"Potwór z kosmosu", który "syczał jak żbik!"

Wydarzenia z 25 kwietnia 1973 roku w Enfield w stanie Illinois są do dziś, prawie pół wieku później, przedmiotem dociekań i fascynacji. Wielu mieszkańców było świadkami pojawienia się w okolicy dziwnego, przypominającego bestię stworzenia. Nie tylko potwornego z wyglądu, ale umiejącego poruszać się bardzo szybko, a także przeskakiwać niezwykłe odległości. Czy ta dziwna istota była bestią typu Wielkiej Stopy? A może nieznane zwierzę, które od dawna tam mieszkało, ale tym razem podeszło bliżej ludzi? Może to coś pozaziemskiego lub istota z innego wymiaru? Prawda jest taka, że po wszystkich dekadach badacze i zainteresowani nie są ani o krok bliżej rozwiązania zagadki potwora z Enfield. Ale i tak przypadek ten do dziś fascynuje ludzi interesujących się takimi tematami. Incydent jest być może jednym z najlepiej udokumentowanych spotkań z kryptoidalnym stworzeniem jakiegoś rodzaju i kolejnym przykładem, który na początku wydaje się odosobnioną serią obserwacji, ale może mieć powiązania z innymi przypadkami dotyczącymi podobnych stworzeń.

 Początek dziwnych wydarzeń miał miejsce wieczorem 25 kwietnia 1973 roku około godziny 21:00, kiedy to 10-letni Greg Garrett obserwował gwiazdy na niebie. Co jakiś czas próbował złapać świetlika krążącego po ogródku. Właśnie wtedy, wieczór przybrał drastyczny i dziwny obrót. Przed nim pojawiło się coś, co później opisał rodzicom jako potwora, wysokiego na około 120 - 150 cm, o obślizgłej, szarej skórze i świecących czerwonych oczach. Co więcej, ta dziwna bestia miała trzy nogi i małe ręce z ostrymi jak brzytwa pazurami. Monstrualne stworzenie ruszyło w stronę Grega, jedna z jego nóg nawet zetknęła się ze stopą chłopca i rozerwała jego tenisówkę. Wtedy Greg odwrócił się i w popłochu uciekł do domu. Wpadając przez drzwi wejściowe, natychmiast opowiedział rodzicom, co właśnie zobaczył. Zaniepokojeni, ale niepewni, co powinni zrobić (syn nie był znany z wymyślania takich historii), Garrettowie wezwali lokalną policję. Funkcjonariusze przybyli na miejsce chwilę później i dokładnie przeszukali posesję. Nie znaleźli jednak nic, nawet żadnych wskazówek, które mogłyby sugerować, że coś tam było. Rodzina Garrettów nie wiedziała, że ich sąsiedzi, McDanielowie, zwrócili się na policję z podobną relacją o bestii, około 30 minut po tym, co przeżył Greg. Według Henry'ego McDaniela ich dwoje dzieci twierdziło, że "coś" próbowało wejść do domu — raz przez drzwi wejściowe, a innym razem przez zamontowany w oknie klimatyzator. Co więcej, gdy dwoje podekscytowanych i przerażonych dzieci opowiadało rodzicom o próbie dostania się do domu, Henry usłyszał dziwne drapanie przy drzwiach wejściowych. Wciąż słuchając dzieci, choć najwyraźniej nie wiążąc tego, że drapanie może być związane z bestią, Henry poszedł do drzwi wejściowych, otwierając je szeroko. Wtedy to stanął twarzą w twarz ze stworzeniem, o którym opowiadały dzieci. Po szybkim odzyskaniu przytomności zatrzasnął drzwi. Natychmiast sięgnął po pistolet kalibru .22 i latarkę. Udał się do tylnego wejścia, spodziewając się, że bestia będzie szukała innej możliwości dostania się do środka. Nie mylił się, kiedy otworzył drzwi, stwór rzeczywiście stał tam. Nie tracąc czasu, otworzył ogień. Jednak, ku jego przerażeniu, kule okazały się nieskuteczne, mimo że był pewien, że trafił. Henry powiedział później, że bestia "syczała jak żbik", zanim wycofała się w kierunku ogrodu. Twierdził, że poruszała się ruchem "podskakującym" pokonując każdym skokiem znaczną odległość. Później opisał stworzenie jako mające trzy nogi i "krępe ciało z dwoma małymi krótkimi ramionami". Ponadto: "mocno różowe oczy, duże jak latarki" i szarawą skórę. Miało około 135 cm wzrostu. Podobnie jak Garrettowie, Henry natychmiast zadzwonił na policję, oznajmiając, że właśnie spotkał "potwora z kosmosu". Niedługo później do domu McDanielsów przybyli policjanci z Illinois. Natychmiast przeszukali teren wokół domu. Tym razem, w odróżnieniu od przeszukania posiadłości sąsiadów, policjanci stanowi odkryli kilka dziwnych śladów stóp. Były one podobne do psich, tyle że zamiast czterech miały sześć opuszków palców. Co więcej, układ śladów sugerował, że cokolwiek je zrobiło, miało trzy nogi. Dalsze poszukiwania w samym domu rzeczywiście ujawniły kilka śladów zadrapań. Jednak pomimo dowodów, które zdawały się potwierdzać wersję wydarzeń McDanielsów, policjanci niewiele mogli zrobić.
 Minął nieco ponad tydzień bez dalszych obserwacji, To jednak miało się zmienić. We wczesnych godzinach 6 maja, około 3 rano, McDanielowie mieli doświadczyć kolejnego niepokojącego spotkania. Henry'ego obudziło najpierw głośne szczekanie psów. Przeczuwając, że coś jest nie tak, szybko wstał z łóżka, sięgnął po broń i ruszył do drzwi wejściowych. Otwierając je, ponownie zobaczył bestię, której był już świadkiem kilka dni wcześniej. Tym razem znajdowała się w pewnej odległości, swobodnie poruszając się wzdłuż torów kolejowych, które przebiegały obok posiadłości. Henry przyglądał się jej przez kilka minut, nie decydując się żeby coś zrobić, biorąc pod uwagę, że ostatnim razem kule nie odniosły większego skutku. Stworzenie wykazało się tą samą szybkością i umiejętnością skakania, po pewnym czasie zniknęło w oddali. 
Przez kilka kolejnych dni nie zauważono nowej aktywności potwora. Jednak w tym czasie wieści o zdarzeniach szybko rozeszły się po społeczności i nie tylko tam. Do tego stopnia, że do Enfield zaczęli przybywać ludzie z nadzieją, że sami zobaczą dziwne stworzenie. Co więcej, wielu reporterów, a nawet naukowców chętnych do zbadania potencjalnie nieznanego stworzenia. W rzeczywistości, zainteresowanie i tymczasowy wzrost populacji niewielkiej miejscowości był tak duży, że szeryf zagroził nawet aresztowaniem Henry'ego, jeśli nadal będzie rozpowiadał o zdarzeniach. Doszło nawet do kilku aresztowań, jednak dotyczyły one "łowców" bestii, którzy otworzyli ogień do czegoś, co uważali za stworzenie i w konsekwencji zostali oskarżeni o zagrażanie bezpieczeństwu publicznemu. Dla lokalnych organów ścigania, szybko stało się jasne, że tak wielu ludzi zaangażowanych w polowanie, było tak samo istotnym problemem dla bezpieczeństwa, jak pozorny potwór. Prawdopodobnie ostatnia obserwacja bestii została dokonana przez dyrektora radiowego WWKI, Ricka Rainbowa. Mężczyzny twierdził, że był świadkiem "potwornego" stworzenia w niewielkiej odległości od domu McDanielów. Opisał je jako szare, małpopodobne i wysokie na około półtora metra. Rainbow miał nawet nagrać na taśmę dziwne i mrożące krew w żyłach krzyki stworzenia. Nagranie to nie zostało jednak udostępnione publicznie, choć kilku ówczesnych badaczy twierdziło, że je słyszało. Podobne krzyki i wrzaski były słyszane przez wielu ludzi przez kolejne noce. Potem nagle ustały. Stwór, jak się wydaje, czymkolwiek był, zniknął tak niespodziewanie, jak się pojawił. Oczywiście to, czym to było, skąd się wzięło lub dokąd się udało, pozostało do dzisiaj tajemnicą.
Prawdopodobny wygląd, na podstawie opisu świadka. 

 Rok po tych wydarzeniach jeden z lokalnych badaczy — Loren Coleman, w artykule w lipcowym wydaniu "Fate Magazine", opisał niektóre z innych obserwacji, a także wspomniał o nagraniu wykonane przez dyrektora WWKI, które miał okazję przesłuchać. W artykule twierdził, iż: " dziwne stworzenia — czymkolwiek były — są tak daleko poza naszym zrozumieniem, że nic dziwnego, że opowieści o nich wzbudzają niedowierzanie". Jednak fakt, że tak wiele obserwacji dziwnych "obrzydliwych, bagiennych postrachów" zostało zgłoszonych na całym obszarze południowego Illinois, w połączeniu z prawdomównością świadków sugeruje nam, że naprawdę coś dziwnego dzieje się w tym zakątku Ameryki.

 Jedna z takich właśnie obserwacji dziwnego stworzenia w rejonie Murphysboro miała miejsce 25 czerwca, krótko po północy. Parkując na rampie dla łodzi, Randy Needham i Judy Johnson usłyszeli dziwaczny i niepokojący krzyk, który opisali jako " trzy razy głośniejszy niż u rysia, tylko głębszy". Nie trwało długo, kiedy zauważyli dziwną postać idącą w ich kierunku. Przez chwilę lub dwie obserwowali jak dwumetrowe, białowłose stworzenie doczłapało na odległość około 6 metrów od nich, zanim uciekli samochodem. Pojechali prosto na posterunek policji, gdzie zgłosili incydent. Dwaj funkcjonariusze policji przybyli na miejsce i rzeczywiście odkryli dziwne, duże ślady stóp w błocie. Zauważyli, że ślady były "nieregularne i nie były w tej samej odległości od siebie". W ramach spekulacji, czy te nieregularne ślady stóp mogły sugerować, że stworzenie mogło mieć trzy nogi, jak stworzenie z Enfield? Gdy jeden z oficerów, Meryl Lindesy, fotografował odciski, drugi Jimmie Nash, poszedł z Randym i Judy śladami stóp. W pewnym momencie rozległ się "niesamowity krzyk", jaki kiedykolwiek słyszeli. Stworzenie znajdowało się zaledwie około 100 metrów dalej, ukryte w lesie. Szybko wycofali się i wrócili do radiowozu. Nawiasem mówiąc, później tej nocy, policjanci próbowali zlokalizować przyczynę dziwnego "dźwięku pluskania" w okolicy, myśląc, że musi to być związane z niesamowitą obserwacją istoty. Nie udało im się jednak wyeksplikować źródła hałasu.
 Następnej nocy stworzenie powróciło, tym razem nieco po 22:00. Świadkiem tego zdarzenia był 4-letni Christian Baril, który przybiegł do rodziców, twierdząc, że widział "wielkiego białego ducha na podwórku". Rodzice uparcie twierdzili, że musi się mylić, ale około godziny 22:30 podobna obserwacja pojawiła się u ich sąsiadów, Randy'ego Creatha i Cheryl Ray. Randy i Cheryl siedzieli na swojej werandzie, gdy nagle zauważyli coś poruszającego się wśród drzew w pobliżu ich posiadłości. Cheryl twierdziła nawet później, że widziała obserwujące ich "świecące różowe oczy", a co więcej, blask nie był wynikiem żadnego odbicia, lecz świecił własnym światłem. Pomijając ten fakt, opis stworzenia, jaki podała para, był niemal identyczny z tym, który podali świadkowie poprzedniego wieczoru. Po kilku chwilach cokolwiek to było, wycofało się w głąb lasu, nadal wydając dzikie krzyki. Wezwano policję, która przybyła chwilę później, aby zbadać miejsce zdarzenia. Podobnie jak poprzedniego wieczoru, znaleziono dowody na obecność stworzenia — tym razem, oprócz kilku śladów stóp, odkryli również zmiażdżoną roślinność, przez którą stworzenie najwyraźniej się przedzierało. Funkcjonariusz Nash był ponownie jednym z policjantów, którzy przybyli na miejsce. Razem z nim był Ronald Manwarin. Po odkryciu prowizorycznej ścieżki zgodnie z ich raportem policyjnym oficer Jerry Nellis został poproszony na miejsce zdarzenia, aby zobaczyć "czy pies będzie śledził stworzenie". Po dotarciu na miejsce owczarek niemiecki rzeczywiście zaczął śledzić stworzenie, prowadząc funkcjonariuszy tropem. Nash zauważył, że co jakiś czas wzdłuż trasy widoczny był dziwny śluz. Według raportu oficer Nellis zabezpieczył trochę śluzu, aby go zbadać. Gdy roztarł go między palcami, "pozostawił czarne zabarwienie". Ponadto funkcjonariusze zauważyli, że pies lekko się wahał przed każdym śladem śluzu. Ostatecznie doprowadził funkcjonariuszy do mocno zalesionego terenu w pobliżu małego stawu. Teren ten był jednak zbyt gęsty, by go pokonać. Nellis zawrócił psa do samochodu, za chwilę wrócił, aby przeszukać roślinność. Nie znajdując niczego, ponownie wziął czworonoga i zaczął przeszukiwać teren nieco dalej, głównie na południe od stawu. Na koniec znaleźli się w pobliżu opuszczonej stodoły, gdzie postanowiono wpuścić psa do środka. Jednak w ciągu kilku chwil od wejścia do opuszczonego budynku ten "natychmiast wybiegł". Oficer Nellis był oszołomiony takim zachowaniem, biorąc pod uwagę, że pies był specjalnie szkolony do przeszukiwania budynków. Kiedy on i Nash sami przeszukali stodołę, nie odkryli w środku nic wzbudzającego zainteresowanie.
 Zgodnie z artykułem w "Fate Magazine", w ciągu kolejnych tygodni dokonano kilku dalszych obserwacji. Na przykład, kilku ludzi twierdziło, że widzieli dziwne stworzenie pozornie obserwujące ich szetlandzkie kucyki podczas obchodów święta 4 lipca. Kilka dni później, pewny rezydent usłyszał nagły "przeszywający krzyk", który wydawał się pochodzić z jednego z budynków gospodarczych na jego farmie. 
Władze musiały przyznać, że nie mają pojęcia, czym jest to stworzenie. "Wierzymy jednak, że to, co widzieli ci ludzie, było prawdziwe, to dobrzy, uczciwi mieszkańcy i jeżeli twierdzą, że coś widzieli, tak musiało być"
W tym samym artykule Coleman zauważa, że kolejna bardzo podobna obserwacja miała miejsce kilka miesięcy później, wieczorem 16 października w małym miasteczku St. Joseph. W nocy, o której mowa, czterech nastolatków jechało samochodem, kiedy wydawało im się, że zauważyli ognisko w pobliżu niedalekiego mostu. Zjechali na pobocze, aby to zbadać. Po wyjściu z pojazdu jeden z młodzieńców zapalił zapałkę. Okazało się, że znajdują się w niewielkiej odległości od półtorametrowej "gorylopodobnej" istoty. Nie trzeba było ich specjalnie namawiać — szybko wsiedli z powrotem do pojazdu i odjechali. Jeden z nich — Bill Duncan, został później zacytowany w "Champaign-Urbana Courier": "Zastanawiałem się, czy jestem szalony, czy coś". Cokolwiek to było, czterech nastolatków widziało coś naprawdę dziwnego.

 Czy mogło to mieć związek z obserwacjami potwora z Enfield zaledwie kilka tygodni wcześniej? Co prawda, niektóre z opisów tych stworzeń są zdecydowanie inne. Może więc związek można znaleźć w samym miejscu? Może miejsce te jest drzwiami dla różnych rodzajów dziwnych bestii i stworzeń? Coleman pyta w artykule, czym było tajemnicze światło, które chłopcy wzięli za ognisko? Powracając do wydarzeń z Enfield, warto przeanalizować kilka wątków, ponieważ niektóre z nich wydają się interesujące. Okazało się bowiem, że odnaleziono tylko trzech świadków, którzy twierdzili, że widzieli stwora na własne oczy — i to pomimo wielu odnotowanych obserwacji. Nawet te trzy osoby twierdziły, że ich relacje zostały w dużej mierze rozdmuchane przez media. I choć histeria i strach mogą to tłumaczyć, to z pewnością pomagają tym, którzy sceptycznie patrzą na te pozorne incydenty. Inni uważają, że obserwacje, przynajmniej te początkowe, mogły zawierać pewne elementy prawdy, ale następnie zostały wyolbrzymione, aby przyciągnąć entuzjastów, a w zasadzie turystów. Możemy również zauważyć, że jeśli tak było, to nie był to pogląd podzielany przez szefa policji, który zagroził aresztowaniem Henry'ego McDaniela, "jeśli nadal będzie opowiadał o stworzeniu z Enfield". Jednak być może głównym szczegółem tego przypadku, który wyraźnie nadał sprawie nutę wiarygodności, były obserwacje dwóch sąsiadów, którzy, złożyli oświadczenia opisujące dokładnie to samo stworzenie, nie wiedząc o następnym spotkaniu tuż za płotem. 

 Enfield nie był jedynym miejscem dziwnych incydentów. Mniej więcej rok przed obserwacjami w Enfield, w maju 1972 roku również w Illinois, choć tym razem w Pekin w północno-zachodniej części stanu, doszło do kolejnego spotkania z pozornie podobnym stworzeniem. Znane jako "Cole Hollow Road Monster" (czasami określane jako Cohomo) zauważono zwyczajnie na ulicy, na której doszło do niepokojących incydentów. Główny świadek, Randy Emmert, był tego dnia umówiony z przyjaciółmi, gdy wszyscy zostali świadkami "dużego, białego stworzenia". Co więcej, dziwna bestia wydawała głośne wrzaski. Świadkowie wskazali później lokalnej policji opuszczony dom na tej samej ulicy, gdzie stworzenie miało się schować. Zaledwie kilka dni później, 25 maja, policja przyjęła ponad 200 zgłoszeń od mieszkańców o podobnym stworzeniu, jak to opisane przez Emmerta i jego przyjaciół. Raporty sugerowały, że stworzenie poruszało w lasach, wzdłuż brzegów rzeki, a nawet wchodziło na podwórka miejscowych. Jeden ze świadków twierdził, że potworne monstrum zniszczyło jego ogrodzenie. W następnym czasie doniesienia nasiliły się tak bardzo, że w lipcu utworzono grupę poszukiwawczą złożoną z lokalnych mieszkańców (liczącą ponad 100 osób), której celem było przeszukanie lasów w pobliżu Cole Hollow Road. Poszukiwania jednak ostatecznie okazały się bezskuteczne, pomimo dalszych obserwacji. Na przykład 25 lipca jeden z mieszkańców twierdził, że był świadkiem, jak duża, pokryta włosami postać przypominająca człowieka pływała w rzece Illinois. Trzy dni później, 28 lipca, nadeszło kolejne zgłoszenie. Tym razem pewna kobieta, która zbierała jagody, twierdziła, że widziała dziwne stworzenie w pobliżu opuszczonej kopalni węgla. Szybko oddaliła się z okolicy, tak przerażona, że zapomniała nawet zebrać swój dobytek. Tego samego dnia późnym wieczorem nadeszło kolejne zgłoszenie. W raporcie policyjnym podano, że pochodzi od "dwóch wiarygodnych świadków", którzy podali szczegółowy opis spotkania. Twierdzili, że istota miała ponad dwa i pół metra wzrostu, białe owłosienie na całym ciele, a ręce były podobne do ludzkich. Zauważyli również, "odrażający zapach", a gdy odeszła, pozostawione ślady stóp, wskazywały na to, że miała trzy palce. Po tej ostatniej obserwacji, doniesienia o dziwnej bestii ucichły niemal tak nagle, jak się zaczęły. Kilka lat później, w 1977 roku w Dover, Massachusetts, doszło do innych spotkań z bardzo dziwną istotą, znaną jako "Demon z Dover". W ciągu dwóch wieczorów, w sumie cztery różne osoby były świadkami dziwnej, biało-szarej istoty ze świecącymi czerwonymi oczami. Po upływie 48 godzin stworzenie pozornie rozpłynęło się w powietrzu, od tego czasu nikt nigdy więcej jej nie widział.
 W wiktoriańskiej Anglii głównie w Londynie i jego okolicach, dziwaczna istota zwana "Spring-Heeled Jack" terroryzowała społeczność przez lata, zanim zniknęła bezpowrotnie. I choć z pewnością istnieją wyraźne różnice w wyglądzie, powinniśmy zwrócić uwagę na zdolność "Spring Heeled Jacka" do wykonywania ogromnych skoków tak samo, jak inne paranormalne stworzenia.

 Ponad trzy dekady przed incydentami w Enfield, w latach 1941 i 1942 doszło do kilku obserwacji podobnego stworzenia wokół Mount Vernon, które znajduje się około 40 mil od Enfield (relatywnie rzecz biorąc, rzut kamieniem). Według artykułu, który ukazał się w marcowym wydaniu "Hoosier Folklore" z 1946 roku, latem 1941 roku miejscowy ksiądz był świadkiem nietypowej obserwacji. Podczas polowania na wiewiórki, z lasu wyłoniło się "duże zwierzę", podobne z wyglądu do "pawiana" które zaatakowało duchownego. Świadek instynktownie, "uderzył bestię lufą swojej broni". Mimo chwilowego ogłuszenia, dopiero gdy oddał kilka strzałów w powietrze, "pawian" szybko uciekł z powrotem w głąb drzew. Przez kolejne wieczory dziwna istota dawała o sobie znać, strasząc mieszkańców okolicy "przerażającymi krzykami" . Co więcej, w lasach odkryto dziwne ślady. Trwało to przez kilka miesięcy, aż do wiosny 1942 roku. W istocie doniesienia były tak regularne, że większość mieszkańców miasteczka była gotowa sama upolować bestię. Zwłaszcza po tym, jak miejscowy farmer stwierdził, że potworne stworzenie "zabiło jego psa". Ostatecznie jednak nie udało im się wytropić ani schwytać bestii. Czy to z powodu jakiejś dziwnej intuicji, czy też czysto przypadkowo, okazało się, że zniknęła z okolicy w tym samym czasie, gdy rozpoczęły się polowania. Zgodnie z raportem, w ciągu najbliższych dni i tygodni w innych obszarach leśnych oddalonych o około 40 do 50 mil obserwowano podobnie wyglądające stworzenie. Co ciekawe, niektórzy świadkowie twierdzili, że stworzenie skakało, pokonując około 6 do 12 metrów jednym skokiem — podobnie do bestii z Enfield.

 Region południowego Illinois ma długą historię dziwacznych i niepokojących zdarzeń. Do tego stopnia, że rdzenni Amerykanie, którzy zamieszkiwali ten region przez setki lat, nazywali go "Diabelską Kuchnią", wierzyli, że obszar jest przeklęty. Wiele legend mówi o bestialskich istotach, które przemierzają gęste lasy tego regionu, podczas gdy inne opisują dziwne kule światła, tańczące na niebie, nad i wokół drzew. Istnieją również opowieści o duchopodobnych postaciach, podobnych do istot ludu-cieni, które czają się w gęstych lasach. Jeszcze bardziej niepokojące są relacje ludzi słyszących w środku nocy śmiertelne krzyki, a także szlochy i płacze dochodzące z najbliższego otoczenia. Niezależnie od tego, czy ktoś się zgodzi z koncepcją klątw i tego, czym mogą one być lub co reprezentują, czy też nie, faktem jest, że te miejsca są siedliskiem wielu dziwnych zjawisk, od dziwnych świateł po potworne bestie.

 Czy można znaleźć powiązania? Mając na uwadze powyższe relacje, można zacząć szukać powiązań między takimi miejscami i wieloma paranormalnymi wydarzeniami, które wydarzają się nie tylko tam, bo podobne zdarzenia znamy z wielu innych miejsc poza USA. Czy uda nam się kiedyś zrozumieć poszczególne aspekty takich paranormalnych zjawisk?

 Wspomniana wcześniej obserwacja dziwnego światła, które uważano za ognisko, przywodzi na myśl przypadki pojawienia się portali na środku pustkowia, z których miały wyłonić się różne dziwne istoty. Dobrym przykładem jest incydent, który miał miejsce podczas badań grupy NIDS na "Ranczu Skinwalkera" w połowie lat 90. Tej sierpniowej nocy1997 roku, podczas monitorowania rancza pod kątem dziwnej aktywności, dwóch członków NIDS w tym Colm Kelleher byli świadkami dziwnego żółto-pomarańczowego światła, które pojawiło się na niebie. Co więcej, wydawało się ono rosnąć, rozwijać. Podczas obserwacji przez lornetkę Mike ze zdumieniem, oznajmił, że "To tunel… nie tylko światło”. Następnie zauważył, że „coś jest w tunelu”, że "wyłania się czarna istota! Widzę jej głowę… nie ma twarzy… po prostu wypełzła!” Stworzenie, cokolwiek to było, spadło na ziemię, a następnie po prostu odeszło w stronę lasu, a tunel natychmiast zaczął się zmniejszać, aż całkowicie zniknął. Czy to możliwe, że ci panowie byli świadkami nie tylko portalu, ale także istoty z innego świata? Takie portale bez wątpienia mogą pojawiać się na całym świecie? Czy "ognisko", którego świadkami byli czterej nastolatkowie w St. Joseph's mogło być podobnym portalem umożliwiającym wejście do naszego świata? Coleman odnotowuje również pewne dalsze obserwacje dotyczące wysypu incydentów na początku i w połowie lat siedemdziesiątych w regionie Illinois, a nawet w sąsiednich stanach, takich jak Oklahoma, Indiana i Missour: 
"Zgłaszane stworzenia były prawie zawsze dwunożne, owłosione i o ogólnym wyglądzie hominida. Ich kolor był różnie określany jako biały, szary lub brązowy. Oczy są zwykle różowe lub czerwone i świecą w ciemności!" 
 Zauważył też szybkość, z jaką istoty te były w stanie się poruszać, jak również ich zdolność do "przeskakiwania ogromnych odległości", także z pozycji stojącej lub siedzącej. Każde z tych stworzeń wydawało również przerażające, gromiące dźwięki. Coleman wskazuje również, że dziwne stworzenia "czasami pojawiają się w towarzystwie innego niecodziennego gościa — UFO". Choć wielu badaczy od lat zwraca uwagę na porównania między hotspotami UFO a zwiększonymi ilościami obserwacji Wielkiej Stopy, okazuje się, że pojawienia się UFO towarzyszą również obserwacjom wielu dziwnych bytów.
 Czy takie stworzenia pojawiają się tutaj tylko tymczasowo? Czy otwarcie takich portali jest zaplanowane z góry jakąś nieznaną nam technologią? Jeśli tak, to musimy zapytać, kto kontroluje tę technologię i jakim powodem się kieruje? Albo czy te dziwne i czasami niepokojące stworzenia mogą od zawsze mieszkać na naszej planecie, tylko do dziś nie zostały odkryte i zbadane przez współczesną naukę?


Przetłumaczono i wykorzystano:

References
1Strangers In the Night, The Enfield Monster Case Study, Chris Darkes, Medium, July 31st, 2015 https://medium.com/@chrisdarkes/strangers-in-the-night-156983eb0d7d
2Swamp Slobs Invade Illinois, Jerome Clark and Loren Coleman, Fate Magazine, July 1974 (page 84-88) http://www.cryptozoonews.com/ill-ass/
3Cryptid Profile: Cole Hollow Road Monster (Cohomo), Adam Benedict, Pine Barren Institute, August 18th, 2018 https://pinebarrensinstitute.com/cryptids/2018/8/18/cryptid-profile-cole-hollow-road-monster-cohomo
4Man Reports Seeing ‘Hairy Creature’ In Woods Near Cole Hollow Road, The Pekin Daily Times, July 26th, 1972 http://www.bfro.net/gdb/show_article.asp?id=630
5Monster hunting in southern Illinois at Alton, the Murphysboro Mud Monster, Harrisburg, Enfield, Mt. Vernon and more … and why not Bigfoot while we’re at it? https://www.gothichorrorstories.com/haunted-travels/ohio-river-valley/southern-illinois-hauntings-and-legends/the-creature-feature-rambles-across-southern-illinois-in-search-of-prehistoric-birds-beasts-and-why-not-bigfoot-while-were-at-it/

Komentarze

  1. Taki miks: http://borealis.net.pl/wiki/Houndeye + Twin Peaks (seria 3) Part 8

    OdpowiedzUsuń
  2. A może jest tak, że te portale otwierają się przypadkowo, zgodnie z nieznanymi nam prawom fizyki, i te istoty "lądując" w naszej czasoprzestrzeni są zdezorientowane i przerażone, co przekłada się na ich agresję względem nas? Niekoniecznie "coś" lub "ktoś" wpuszcza ich do nas umyślnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - jak część stworów w pierwszym H-L :)

      Usuń
    2. No nie wiem, ale masz rację, niektóre takie stwory naprawdę się zachowują jakby wypadły z czasoprzestrzeni i zachowują się troszkę bez sensu . Jak choćby sławny Mothman z Point Pleasant, a propo, ten stworek też miał czerwone oczy, które miały świecić. Może tylko przypadek???. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Witam. Kiedyś na 9gag widziałem mapę występowania takich istot i zaginięć o których pisze David Paulides w swoich książkach, w porównaniu do występujących w okolicy jaskiń na terenie Stanów Zjednoczonych, pokrywały się praktycznie w 100%
      Od jakiegoś czasu skłaniam się do teorii, że te istoty wcale nie muszą pochodzić spoza naszej planety, czy z innych wymiarów, a zamieszkują tę planetę razem z nami od tysięcy lat, kryjąc się przed ludzkim wzrokiem pod ziemią i w głębi oceanów. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Witam. W książkach "The Hoopa Project" i "Tribal Bigfoot" jest kilka takich dziwnych przykładów. Niektórzy świadkowie opowiadali że Wielka Stopa każdego roku wraca jesienią w te same miejsca żeby najeść się, chyba chodziło o jakieś jeżyny. Kilku innych twierdzi że nieraz widzieli jak taka istota idzie skrajem drogi i niesie jakieś zwierzątko, chodziło o martwe ptaki itp. potrącone / przejechane przez samochody. Jakby trupy były zbierane w jakimś celu, (do zjedzenia?). To akurat przemawia za tym że istoty te żyją tu od zawsze i wiedzą gdzie się udać aby coś zjeść. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. X-Files - Detour (s05e04)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ktoś od dawna majstruje przy "urządzeniach", istniejących tutaj od czasów przedresetowych, które najnormalniej w świecie mają możliwość dokonywania interakcji w wieloświatach. Ta praktyka znana jest doskonale tym, którzy odpowiednio zarządzają ludzkością już od tysięcy lat. Dla nas to szokujące i niemożliwe, ale przecież jesteśmy po "drugiej stronie barykady" . Nie jesteśmy tymi co grają a tymi, co zostają rozgrywani, choć nie zawsze tak było. Również CERN jest w tej materii interesującą "zabawką", bowiem najprawdopodobniej pełni rolę kolejnego kontrolera, dzięki któremu na ludzkość nakłada się nowe blokady i umiejętnie blokuje informacje oraz energie płynące bezpośrednio ze Źródła.
    Polecam bardzo interesującą książkę Alfreda Lambremont Webre "Wynurzenie Omniwersum". Wiele rzeczy się klei i pasuje do siebie. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni punkt obserwacji.
    Pozdrawiam
    M.T.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.