, tak jak np.: w tradycji tybetańskiej istnieje klasa duchów nazywanych "zjadaczami zapachów". Innym przykładem jest ofiara kadzidła, którą składali Egipcjanie, aby nakarmić ich, i w ten sposób utrzymać przy życiu. Jednak żaden znany organizm biologiczny nie może czerpać glukozy ani cząsteczek energii z dymu, czyli z materiału, który został już spalony, i nie może stanowić biochemicznego pożywienia. Dlatego ten, kto "karmi się" zapachami, może być tylko bezcielesnym bytem zdolnym do wyodrębnienia subtelnej części tego procesu. Ciekawe jest to, że wykorzystanie takich "pokarmów" znamy już od dawna, jako w celach pogrzebowych. Myślę, że może takie istoty naprawdę są bezcielesne, lecz dla swoich celów umieją przybrać jakąś cielesną powłokę, aby móc wyglądać i współdziałać z ludźmi.

      Dziękuję że wpis się podoba :) Pozdrawiam.

      Usuń
    2. " Myślę, że może takie istoty naprawdę są bezcielesne, lecz dla swoich celów umieją przybrać jakąś cielesną powłokę, aby móc wyglądać i współdziałać z ludźmi."
      Też tak mi się wydaje:)

      "Ludzie wierzyli, że różne rytuały pomogą im zapobiec przed wizytą takich istot, podobno boginki nie lubiły metalowych przedmiotów, i takie "talizmany" kładziono przy łóżku, żeby nie mogły uprowadzić dziecka itp."
      O to chodziło mi z żelazem, w moim poprzednim komentarzu. Przepraszam, trochę skrótowo nawiązałam do rzeczy, które są w jakiś sposób powiązane z tymi istotami.

      Odnośnie zapachów to nie słyszałam o tym - interesujące.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Z moich obserwacji wynika, że ów zjawisko "żywi się" substancjami rozpuszczonymi w mgiełkach/drobinkach pary wodnej. Dlatego zjawisko często widywane w okolicach wszelkich zbiorników wodnych, bagien etc.

      Usuń
    4. Niestety z tym pierwiastkiem 115, potem nazwanym moscovium (n. pol. moskow, symbol Mc) to była wpadka - miał być (zdaje się że nie tylko wg Lazara) trwały a po otrzymaniu okazało się że najtrwalszy izotop 289Mc ma okres półtrwania równy tylko ... 220 milisekund. Pozdrawiam

      Usuń
    5. Do Arka CZ: Piszesz: "Jednak żaden znany organizm biologiczny nie może czerpać glukozy ani cząsteczek energii z dymu, czyli z materiału, który został już spalony, i nie może stanowić biochemicznego pożywienia. Dlatego ten, kto "karmi się" zapachami, może być tylko bezcielesnym bytem zdolnym do wyodrębnienia subtelnej części tego procesu. Ciekawe jest to, że wykorzystanie takich "pokarmów" znamy już od dawna, jako w celach pogrzebowych." Otóż nie, różne dymy mogą - zależnie od warunków spalania - zawierać (i często zawierają, o czym świadczą właśnie zapachy) produkty jedynie częściowego spalania (a więc nie spalania do dwutlenku węgla(CO2) i wody H2O, względnie pierwiastkowego węgla C) i składniki takie teoretycznie mogą być przez istotę/organizm do tego zdolny przetwarzane dalej, także z uzyskiwaniem energii. Czy takie konkretne organizmy znane nauce istnieją nie wiem, musiałbym sprawdzić, ale nie byłoby dziwne gdyby różne istoty z "wyższych półek" istnienia miały tego rodzaju zdolności. Nie muszą więc one być "czysto bezcielesne/ niematerialne". Fakt, że gdzieś czuje się zapach dowodzi, że w danym miejscu w powietrzu istnieje rozproszona w powietrzu substancja nie będąca CO2 ani H2O ani C, vide zapach przy okadzaniu w obrzędach religijnych. Warto zresztą pamiętać, że nawet produkty całkowitego spalenia materii organicznej czyli CO2 i woda mogą być przez odpowiednio wyposażone organizmy, których na ziemi jest miliardy (są to dobrze wszystkim znane rośliny) przetworzone znów na energię i materię - celulozę stanowiącą ich główny materiał budulcowy a przy okazji tlen.

      Usuń
    6. "Z moich obserwacji wynika, że ów zjawisko "żywi się" substancjami rozpuszczonymi w mgiełkach/drobinkach pary wodnej. Dlatego zjawisko często widywane w okolicach wszelkich zbiorników wodnych, bagien etc."
      DonPablo rozwiniesz temat?

      Usuń
    7. "Niestety z tym pierwiastkiem 115, potem nazwanym moscovium (n. pol. moskow, symbol Mc) to była wpadka - miał być (zdaje się że nie tylko wg Lazara) trwały a po otrzymaniu okazało się że najtrwalszy izotop 289Mc ma okres półtrwania równy tylko ... 220 milisekund. Pozdrawiam"

      JTatark z tego co kojarzę, to sam Lazar o tym mówił, że nie mamy jeszcze stabilnej formy tego pierwiastka.

      Usuń
    8. Witam.

      @JTatark

      Na pewno są jakieś mikroorganizmy, które potrafią wszystko wykorzystać, tutaj wcale się nie dziwię. Mój problem to, i często się na tym łapię, że gdy chcę porównać do czegoś co znamy to wtedy można zastosować wyliczenia naukowe. Jednak nasze tematy tutaj mają bardziej do czynienia z mniemanymi istotami, jak to napisałeś z "wyższych półek" i które wcale nie muszą być tak zbudowane, jak człowiek lub zwierzęta. Jeśli takie istoty pochodziłyby z innych czasoprzestrzeni, możliwe jest, że są zbudowane na trochę innych zasadach. Niekiedy jest też tak jak widzimy u zwierząt co budzi u nas nawet obrzydzenie, ale jest wykorzystywane w ważnych celach np.; polowań. Idzie o przybranie innego zapachu, żeby polujący nie został za szybko wywąchany :). Niekiedy sobie tak myślę, czy przypadkiem te wszystkie składanie ofiar, to wszystko, co się kręciło wokół różnorakich bóstw od tysiącleci i tym samym różne zapachy kadzideł. Czy te wszystkie dary, którymi ludzie musieli upraszać bogów o łaskę, czy to czasem nie powstało tylko przez wyolbrzymione ego owej istoty? Bo tak naprawdę nie widzę potrzeby dokarmiania takich postaci, dałyby sobie rady i bez nas, a jednak na całym świecie, przez tysiące lat ludzie w taki sposób składali, lub byli zmuszani do składania ... szacunku.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Super robota Arku dzięki. Zawsze chętnie czytam

    OdpowiedzUsuń
  4. O tym, że przed słynnym lądowaniem UFO w lesie Rendlesham była jakaś aktywność paranormalna nie wiedziałem. To bardzo ciekawe. Czy jest szansa na zamieszczenie więcej informacji o tych incydentach w jakimś kolejnym artykule, lub choćby w komentarzu? Z góry dziękuję i pozdrawiam Jerzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno N. Redfern coś o tym pisał, może uda mi się coś znależć? Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Moze ułomnych używają na części a co zostaje na obiad a tych najlepszych replikują z poprawkami w celu stworzenia ulepszonej rasy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ci "ułomni" mają coś lepszego czego reszta nie ma i dlatego mają takie częste wzięcia ? Wszystko możliwe. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. ciekawe czemu sól jest tak nielubiana w tamtym świecie, może z powodu własności odwadniających a te byty lubią mgłę, opary itp. może też z powodu że słona woda przewodzi prąd, fale elektromagnetyczne i je pochłania czy trochę działa jak klatka faradaya

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.