Dziwne aspekty tajemniczych zaginięć cz II.

 Niekiedy podczas tajemniczych zaginięć zdarza się, że ofiara pozbywa się ubrań. Często tłumaczy się to tym, że to jeden ze stadiów hipotermii, z czym można się, ale tylko częściowo zgodzić. Co do samej hipotermii, myślę, że nikt nie ma zastrzeżeń. Zjawisko dość dobrze opisane, już podczas łagodnych i umiarkowanych symptomów można zauważyć reakcje, które nas w kontekście zaginięć szczególnie interesują. Zaburzenia świadomości, apatyczne zachowanie i postępująca utrata świadomości lub objawy dezorientacji i niepokój to czynniki dobrze nam znane z różnych przypadków. Jednak pozbywanie się ubrań, uczucie, że człowiekowi jest gorąco i to podczas wyziębienia, wydaje się jak najbardziej niebezpieczne i tajemnicze. Przyznam, że oglądając np.: filmy o Mount Evereście nieraz pokazywano tam trupy alpinistów, których nawet się nie zabiera, aby ich pochować. Znajdują się tam już od dłuższego czasu i nawet trochę ich się nazbierało. Chodzi mi jednak o to, że pomimo iż umarli z wychłodzenia, nie było widać, aby ktoś z nich był bez ubrania. W innym programie dokumentalnym pamiętam, jak szukano zaginionego w najzimniejszym regionie Alaski. Znaleziono go w końcu z uszkodzoną nogą — leżał przez wiele godzin w śniegu, z powodu braku ruchu, przy takich temperaturach musiał być porządnie wychłodzony. Był całkowicie przytomny i twierdził o dziwo, że nie ma mu zimno, pomimo tego, że spoczywał cały czas na śniegu. Nie wydarzyło się nic spektakularnego, nie było mu zimno, lecz nie rozebrał kurtki, nie rozebrał się jak do rosołu... aby umrzeć. Nie jestem specjalistą od takich spraw, ale gdy czytam przypadki dziwnych zaginięć, mam wrażenie, że tutaj ma miejsce coś bardziej enigmatycznego. 


Chciałbym zacząć od przypadku, który czytałem odnośnie do UFO i spotkań z tym dziwnym fenomenem. Książka "Harvest: The True Story of Alien Abduction" opowiada o udrękach i torturach psychicznych  kobiety o imieniu Susan. Wprawdzie to trochę dłuższy wpis, ale wiem, że wielu z was interesuje się także ufologią:

Było około godziny 20, gdy nagle na drodze przed nią pojawił się lis — bardzo podobny do tego z jej snu. Obserwowała go przez kilka sekund, zanim zdała sobie sprawę, że znajoma czerwona poświata ogarnia ją i otoczenie. Następną rzeczą, którą wiedziała, to to, że zgasły reflektory samochodu i wszystko stało się czarne.

Susan mogła sobie tylko przypomnieć jak wyszła z jakiegoś lasu na pole. Kiedy spojrzała w górę, całe niebo było skąpane w czerwieni. Przez kilka chwil potykała się przed siebie, zanim zauważyła, że lis nadal siedział w niewielkiej odległości. Gdy tylko na niego spojrzała, odwrócił się i uciekł. Susan odczuwała wrażenie, że chce, że musi pójść za nim w kierunku wysokiej trawy. Tak też zrobiła, a idąc, zauważyła tam inne kobiety. Było ich dziesiątki, w różnym wieku, wszystkie zmierzające w tym samym kierunku.

Nagle zaczęła zauważać drżenie ziemi, które wydawało się coraz silniejsze. Kobiety zaczęły unosić się w powietrzu jakby coś chciało je wessać. Intensywne czerwone światło i uczucie przejmującego bólu towarzyszyło tej scenerii, zanim wszystko stało się czarne. Kiedy się obudziła, stała w długiej kolejce w czymś, co wydawało się ciemnym, niezbyt zachęcającym pomieszczeniem. Co więcej, wszystkie kobiety były nagie i ciasno upakowane razem w szeregu, tak że ich ciała prawie się dotykały.

Kolejka zdawała się nie mieć końca. Zauważyła światło, które przesuwało się bliżej. Mogła dostrzec, że miało ono coś, co wyglądało jak skrzydła po każdej stronie świecącej czerwonej kuli, i wydawało się, że skanuje kobiety. Gdy przesuwało się nad nimi, spryskiwało je jakąś nieznaną mglistą substancją. Susan zauważyła, iż ten spray wydawał się mieć uspokajający efekt.

Zdarzało się, że kobiety upadały albo próbowały wyjść z szeregu, wtedy skrzydlate czerwone światło zmuszało je do powrotu. Jeszcze bardziej wstrząsające było to, że kiedy jedna z kobiet straciła równowagę i upadła, czerwone światło wysunęło w jej stronę urządzenie przypominające rurkę, która podniosła ją za głowę, po czym została przeniesiona poza kolejkę. W miarę jak posuwali się naprzód, Susan zauważyła, że podłoga stawała się coraz bardziej błotnista i śliska. W rozmowie z Daviesem (autorem książki) stwierdziła, że pomyślała, iż ta substancja na podłodze "mogła być ludzkimi szczątkami". Przez cały czas kobiety były popychane do przodu, krok po kroku. Wyglądało na to, jakby "były zapędzane do stref opartych na konfiguracji ciała, wieku i zdrowiu". W miarę jak posuwali się naprzód, wchodząc w końcu do pewnego rodzaju tunelu, Susan mogła coraz częściej słyszeć przed sobą krzyki bólu i desperacji.

W końcu doszli do większego pomieszczenia. Na ścianach zauważyła coś, co wyglądało jak kostki mięsa. Zanim zdążyła się zastanowić, rozpylono nad nimi kolejną substancję, okazało się, że to właśnie tutaj kobiety zostały rozdzielone na różne sekcje do różnych celów.

Susan i innym kobietom pobrano różne próbki, które, choć inwazyjne, nie pozostawiły żadnych obrażeń, przynajmniej fizycznych. Jednak to, czego była świadkiem w innej sekcji, spowodowało, że zaczęła kwestionować swoją zdolność oceny. Patrzyła z przerażeniem, jak taśmociąg ze skrępowanymi kobietami transportował je w kierunku czegoś, co wydawało się dolną połową mężczyzny, która najwyraźniej była utrzymywana przy życiu przez sieć przewodów elektrycznych, jak jakiś perwersyjny niedokończony cyborg. Po takim sztucznym zapłodnieniu kobiety były przenoszone na inny taśmociąg.

Horror wydawał się nie mieć końca, w innym miejscu była świadkiem grupy ciężarnych kobiet, które rodziły dzieci bez jakiejkolwiek pomocy. Nie była pewna, jaki był tego cel, ale widziała tam, jak jeden z podobnych do meduzy kosmitów spadł z powietrza na jedną z matek, która właśnie urodziła, po czym zdawał się pochłonąć ją i jej nowo narodzone dziecko.

Gdzie indziej znajdował się inny taśmociąg, a na nim części ludzkich ciał, w tym torsy, kończyny i głowy, wydawały się pochodzić od ludzi w różnym wieku.

Najbardziej przerażającym widokiem były krzyczące kobiety, które zostały dosłownie rozrywane na kawałki. Susan opisała to jako recyrkulacja: "rury rozdzierały bezbronne ofiary", a każda część ich ciała była wykorzystywana. Aby podkreślić, jak przerażający był to widok, Susan powiedziała, iż: "dziesiątki kobiet w jednej chwili zniknęły, rozczłonkowane".

Następną rzeczą, której była świadoma, to obudzenie się na polu. Kiedy rozejrzała się po otoczeniu, mogła zobaczyć na drodze w niewielkiej odległości reflektory swojego samochodu. Kiedy dotarła do pojazdu, zauważyła swoje ubrania w nieuporządkowanym stosie przy drzwiach samochodu. Zegar wskazywał godzinę 20:03. Chociaż wydawało się, że ta męka trwała godzinami — i rzeczywiście mogła trwać — w ziemskiej rzeczywistości minęły tylko trzy minuty.

Ubrania rozebrała i pozostawiła przy samochodzie, ale dlaczego? Co ją skłoniło do tego? Raczej nie hipotermia — może inny bodziec, nieznany do dziś, bo nikt nigdy nie miał podstaw do tego, aby badać podobne incydenty.


Następny przypadek, przynajmniej dla mnie jest tak samo dziwny i niezrozumiały.

Jason Landry, 21-letni student stanu Texas zaginął 13 grudnia 2020 roku, podczas powrotu z kampusu szkoły w San Marcos do swojego domu w dzielnicy Sienna w Missouri City, na przedmieściach Houston.

Jego rozbity i porzucony samochód znaleziono dość szybko, ubrania i rzeczy osobiste były w samochodzie i najbliższej okolicy. Psy tropiące wyśledziły jego zapach i zaprowadziły funkcjonariuszy z miejsca wypadku do pobliskiego stawu, jednak poszukiwania nurków nie przyniosły żadnych efektów.

13 grudnia krótko przed 23 00, Jason rozpoczął ponad 2-godzinną podróż do domu swoich rodziców. Godzinę później pewien strażak odkrył porzucony i uszkodzony samochód na poboczu drogi. Mężczyzna postanowił się zatrzymać i sprawdzić, czy w środku nie znajduje się ranna osoba. Do wypadku musiało dojść niedawno, ponieważ światła samochodu były nadal włączone. Kluczyki pojazdu znajdowały się w stacyjce, a drzwi od strony kierowcy były zamknięte. Policja stanowa szybko ustaliła do kogo należy samochód, prawdopodobnie nierówności na żwirowej drodze spowodowały, że wóz wypadł z jezdni i uderzył w drzewo. Plecak Jasona, czapka z daszkiem i przybory toaletowe zostały znalezione w odległości niecałych 300 metrów od wraku. W plecaku znajdowała się niewielka ilość marihuany, laptop i sprzęt do gier. W tym samym dniu na miejsce wypadku przybył jego ojciec, który w niewielkiej odległości od pojazdu syna, znalazł odzież należącą do Jasona, w tym koszulkę, spodenki, skarpetki, bieliznę, sandały i zegarek. Co ciekawe, koszulka znaleziona przez ojca była tą samą, którą Jason miał na sobie poprzedniej nocy podczas podróży. Początkowo skupiono się na okolicznym stawie, do którego doprowadziły psy tropiące. Staw został osuszony i dokładnie przeszukany, ale nie znaleziono tam żadnych wskazówek. W akcji poszukiwawczej brały udział helikoptery wyposażone w kamery termowizyjne UAV, psy tropiące, nurkowie, a także piesze zastępy ochotników. Grupy poszukiwawcze przeczesywały tereny na quadach i koniach, przeszukano wielkie połacie terenu, jednak bez skutku. Samochód został zbadany pod kątem śladów DNA lub krwi, ale nie znaleziono tam niczego podejrzanego. Nie ma również dowodów na to, że Jason mógł się z kimś spotkać.

Sprawdzenie na FB potwierdziło tylko, że do dziś nie odnaleziono zwłok Jasona. To już ponad 700 dni od zaginięcia!!! Co się stało? Rozebrał się z ubrań — hipotermia? Na pewno nie, nawet gdyby zamarzł, odnaleziono by zwłoki. Sądzi się, że podczas wypadku mógł uderzyć głową w kierownicę, a później oszołomiony udał się w nieznanym kierunku. O incydencie czytałem już kilka razy, być może sprawy mają się trochę bardziej tajemniczo. Samochód nie wygląda tak zdemolowany, żeby można było oczekiwać porządne uderzenie w głowę. Droga w tym miejscu nie jest ani niebezpieczna, ani w inny sposób "podatna" na wypadki. I chociaż nie ma na to żadnych dowodów, powiem tak, że ów stan oszołomienia, który towarzyszy tak często dziwnym zaginięciom. Ten stan dezorientacji opisywano podczas spotkań z ufitami, ale także podczas spotkań z wróżkami, gnomami i innymi kreaturami folkloru. Ten stan zauważano u ludzi odnalezionych głęboko w lasach, po tym, jak błądzili godzinami i dniami. Do czego zmierzam? Ten fenomen mógł w jakiś sposób dopaść Jasona już podczas jazdy, dlatego na względnie bezpiecznej drodze doszło do kolizji, ale nadal potrafił opuścić samochód. Pozbył się ubrań i poszedł w miejsce gdzie nie może zostać odnaleziony przez ratowników, a jego zapach prowadzi do zbiornika wodnego, dziwne no nie??


Właśnie przerabiam książkę pana Loewe i jeśli już piszę o rozbieraniu się, warto tu przytoczyć incydent z jego książki:

"Edward Gately z Brighton (Massachusetts) zaginął 27 pażdziernika 1917 r. miał dwa lata. Latem 1917 roku Gateleyowie doczekali się drugiego dziecka. Dwuletni Edward miał teraz siostrzyczkę, na której niewątpliwie spoczywała cała uwaga rodziców. Feralnego dnia, krótko przed południem, pani Gately posadziła małego Edwarda na schodach prowadzących do ogródka. Wręczając mu jabłko poprosiła aby zaczekał aż przygotuje niemowlaka do wyjścia. Edward ma ubrane długie spodnie, płaszcz i buty wyjściowe. Po kilku minutach pani Gateley wraca do chłopca, lecz Edwarda nie ma.

Poszukiwania.

Woła, szuka. Zaszokowana i pełna strachu informuje policję. Poszukiwania malca zaczynają się dokładnie w południe. Okolice to typowy krajobraz nieużytków, ten obszar zostaje dokładnie przeszukany. Do wieczora nie znaleziono nic co by mogło wskazywać że Edward tam przebywał. W nocy nadciąga potężna burza, która może zmyć ślady pozostawione przez chłopca, dlatego nikt nie myśli, żeby przerwać poszukiwania. Przeciwnie, coraz więcej funkcjonariuszy przybywa, aby pomóc. Robi się zimno, szanse, żeby przemoczony dwulatek przeżył noc maleją z każdą godziną.

Odnaleziony.

A jednak! Rankiem następnego dnia sierżant Muldoon zauważa chłopca na terenie nieużytków. Nie trzeba przypominać, że teren dokładnie przeszukano poprzedniego wieczoru. Edward siedzi na ziemi i woła mamę. Jest nagi. Ubrania leżą obok niego. Po krótkiej wizycie w szpitalu gdzie nie stwierdzono nic poważnego, chłopiec zostaje przekazany rodzicom.

Pytania.

Dlaczego 2-letni Edward miałby opuścić ogród? Może był zazdrosny i zdenerwowany, ponieważ mama więcej uwagi poświęca siostrzyczce? Ale czy dwulatek umie tak szybko i tak daleko odejść, że w ciągu kilku minut jest poza zasięgiem wzroku i nie słyszy nawoływań? Rodzice są zgodni co do jednego: Edward nie potrafi się sam rozebrać. Więc kto go rozebrał a ubrania położył obok niego? Pozostaje tylko jedna odpowiedź, że zrobił to ten kto go uprowadził co wyjaśnia dlaczego chłopiec zniknął. Tak jak w innych przypadkach, ofiara zostaje odnaleziona w przedziwnej sytuacji. Nie wiemy, dlaczego zaginieni pozbywają się ubrań. Tutaj wiemy, że dziecko nie potrafiło się same rozebrać, a już na pewno nie mocno zasznurowane buty. Edward jest następną ofiarą dziwnego uprowadzenia i jak często, na ciele nie wykazano oznak przemocy. Dlaczego ci ludzie się rozbierają? Zostają rozebrani? Niekiedy ofiara zostaje znaleziona z częściami garderoby, które do niej nie należą"

Oj tak, tu przychodzi mi na myśl przypadek Kubackiego, który poszedł pobiegać na nartach, ślady na śniegu prowadziły poprzez jezioro i jak przypuszczano, po prostu lód się załamał a student utonął. Problem z tym, że po kilkunastu miesiącach Kubacki obudził się na łące z nieznanym mu plecakiem i w cudzych ubraniach.

Przypadków zagadkowych zaginięć, kiedy ludzie pozbywają się ubrań jest bardzo wiele i nie można wykazać czegoś co by mogło pomóc w rozwiązaniu zagadki. Nie mam nic przeciwko temu co piszą o zjawisku hipotermii. Widzę jednak, że są przypadki zaginięć lub śmierci ofiar, kiedy wcale nie musiało dojść do wychłodzenia organizmu. Kobieta znajdowała się kilka metrów od samochodu gdzie mogła się ogrzać, ale nie — coś ją skłoniło, że opuściła wóz, rozebrała się i umarła poprzez wyziębienie organizmu. Albo przypadki myśliwych, mają przy sobie wszystko co trzeba, łącznie z gadżetami do zrobienia ognia, a jednak błąkają się całymi dniami, zdejmują buty, ani do głowy nie przyjdzie im żeby zrobić ogień. W innym przypadku wcale nie było aż tak zimno, albo wystarczyło zejść niżej gdzie pustynna temperatura była znośna i człowiek nie uległby wyziębieniu. Ale nie! Jakby ktoś odebrał im rozum, jakby pozbawiono ich słuchu i możliwości orientacji. Pani Arteaga twierdziła, że widziała grupę traperów, wołała w ich kierunku, prosiła o pomoc, a oni zachowywali się jakby jej nie widzieli. Ona i jej brat czuli się jak naszpikowani narkotykami. I chociaż nic takiego nie zażyli ani nie jedli podejrzanych grzybów, których po drodze było bardzo sporo, coś musiało się wydarzyć. Coś, co powoduje te wszystkie dziwności.


Wykorzystano: 

UFO Sightings, News & Case Studies 

Leonard Löwe - "Verschwundene Menschen 4"

StrangeOutdoors.com

Komentarze

  1. Jak zawsze świetna robota i jeden z moich ulubionych tematów. Tak trzymaj mistrzu, bo wysoko wieszasz poprzeczkę konkurencji. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Też mnie zawsze zastanawiało o co chodzi z tymi zdjętymi ubraniami. Jeszcze raz pozdrawiam.

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo. Tak to przypadki, które rozwalają rozsądne myślenie. Już kiedyś pisałem o tym incydencie z Kanady. Chłopak włamał się do biurowca, wtedy był już bez ubrań. W środku było na tyle ciepło, żeby nie doznać hipotermii, przebywał tam z jakąś godzinę. Dopiero gdy nad miasto nadciągnęła zawieja śnieżna, wybił szybę i w slipach i jednej skarpetce opuścił budynek. Szok no nie? Tu znów ten sam fenomen pogarszającej się pogody, który jakby przyciągał wydarzenia albo ma zatrzeć ślady???? Pozdrawiam przyjacielu.

      Usuń
  2. No duzo juz czytałem ale to co powiedziala Susan....naprawde grubo, ale moze wlasnie taka jest rzeczywistosc. Ludzie tak samo traktuja zwierzeta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak!!! Susan wyraża ten wątek dokładnie tak samo, tak jak ludzie traktują zwierzęta. Pozdrówka

      Usuń
  3. Trudno uwierzyć,w to co przekazała Susan....masakra....może wgrali jej w umysł takie makabryczne sceny?
    Panie Arku ,kto napisał tę książkę i czy ona jest przetłumaczona na j.polski?
    Pozdrawiam :))))
    Ps. Susan też zdjęła ubranie... i została jakoś przymuszona,żeby udać się za tym "lisem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Chyba nie ma jej po polsku. https://www.amazon.pl/Harvest-True-Story-Alien-Abduction/dp/1789043859 Tu lis, tam sowa. W przypadku który miał miejsce w Austrii i o którym pisałem na blogu Arka Miazgi, tę rolę pełniły dwie sarny na drodze które miały "ślepe" oczy, a ich ruchy były identyczne. Widocznie te postacie w jakiś sposób że tak powiem "pilnują" świadka. Może przybierają taki wygląd aby przynajmniej nie wystraszyć? Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Chciałem jeszcze dodać, że wspólnymi mianownikami występującymi przy missing 411 poza zdjętymi/źle założonymi ubraniami ofiar są : drastycznie zmieniająca się pogoda - nagłe burze/śnieżyce, bliskość wody/skał/starych sztolni i jaskiń, brak reakcji psów tropiących/psów kadowerowych, ciała znajdywane w wielokrotnie wcześniej przeszukiwanych miejscach i znikające bez śladu broń/telefony/GPS. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to właśnie takie dziwności. Wiadomo, że taki myśliwy może być zaatakowany przez drapieżnika i jeśli jest to atak, na który nie mógł się przygotować, to nie ma wiele szans. Za to pozostaną ślady walki, a żadna puma ani niedźwiedź nie zabierze porzuconej broni, ani nie posprząta gadżetów. Psy są tak wyszkolone, że wystarczy kilka baniek gazów gnilnych, które wydostaną się na powierzchnię wody, aby je zidentyfikowały. A tu jak w przypadku Jasona, nic, i chociaż nie powinno być problemu z odnalezieniem tropu, chłopak jakby zapadł się pod ziemię..... Nie mam pojęcia :) Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Kolejny ciekawy wpis:)

    Szkoda, że relacja Susan nie jest bardziej rozwinięta. Nie wiemy co to był za sen z lisem, ani czemu czerwona poświata była jej znajoma, czy sprawdziła następnego dnia a może tego samego czy są jakieś widoczne ślady w pobliżu jej samochodu, oraz czy miała jakieś ślady na ciele, choćby zabrudzenia (np. przez chodzenie po błocie z ludzkich szczątków). Szkoda też, że jest sporo opisów tego co działo się wokół, ale właściwie nie wiadomo co działo się z samą Susan. Poza tym jestem ciekawa w jakim stanie emocjonalnym była przed zdarzeniem.

    Co prawda fakt, że minęły trzy minuty niekoniecznie oznacza, że to wszystko działo się tylko w jej głowie, ponieważ były historie jak np. z okaleczonym cielakiem, które działy się w niemożliwie krótkim czasie.
    Jednak fakt, że wcześniej miała sen z lisem oraz, że w tym całym zdarzeniu rodem z horroru była przede wszystkim obserwatorem wskazuje na to, że to zdarzenie mogło nie mieć fizycznej natury a było raczej czymś w rodzaju snu/wizji. Trochę to brzmi jak jakiś koszmar, nawet można by było się w nim dopatrzeć wątków psychologicznych, aczkolwiek brak dokładnego opisu pozwala jedynie snuć przypuszczenia.

    Być może Susan miała kontakt z czymś co wywołało w niej takie wizje, żeby w międzyczasie załatwić swoje interesy z nią i stąd ten brak ubrania?

    Moim zdaniem wiele z tego typu zdarzeń to żerowanie na emocjach i specjalne ich wzbudzanie. Mam taką dość wariacką koncepcję, która mi wyszła z szukania wyjaśnienia moich osobistych doświadczeń. Przyjmijmy, że to co mówią wprawieni obenauci jest faktem i że fizyczna rzeczywistość jest jedną z wielu tego typu rzeczywistości będących tylko częściami o wiele większej niefizycznej popularnie nazywanej astralem. Nie tyle ludzie mają duszę, co ta duchowa część ma avatar w postaci fizycznego ciała. W fizycznej rzeczywistości są określone zasady jej funkcjonowania (trochę jak w dowolnej grze), co powoduje, że tylko na konkretnych zasadach można ją odwiedzać. Być może można ją odwiedzać zupełnie bezinwazyjnie i bezcieleśnie, ale może można się też w niej materializować zdobywając częściowo fizyczną formę.
    Obenauci oraz niektóre szkoły jogi wskazują na to, że cały czas płynie przez nas energia i możemy tym przepływem lepiej zawiadywać albo gorzej, ta energia jest jakby tworzywem na bazie którego cokolwiek istnieje. Podobno w trakcie silnych emocji wyrzucamy z siebie energię, która już do nas nie wraca (jak ma to miejsce przy zwykłych emocjach). Żeby nie tracić tej energii i lepiej nią zawiadywać są praktyki medytacyjne.
    Więc może te dziwne istoty/zdarzenia są celowo nastawione na wywołanie silnych emocji z których mogą czerpać, może żeby dzięki tej energii się zmaterializować w naszej rzeczywistości a może tylko po to żeby się pożywić tą energią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (dalsza część komentarza, który się nie zmieścił)

      Jeszcze zanim zaczęłam czytać relacje obenautów etc. zauważyłam tą prawidłowość z emocjami, ale nie miałam pomysłu czemu miałoby to służyć. Teraz myślę, że być może energia uwalniana w trakcie silnych emocji, łącznie z tymi pozytywnymi mającymi miejsce w trakcie objawień maryjnych itp. może być wykorzystywana przez byty będące jedynie gośćmi w naszej fizycznej rzeczywistości.

      Na upartego można by tą koncepcją wyjaśnić niemal wszystko, łącznie z dziwnymi zachowaniami ludzi, którym ktoś robi wodę z mózgu i się nimi bawi prowadząc ich głęboko w las. W końcu, kiedyś ci ludzie pewnie przytomnieją i na bank mają niezłego pietra orientując się, że nie wiedzą gdzie są i jak się stamtąd wydostać.
      Natomiast anomalie, które można obserwować a nawet nagrać mogą być manifestacjami gości w naszej rzeczywistości. Być może niektóre zniknięcia (o ile kojarzę jedno nawet na oczach świadków) są wyjściem poza tą naszą fizyczną rzeczywistość w jakąś bańkę innej, może przez spontanicznie powstałe przejście, a może przez umyślnie postawioną bramę. Jeśli umyślnie to człowiek po drugiej stronie może być niezłym łupem, jak owad który wpadł w pajęczynę.

      To oczywiście jedynie moje spekulacje i nie twierdzę, że tak jest na pewno:)

      Swoją drogą ciekawi mnie powtarzający się w różnych relacjach motyw czerwieni - czerwone światła, czerwone oczy, etc. Wiele wskazuje na to, że te zdarzenia z czerwienią są najniebezpieczniejsze. Teraz pytanie czy to dlatego, że czerwień jest instynktownie ostrzegawczym kolorem czyli, że to ludzie odbierają coś jako kolor czerwony, czy ma on jednak inny sens.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Myślę, że niektóre przypadki mogą mieć jakieś wytłumaczenie, które bazuje po prostu na naszej niewiedzy. Coś, co jeszcze nie zostało odkryte, jeszcze nie do końca poznane albo źle interpretowane. Ostatnio oglądałem materiał o ranczu skinwalkera w Utah. Już po tym, jak Bigelow sprzedał ranczo i nowy właściciel pozwolił na publikację materiałów. Powiem, że to dziwne uczucie, gdy człowiek przez całe lata czyta fora i art., widzi trochę zamazanych i ciemnych fotek, a tu dron leci nad posiadłością i pokazuje wszystko w najlepszej rozdzielczości. W jednym odcinku zrobiono nocną obserwację miejsca, gdzie już wcześniej zauważono podobne anomalie. I chociaż 5 chłopa obserwowało okolicę, to nie udało im się nic zauważyć, a jednak kamery w podczerwieni nagrały anomalię. Chodziło o mikrofale, które pojawiały się w wiązkach jakby laser, lecz w tym miejscu nie ma nic, co by mogło coś takiego emitować. To odległe miejsce bez pokrycia sieci, nie ma internetu i innych zakłóceń. A jednak coś tam się dzieje czego jak na razie nie można wytłumaczyć.

      Co do innych zdarzeń natury bardziej tajemniczej, to muszę powiedzieć, że bardzo lubię słuchać i czytać relacje ludzi, którzy przeżyli to i owo. Kilka razy brałem udział w spotkaniach i powiem, że to nie jest tak, jak niektórzy uważają, że to tylko stare gadki, żeby dzieci postraszyć. Ludzie do dziś doznają tych samych paranormalnych zdarzeń co kiedyś. Zmory i inne straszydła nie zostały przykryte kurzem, wprawdzie nie każdy, kogo poznałem, sam doświadczył tego, ale był to ktoś z rodziny lub przyjaciel a za prawdomówność mógł poręczyć. Znajomy, z którym wędrujemy, zbiera takie relacje, wydał już kilka książek na ten temat (ogólnie o folklorze), to co mi opowiada, o czym ludzie mu piszą lub mówią to człowiekowi włosy dęba stają. Nie zdziwiłbym się, gdyby było właśnie tak, że idzie o ludzkie emocje, że te istoty właśnie potrzebują taką formę energii.....
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Czy można gdzieś zobaczyć ten wspomniany materiał z Rancha skinwalkera?
      Również lubię czytywać takie relacje, trochę też usłyszałam od rodziny i moich znajomych a i osobiście trochę doświadczyłam (stąd moje zainteresowanie tematem). Niektóre, relacje na które trafiłam są naprawdę przedziwne, aczkolwiek i niektóre moje doświadczenia nie odstają, chociaż wiem, że dla postronnej osoby to tylko opowieści na które nie mam żadnego potwierdzenia (z wyjątkiem przypadków, gdzie nie byłam jedynym ich uczestnikiem).
      Właśnie na bazie moich doświadczeń wysnułam ten wniosek o żerowaniu na emocjach. Przez długie lata nie rozumiałam czemu ma to służyć, aż zaczęłam bardziej się interesować i szukać wyjaśnień i trafiłam na koncepcję z wyrzucaniem energii w trakcie doświadczania silnych emocji, reszta to już moje spekulacje. Natomiast nie raz obserwowałam, że jeśli ucięłam uczucie niepokoju, które we mnie narastało w związku z jakimś zdarzeniem, to jakby zjawisko traciło na sile aż w końcu wygasało.

      Inna kwestia to fakt, że z tego co zaobserwowałam z rozmów z osobami z rodziny czy też znajomymi, którzy mieli okazję doświadczyć czegoś dalece odbiegającego od normalności, to okazywało się, że właściwie już wcześniej wielokrotnie mieli styczność z trudnymi do wyjaśnienia zdarzenia, tylko je bagatelizowali (podobnie jak ja moje do niedawna).

      Jestem ogromnie ciekawa co za tym wszystkim stoi a blogi takie jak ten pozwalają mi zebrać więcej wiedzy w temacie - za co bardzo dziękuję:)

      Jeśli to nie tajemnica to co to za książki o folklorze (z chęcią bym przeczytała)?

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Drogi Arku, a najciekawszą sprawą w tzw "folklorze" jest to, że "legendy" o dokładnie tych samych istotach/zjawiskach są przekazywane "z dziada, pradziada" na całym świecie, tylko pod innymi nazwami. Czy to Ameryka północna/południowa, czy Azja, czy Europa, wszędzie są przekazy o tych samych istotach/zjawiskach, tylko inaczej nazywanych. Nie wierzę i nigdy nie uwierzę, że 1000-2000-3000 lat temu mieszkańcy dzisiejszych Ameryki, Norwegii, Niemiec, Japonii, Peru.. wpadli na pomysł wymyślenia tego samego "stracha na dzieci", a przecież nie mieli ze sobą kontaktu żeby się owym pomysłem między sobą podzielić. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    5. MaxPain, ja myślę, że to wywodzi się z właściwego nam pierwotnego strach przed naturą ( burze, pioruny itp. ) co uważane jest dziś za źródło powstania religii, wiary w bogów. Jest tali film, jak Wojciech Cejrowski pokazuje jak można upleść jakąś tam linkę. Zastanawia się, jak to możliwe, że w różnych częściach świata plecie się to tak samo. Może to kosmici przylecieli i nas nauczyli? Tak się zastanawia. Okazuje się jednak, że wszędzie robi się to w taki , a nie inny sposób, bo inaczej się po prostu nie da.
      Arkadiusz, zgadzam się, że wiele przypadków ma zwyczajne, naukowe wyjaśnienie, ale na razie nam niedostępne. Pamiętasz pewnie jak śp. Marek Rymuszko badał przypadek polskiego poltergeista. W latach chyba 80 tych, konkluzja była taka, że to raczej nie żadne siły parapsychiczne czy duchy, ale jakaś nieznana jeszcze nauce forma energii czysto biologicznej, fizycznej, związanej z okresem dojrzewania u dzieci.
      Jeśli pisałem trochę nieskładnie, to przepraszam, bo jestem pod wpływem :)

      Usuń
    6. Witaj Krzysztofie, uplecenie takiej linki to zwykłe kopiowanie natury, bo roślinność wszędzie jest podobna. Ale jak można na przykład wymyślić krasnoludki/elfy/skrzaty w różnych częściach świata? Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. Ps. Mówisz może o rodzinie Sokołów z Sochaczewa? Pozdrawiam raz jeszcze.

      Usuń
    8. Nie pamiętam już dokładnie. Jest książka Marka Rymuszki o tym przypadku.

      Usuń
    9. Odnośnie wymyślania w różnych kulturach podobnych rzeczy, to pomijając takie praktyczne rozwiązania jak to z liną, że jej skręcanie wszędzie wygląda mniej więcej tak samo ponieważ po prostu jest to najbardziej efektywny sposób. To są jeszcze koncepcje np. archetypów i monomitu. Bardzo ciekawe zbieżności można dostrzec również w praktykach i wierzeniach szamanów (polecam "Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy" Eliade).
      Natomiast skrzaty/elfy niby mają pewne podobieństwa, ale jest też cała masa różnic w zależności od kultury w której występują. Wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy horror nakręcony w azji - co innego ich straszy niż nas, do tego stopnia, że większość tego typu produkcji jest z perspektywy człowieka z naszego kręgu kulturowego bardziej śmieszna niż straszna (mam na myśli zaczerpnięcia z ich folkloru).

      Tym bardziej podobne motywy występujące w różnych kulturach/miejscach na świecie są interesujące, ale warto rozważyć, czy te podobieństwa to wynik odbioru/interpretacji (np. wszędzie pająki źle się kojarzą, podobnie jak ostre zęby, ciemność etc.), czy jednak jest to faktyczny stały punkt dotyczący jakiegoś zjawiska/postaci. Im więcej się zbierze na ten temat materiałów, tym lepszą pracę porównawczą można wykonać.

      Luźno nawiązując do tego czy dobrze się interpretuje różne materiały. To np. można sobie zadać pytanie czy towarzyszące wielu zaginięciom załamanie pogody, to przyczyna czy skutek - może to nie tak, że ulewny deszcz ma zatrzeć ślady i utrudnić poszukiwania, ale być może energia, która się tworzy przed takim załamaniem sprzyja tego typu zdarzeniom?

      Usuń
    10. Witam, panie i panowie!

      Tak pamiętam ten przypadek, wprawdzie świętej pamięci redaktor naczelny badał więcej przypadków poltergeista, ale na pewno chodzi o ten na Śląsku, o którym powstała książka.

      Może się mylę, ale z mojego punktu widzenia zjawisko "głośnego ducha" czy inne materializacje podczas seansów to coś innego aniżeli fenomen ufo, yeti itp. Fantomy na seansach Kluskiego, ektoplazma czy aporty przedmiotów, znajdujące się w biurach / domach ludzi, którzy brali udział w seansach, są w literaturze nawet dość dobrze opisane. Ponad 100 lat temu Schrenck-Notzing badał już ektoplazmę, którą uciął skalpelem podczas manifestacji. Pod mikroskopem i innymi metodami wykazał, że to ludzka tkanka, a nie wata czy coś innego.

      Jestem jednak bardzo ostrożny, jeśli chodzi o to co świadkowie dziwnych paranormalnych wydarzeń mają nam do powiedzenia. Nie myślę, że kłamią (oczywiście takie przypadki też są), nie chodzi też o to, że do końca nie przypominają sobie wszystkich zdarzeń i z czasem owe przerwy wypełniają czymś co im pasuje w całe zdarzenie. Myślę, że nawet jeśli całe wydarzenie jest dobrze zapamiętane, to zawsze istnieje ta możliwość, że te wspomnienia zostały wgrane w pamięć, żeby zamaskować coś innego, to co się naprawdę wydarzyło. To mogłoby być wytłumaczeniem, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie widzą siebie na stołach statku ufo, a w dawnych czasach w bajecznym świecie wróżek i gnomów. Do tego dochodzą różnorodności regionalne, gdzie uprowadzoną opiekuje się np.: Indianin, a na Alasce np.: podczas zimy i głodu ludzi prześladował stwór zwany Wendigo, który potrafił zawładnąć duszą człowieka i zmusić go do morderstwa swoich bliskich i jedzenia ich ciał. Te różne postacie są tak nietypowe i niespotykane w innych częściach Ziemi, że trudno mi to jakoś "ugryźć". Może być i tak, że ów główny fenomen wykorzystuje warunki naturalne jak i wierzenia ludzi do swoich manifestacji dopasowując się, a jednocześnie zawsze jest nieuchwytny.


      """To np. można sobie zadać pytanie czy towarzyszące wielu zaginięciom załamanie pogody, to przyczyna czy skutek - może to nie tak, że ulewny deszcz ma zatrzeć ślady i utrudnić poszukiwania, ale być może energia, która się tworzy przed takim załamaniem sprzyja tego typu zdarzeniom?""""

      To jest piękna myśl!! Powiem, że nigdy w ten sposób nie myślałem. I podoba mi się. Tak mi przyszło teraz na myśl, czy załamanie pogody mogłoby być skutkiem ubocznym, kumulacji tej energii? Jeśli dochodzi do styku różnych czasoprzestrzeni, takim niezamierzonym skutkiem mogłyby być wściekłe anomalie pogodowe??? Pozdrówka.

      Usuń
    11. Właśnie to dopasowywanie się do miejscowych wzorców kulturowych jest bardzo ciekawe.Może to być wczytanie do czyjegoś umysłu fałszywych wspomnień, ale też są przypadki, kiedy dane zjawisko/istota wydawało się mieć wpływ na materię.

      Na którymś z blogów poświęconych tematowi ufo i dziwnych zjawisk był opis zdarzenia chyba z Lublina gdzie istota wyglądająca jak diabeł niezadowolona z odpowiedzi bodła rogami szafki kuchenne i zostały po tym wyraźne ślady na lata.
      Lub przypadki z MiBami, gdzie wydawali się materialni i oddziaływujący z otaczającą ich materią, a jednocześnie ich samochody potrafiły zmieniać kształt czy też znikać jak i oni sami.
      Kojarzę, że była też sprawa opisana chyba w książce Damania Treli albo Arkadiusza Miazgi, gdzie spotkana mała istota (chyba coś w rodzaju krasnoludka) wyjaśniła świadkowi, że w rzeczywistości jest o wiele większa i że może przybrać dowolny kształt.

      Być może to się dzieje gdzieś na granicy materii i jednocześnie ma aspekt materialny i wpływający bezpośrednio na psychikę świadka. Możliwe, że te dziwne istoty mogą w jakiś sposób mieć wgląd do naszych umysłów, dzięki czemu przybiorą najlepszą dla ich celów formę - szaraka, skrzata, leszego, krewnego, matki boskiej, diabła etc.

      Odnośnie załamania pogody, to racja też może być tak, że tego typu zjawiska tworzą warunki przez kumulację energii, może właśnie wynikłą ze styku różnych rzeczywistości. Ciekawe czy dałoby się to zmierzyć obecnie dostępnymi sprzętami?

      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Bardzo bym chciała przeczytać więcej o przeżyciach Susan,ale nie znam angielskiego,więc mam wielką prośbę ,żebyś Arku coś jeszcze zamieścił o jej przypadku.Jest taki niesamowity!
    Pozdrawiam i Czytelników również :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Zapiszę sobie, jak mi się uda zdobyć książkę, bo sam bym także więcej poczytał, to przyrzekam że zrobię następny wpis. Pozdrówka.

      Usuń
  7. Gwyllion
    Witam. To był drugi odcinek "The Secret of Skinwalker Ranch 1 sezon", tytuł: "night visions". Nie wiem, czy można go znaleźć w internecie, najlepiej niech każdy sam sprawdzi. Już nieraz było tak, że w Polsce można coś oglądać, a jak ja mieszkając w Niemczech, kliknąłem na to, to okazało się że w "moim kraju materiał jest niedostępny". To nie tajemnica ;) wprawdzie Józek nie jest znany w całych Niemczech, ale na Bawarii ci, którzy interesują się, znają go dobrze. Nie wiem, czy jego książki były tłumaczone na inny język https://www.google.de/search?q=sepp+probst+b%C3%BCcher&sa=X&biw=1280&bih=641&tbm=shop&sxsrf=ALiCzsZ0pkapMSmufHqssBYIbIuTpWcsQw%3A1670923113651&ei=aUOYY7f3JvONxc8Pspez6As&ved=0ahUKEwj3z4rVofb7AhXzRvEDHbLLDL0Q4dUDCAg&oq=sepp+probst+b%C3%BCcher&gs_lcp=Cgtwcm9kdWN0cy1jYxAMMgQIIxAnOggIABAeEA0QGEoECEEYAFAAWJoIYI8aaABwAHgAgAF0iAHdApIBAzMuMZgBAKABAcABAQ&sclient=products-cc

    Mogę przytoczyć kilka ciekawych przypadków, już kiedyś zrobiłem chyba nawet 2,3 art. dla innego bloga. Pamiętam, że w cyklu krótkich filmów o tematyce paranormalnej poświęcono mu odcinek, o jego przeżyciach podczas nocnej wędrówki z zaprzyjaźnioną parą do tzw. miejsca mocy. Od tego czasu już więcej w nocy nie wchodzi do lasu :) :)

    Z tym uczuciem niepokoju aż po paniczny strach, to temat rzeka i na pewno to nie jest jakieś widzimisię, ponieważ zwierzęta, które towarzyszą w takm momencie zachowują się jak oszalałe albo ze strachu chowają się gdzieś po kątach. Tak samo, jeśli kilka ludzi doznaje to samo w tym samym miejscu i momencie, jak w przypadku rancza skinwalkera, przypadek, który podałem w art.: " Ranczo Skinwalkera 2006 - 2020 r. cz. I". To samo opisywał security: "zdrowi i silni mężczyźni, zaniepokojeni, wystraszeni bez powodu, mój kolega siedział na ziemi i płakał jak małe dziecko, jakby przeżywał najgorszą depresję". Albo Wojciech Grzelak — polski podróżnik, to samo jego opisy takich przygód wprost aż człowiekowi włos się jeży. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za namiary na odcinek i w ogóle serię o Ranchu Skinwalkera - nie znałam:)

      "Mogę przytoczyć kilka ciekawych przypadków, już kiedyś zrobiłem chyba nawet 2,3 art. dla innego bloga. Pamiętam, że w cyklu krótkich filmów o tematyce paranormalnej poświęcono mu odcinek, o jego przeżyciach podczas nocnej wędrówki z zaprzyjaźnioną parą do tzw. miejsca mocy. Od tego czasu już więcej w nocy nie wchodzi do lasu :) :)"

      Niestety, nie znam niemieckiego także nie przeczytam tych książek, ale jeśli jest szansa na to, że mógłbyś Arkadiuszu przytoczyć tutaj wątki z tych książek to bym się bardzo ucieszyła (pewnie wielu innych czytelników również) :)
      Czy ten film również jest niemieckojęzyczny czy może gdzieś można go dopaść w wersji z napisami angielskimi?

      Odnośnie zjawiska irracjonalnego silnego strachu to kojarzę, że bardzo często towarzyszyło różnym dziwnym zjawiskom a niekiedy pojawiało się znikąd nie wiadomo czemu i faktycznie ogarniało nawet zwierzęta. Ciekawe czy jeśli np. ta piątka mężczyzn była przygotowana psychicznie na takie zdarzenie to by dali radę zwalczyć to uczucie lęku, czy nie miałoby to znaczenia. Swoją drogą to też wskazuje na to, że ktokolwiek stoi za tymi dziwnymi zjawiskami to ma mocny wpływ na umysł świadka.
      Kojarzę, że kiedyś czytałam relację o tym jak przez wieś (nie pamiętam gdzie to czytałam i gdzie to miało miejsce) przelatywał powoli jakiś mały obiekt, na początku ludzie się mu przyglądali, ale chyba w momencie, kiedy wykazali większe zainteresowanie to nagle odczuli silny strach, do tego stopnia, że przerwali obserwację i schowali się do domów.

      Przepraszam, że nie przytaczam źródeł, ale czytuję na własny użytek i nie notuję co gdzie przeczytałam.

      "Albo Wojciech Grzelak — polski podróżnik, to samo jego opisy takich przygód wprost aż człowiekowi włos się jeży. "
      Nie słyszałam o tym, ale poszukam:)

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Tu dwa takie incydenty:
      Wojciech Grzelak, polski podróżnik wspomina w swojej książce "Szamani, mumie , ałmysy" o swojej przygodzie:

      " Zbliżało się południe, upał jakby zelżał, ale zrobiło się duszno jak przed burzą. Słońce wisiało na niebie blade, bezsilne: jego promienie grzęzły i rozpraszały się w delikatnej mgiełce, która nagle zasnuła świat. Rozejrzałem się wokół i z wrażenia zatrzymałem samochód. Na pierwszy rzut oka w tym, co mnie otaczało, nie było nic nadzwyczajnego: ot pełnokrwista roślinność, poszycie wyrosłe nad podziw, gęste krzewy. Coś zakipiało w chaszczach, wiatr podniósł listki olch: ich spodnie strony zamigotały jak ławica rybek. Coś złego było w tej barwie, coś nieziemskiego. Syczały złowrogo zarośla, wprost fizycznie odczułem olbrzymie napięcie, jakim wszystko wokół emanowało. Nie znałem tego przyczyny ani rodzaju, lecz przejęło mnie całego; lodowata łapa niepojętego lęku sięgała ku memu sercu. Zaznałem potwornego przerażenia, zarazem jakąś cząstką umysłu próbowałem tłumaczyć sobie, że przecież nie ma się czego bać, że to tylko wiatr porusza gałęziami drzew i łodygami ziół. Strach wprost mnie sparaliżował i nie wiem czym by się to wszystko skończyło, gdyby naraz nie rozległ się okropny krzyk. Czegoś podobnego dotąd jeszcze nie słyszałem: to wrzeszczał Barsik. Nie, nie miauczał: słyszałem koty marcujące, pijane walerianą, oraz drące się między sobą, lecz nie przypuszczałem, że są zdolne wydawać takie dźwięki. W tym wrzasku było coś potwornego, nieprzytomny lęk i straszliwa skarga, spowodowana męką ponad wszelkie wyobrażenie: kot darł się tak, jakby go żywcem obdzierano ze skóry. Miotał się po klatce, gryzł jej druciane pręty. Nie sposób było patrzeć obojętnie na cierpienie zwierzęcia: zapominając na chwilę o niepokoju, który sam odczuwałem, machinalnie wypuściłem Barsika z więzienia. Natychmiast poczułem przeszywający ból na prawej skroni — oszalałe zwierzę przejechało mi po twarzy pazurami, tylko cudem nie zahaczając o oko. Oswobodzenie kota dało tylko tyle, że teraz wariował we wnętrzu auta , skacząc po siedzeniach i rozbijając się o szyby. Gdybym miał w tym momencie otwarte drzwi lub okno, zapewne moim ostatnim wspomnieniem o Barsiku byłby obraz szarej kuli znikającej szybkością strzały w zaroślach. Wreszcie dotarło do mnie, co należy zrobić: ruszyłem do przodu i pojechałem tak szybko, jak tylko w tych warunkach się dało. Przerażające zachowanie kota sprawiło, że przestałem zwracać uwagę na dziwne uczucie, które próbowało mną owładnąć, ale myślałem tylko o tym, aby jak najszybciej się oddalić od tego miejsca. Wiedziałem intuicyjnie, iż to jedyny ratunek. Kierowałem prawą ręką, lewą dłonią osłaniając się przed kolejnymi atakami oszalałego kota, który drapał wokół wszystko, co tylko się dało. Ujechałem kilometr lub dwa i Barsik zaczął się uspokajać, jakiś czas później siedział już spokojnie w klatce (sam do niej wrócił) i wylizywał sobie futerko. Później długo rozważałem, co też właściwie się stało w pustkowiu Sałairu?. Uległem zwodniczej grze podrażnionych nerwów? Nie widziałem przecież nic konkretnego, co uzasadniałoby tak wysoki stopień lęku, jaki mnie wówczas ogarnął."



      Usuń
    3. I druga przygoda:
      "Zbliżałem się do mostu na rzece Czui- widziałem już w oddali światła Ortołyka, koło mostu spostrzegłem jakąś sylwetkę, czarny kontur ledwie majaczący w gęstniejących ciemnościach. Sądziłem, że to ktoś miejscowy prosi o podwiezienie, więc zwolniłem i przystanąłem tuż obok. Zatrzymałem auto tak, że oddzielony byłem od nieznajomego siedzeniem pasażera. W świetle reflektorów rozpoznałem wiek i płeć. Była to starsza kobieta. Zauważyłem, że ma na sobie strój ludowy, czerwony czegedek oraz typową wysoką czapkę z łapek lisa lub żbika. Twarzy, nie mogłem dostrzec. Wiozłem wtedy przygodnego pasażera, czterdziestoletniego pasterza. Kiedy odwróciłem głowę, najpierw spojrzałem na niego, facet zemdlał. Padł twarzą na pulpit deski rozdzielczej, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Trochę zbaraniałem. Trwało moment, zanim przeniosłem spojrzenie na kobietę. W jej twarzy dominowała czarna plama: bardzo szeroko rozwarte, całkowicie bezzębne usta. Poruszały się lekko; pomyślałem wtedy, że przypominają przyssawkę wielkiej pijawki, szykującej się, aby dopaść zdobyczy. Zobaczyłem też jej oczy o czerwonych źrenicach, szalone, na pół przysłonięte futrem lamującym czapę... Zbliżała się do auta; jej dłoń czarna jak spalony pień drzewa, sięgała klamki auta. -Jedź!- usłyszałem ochrypły głos beltirczyka, aż pulsujący zwierzęcym strachem. Pasterz trochę przyszedł do siebie, ale dalej sprawiał wrażenie półprzytomnego, machinalnie przycisnąłem pedał gazu. Chwilę potem obejrzałem się, ale droga za mną była już pusta. "Co to było?" zapytałem. Mój towarzysz jednak cały dygotał i wciskał głowę w ramiona bełkocząc coś niewyraźnie. Ale jechaliśmy już ulicami Ortołyka i widok ludzkich siedzib orzeźwił go z wolna. Poprosił, żebym zatrzymał auto. "To kyrmys" wyszeptał na odchodnym. Więc on też widział coś, co sprawiło go o chwilową utratę przytomności, a potem przejęło nieopisanym lękiem".

      Jakby co to mam więcej podobnych historii ;) Pozdrówka.

      Usuń
    4. Zrób z nich osobny artykuł Arkadiuszu, bo to bardzo ciekawe opisy. Podejrzewam, że wszyscy Twoi fani by się ucieszyli, bo pisanie tego w komentarzach nie będzie miało takiego zasiegu jak artykuł. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za Twoją ciężką pracę. Jesteś debeściak w tym co robisz.

      Usuń
    5. To już jest w artykułach, ale trzeba się trochę naszukać np. tu http://arekmiazga.blogspot.com/2019/09/niewidzialna-moc-arkadiusz-czaja.html

      Usuń
    6. Dziękuję Krzysztofie za linka, na blogu Arka Miazgi można znaleźć kilka art. mojego autorstwa o folklorze itp.


      Max Pain.

      Na pewno zrobię i włączę o wydarzeniach na morzach. Statki bez załóg zawsze mnie fascynowały i myślę, że takie (niektóre) przypadki piszą się także pod tajemnicze zaginięcia typu "Missing 411"

      Pozdrawiam koledzy.

      Usuń
    7. Dziękuję Arkadiuszu za te fragmenty - bardzo ciekawe. Kojarzę, że chyba już gdzieś kiedyś je czytałam, chyba nawet w formie dokładnie takich cytatów.
      Widzę, że kiedy już dałam radę tutaj zajrzeć, po przerwie wynikłej z przedświątecznego kotła z pracą, pojawił się nowy wpis. Rozpieszczasz swoich czytelników:) Idę czytać!

      Usuń
  8. Opowieść Susan to się nadaje prosto na scenariusz horroru scfi typu, aż się nie chce w to wierzyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie obszerniejszy wpis o przypadku?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.

Zniknięcia? Dematerializacja?

Tajemnicze zaginięcia - Rosemary Kunst i Carl Landers