Uprowadzenia - doświadczenia z dzieciństwa (Steve Boucher)

 Rzekome uprowadzenia przez obcych wydają się bardzo kontrowersyjne i chociaż często są wyśmiewane i niekiedy jakby pozbawione sensu, to jednak ludzie ci coś przeżywają, tego nie można negować. Zdrowi i pełni rozsądku ludzie mają dziwne wspomnienia, niespokojne sny, a gdy spojrzą głębiej — pojawiają się niesłychane wspomnienia. Przypadek Steve'a Bouchera jest bardzo ciekawy, ponieważ spotkania z obcymi towarzyszyły mu od dzieciństwa. Większość jego doświadczeń przez wiele lat tkwiła w podświadomości, aż do momentu, gdy po przeczytaniu książki Budda Hopkinsa "Missing Time" zaczęły pojawiać się krótkie przebłyski świadomej pamięci. Steve napisał do Hopkinsa i poinformował go o swoich wspomnieniach. Następnie Budd skontaktował się ze Steve'em i zaprosił go do Nowego Jorku, aby przez tydzień mieszkał w jego studiu artystycznym na Manhattanie. Steve przyjął zaproszenie i w ciągu tego tygodnia panowie przeprowadzili 3 sesje hipnozy regresyjnej.

                                                        Szkic według S. Bouecher.

Podczas tych spotkań okazało się, że obcy towarzyszyli mężczyźnie przez całe życie, lecz naprawdę nie wiadomo z jakiego powodu. Pierwsze wspomnienie Steve'a pochodzi z okresu, gdy miał około dwóch i pół do trzech lat. Jego rodzice mieszkali w domu na odludziu, a mały Steve lubił zwiedzać okolicę. Musiał jednak pozostawać w polu widzenia, ponieważ jego zapał do przygód był bardzo wysoki, jak na gust matki. Pewnego dnia na skraju posesji usłyszał głos, który pochodził z gęsto zarośniętych krzaków. Kilka metrów dalej, na niewielkiej polanie znajdował się obiekt w kształcie spodka, przed którym stały dwie istoty w błyszczących kombinezonach. Jedna z nich wzięła go na ręce i zaniosła na pokład, gdzie został położony na łóżku. Mały został okablowany, podczas gdy druga istota również została podłączona przewodami w dokładnie taki sam sposób. Steve'owi powiedziano, że dzięki temu będą mogli stać się częścią siebie. To stwierdzenie wywołało w nim strach, ponieważ zrozumiał te słowa czysto obrazowo. Zapewniano go, że to mu nie zaszkodzi i istotnie, istoty miały rację. Po pewnym czasie Steve wrócił do domu, gdzie został zbesztany za swoją nieobecność. W tym samym momencie usłyszał w głowie głos, który wzywał go do okna. Zobaczył tam obiekt oddalający się na niebie w postaci jasnego światła. Nawiązała się krótka, telepatyczna rozmowa — Steve zapytał, dlaczego słyszy ich głos. Odpowiedź: "Ponieważ widzę to, co ty widzisz, i słyszę to, co ty słyszysz". Na koniec wyjaśniono mu, że wkrótce wrócą, po czym Steve zapytał, jak może ich wtedy rozpoznać. Wtedy na ścianie pokoju pojawił się obraz znajomej już istoty w błyszczącym kombinezonie. Steve był teraz w pełni zachwycony, "dowódca" dodał, że może z nim porozmawiać, kiedy tylko zechce. To, co rodzice prawdopodobnie uznaliby za wyimaginowanego towarzysza, mogło wynikać z zastosowania implantu. Podekscytowany Steve pobiegł do mamy, aby opowiedzieć jej o swoim przyjacielu, ale potknął się o odkurzacz i rozciął kolano. Teraz na pierwszym planie pojawiły się ból i łzy.

Jakiś czas później rodzice Steve'a mieszkali w innym, mniejszym domu, gdy pewnego dnia do pokoju chłopca wszedł dziwny mężczyzna w błyszczącym garniturze. Ów jegomość miał dużą szarą głowę i duże czarne oczy. Znał Steve'a i zwracał się do niego po imieniu, ale chłopiec go nie rozpoznawał, myślał wtedy, że jest to postać z książki dla dzieci. Mężczyzna wyjaśnił mu, że jest "dowódcą", z którym wcześniej rozmawiał w myślach. Dopiero teraz Steve przypomniał sobie i zapytał go, dlaczego nie może już z nim rozmawiać przez "radio", jak to wtedy określił z dziecięcego punktu widzenia. Nieznajomy powiedział mu, że radio już nie działa i że nie jest mu teraz potrzebne. Następnie wyszedł z pokoju i zniknął.

Źródło problemu z pamięcią w przypadku Steve'a dobrze ilustruje fakt, że zawsze na koniec spotkania otrzymywał polecenie: "Zapomnisz, co właśnie przeżyłeś" lub coś w tym rodzaju. Pewnego razu podczas spotkania przejrzał tę strategię i zachował na tyle zimną krew, że wdał się w mentalną potyczkę z jednym z obcych. W jego głowie rozbrzmiało znajome "Zapomnisz wszystko, co się stało", Steve odpowiedział, że tym razem na pewno NIE zapomni. Gdy ten kontynuował swoją próbę, Steve stanowczo twierdził, że o niczym nie zapomni, i tak gra toczyła się tam i z powrotem. Nie docenił jednak przebiegłości tych istot. Wokół nich rosły dzikie mniszki lekarskie. "Dowódca" odwrócił się i zapytał: "Co to za kwiat?". Steve dał się nabrać na ten niewinny trik. Skupił swoją uwagę na roślinie — i podniósłszy wzrok, spojrzał mu prosto w oczy, otrzymując jednocześnie mentalny rozkaz zapomnienia. Wspomnienia te można było tylko mozolnie wyłuskiwać z głębin podświadomości, Hopkins i Boucher nieraz musieli wracać do pewnego punktu, aby na nowo podjąć urwaną nić doświadczenia.

Nocna podróż.

Jeszcze przed wizytą u Hopkinsa, podczas czytania jego książki, w umyśle Steve'a pojawiały się obrazy z dzieciństwa, z nocnej jazdy do domu. Steve miał wtedy około czterech lat, podczas jazdy samochodem lubił leżeć na dużej półce pod tylną szybą, obserwując stamtąd mijające niebo. Tego wieczoru w samochodzie przebywał tylko on i ojciec, kiedy na niebie pojawiło się jasne, białe światło. Zniżyło się do wysokości koron drzew i dostosowało swoją prędkość tak, że początkowo leciało równolegle do samochodu. Następnie obiekt wyprzedził pojazd, lądując i tarasując drogę przed nimi. (Co ciekawe, ojciec Steve'a w późniejszych latach nadal pamiętał to wydarzenie, choć przez ten cały czas uważał je za bardzo wyrazisty sen.) Obiekt oświetlał drogę i drzewa wokół niego tak mocno, że wydawało się to prawie jak światło dzienne. Dwie szare istoty wyłoniły się ze światła, zatrzymały się w pewnej odległości od samochodu wpatrując się w ich stronę. Ojciec Steve'a zdawał się znać te istoty. Polecił synowi, aby schował się na siedzeniu i pozostał w ukryciu, po czym wysiadł z samochodu idąc w kierunku dziwnych stworzeń. Jednak mały Steve był zbyt ciekawski i także on opuścił auto skradając się za ojcem. Rodzic rozmawiał z istotami, w pewnym momencie odwrócił się i zobaczył syna poza samochodem. Teraz ustawił się tak, że swoim ciałem zasłaniał widok swoim rozmówcom, jednocześnie za plecami wskazywał chłopcu ręką, żeby pospiesznie wrócił do wozu.

W tym momencie jeden z szaraków odchylił głowę na bok, aby przyjrzeć się temu, co działo się w tle. Steve:

"Słyszałem to w swoim umyśle, słyszałem, jak ta istota mówi: "Wygląda na to, że martwisz się o dziecko". A mój ojciec śmiał się zdenerwowany, to był ten zakłopotany śmiech: "O tak, to mój chłopak". Potem odwrócił się do mnie i powiedział: "Mówiłem, żebyś został w samochodzie. Idź i wracaj do samochodu". [...] Wtedy istota, która rozmawiała z moim ojcem, powiedziała: "Czy chciałbyś, żeby mój członek załogi zaprowadził go tam dla ciebie?". Ojciec odpowiedział: "O nie, w porządku, i tak musimy już iść". Szarak odwrócił się i spojrzał na kompana, a ten natychmiast podszedł i wziął mnie za rękę. Poszliśmy z powrotem do samochodu. Usiedliśmy, on na miejscu kierowcy, a ja na siedzeniu obok. Zamknął drzwi i zaczął zadawać mi pytania. Zapytał: "Jak działa ten pojazd?". Odpowiedziałem: "Naciska się jeden pedał na podłodze, aby rozpocząć jazdę, a drugi, aby się zatrzymać". A on na to: "Aha, rozumiem". Wskazał na kierownicę i zapytał: "Co to robi?". Odpowiedziałem: "Tak się porusza pojazdem, kieruje się go w tę lub w inną stronę, w zależności od tego, jak się nią obraca. A on odpowiedział: "Och, dobrze". Potem wskazał na radio na desce rozdzielczej, a ja podniosłem wzrok i zauważyłem, że ojca i drugiej istoty już tam nie ma. [...] On po prostu zajmował się mną i w zasadzie niańczył, kiedy ojciec przebywał na statku". Odpowiedziałem mu, że radio to tak jak komunikacja z innymi ludźmi, a on zapytał, czy można się z nimi rozmawiać?: "Nie, to tylko działa w jedną stronę"

W oczach dziecka nie było w tej istocie nic przerażającego — wręcz przeciwnie. Podobała mu się obecność i zainteresowanie szarego. Kiedy po prawie dwudziestu z obiektu wyszedł ojciec, zapytał nawet istotę, czy mógłby zostać jeszcze trochę dłużej.

Po tym wydarzeniu nastąpił jeden z tych zabawnych incydentów, które świadczą o notorycznym dziwactwie tych istot i spotkań z nimi:

"Ojciec wsiadł do samochodu bez słowa, był taki....cichy. Patrzyliśmy, jak obie istoty wracają do spodka. Podniósł się w powietrze, a my obserwowaliśmy, jak odlatuje. Ojciec odpalił samochód i pojechaliśmy w kierunku domu. Wtedy zauważyłem coś niezwykłego, a mianowicie, że statek obcych zdawał się wracać. Pojawił się jak przedtem i zrobił dokładnie to samo. Wylądował przed nami i zmusił nas do ponownego zatrzymania się. Słyszałem jak mój ojciec mruczał cicho: "Czego oni teraz, do cholery, chcą?". Jedna z tych istot wyszła i podeszła do samochodu, a mój ojciec tym razem został w środku, nie wysiadł. Istota podeszła do okna i zasygnalizowała ojcu, żeby opuścił szybę. Tak też zrobił: "Co się dzieje?". Wtedy szarak podał mu okulary: "Zapomniałeś tego". Mój ojciec powiedział: "Och, dziękuję", założył okulary a wtedy obcy wrócił na statek i chwilę później odlecieli".

Artyści  i UFO

Innym ciekawym incydentem, który został wydobyty z podświadomości był nocny powrót do domu grupy rockowej Steve'a "Harmony Grove". Oprócz tego, że 16-letni Steve był  wokalistą, pasjonował się instrumentem, który na pierwszy rzut oka może wydawać się dość niezwykły dla zespołu rockowego: fletem. Zawsze nosił w torbie na ramię mały zestaw fletów, składający się z tenoru, altu i sopranu. Tego wieczoru regularny koncert w hotelu został przypieczętowany improwizowaną wycieczką na imprezę domową. Tam zespół dał krótki koncert, po czym wyruszył w drogę powrotną do domu. W samochodzie znajdował się: Tom, gitarzysta i kierowca furgonetki, Sam, perkusista, na miejscu pasażera, oraz w tylnej części furgonetki, wśród sprzętu znajdującego się w furgonetce: Calvin, Steve, Ann Marie i nieznajomy pasażer, który szukał podwózki do domu podczas imprezy domowej.

Tej październikowej nocy w 1971 r. około trzeciej nad ranem, podróż powrotna do St. Catharines została nieoczekiwanie opóźniona, ponieważ najbliższy wjazd na autostradę został zablokowany z powodu zamknięcia drogi. Furgonetka pokonywała teraz drogę, której używali pracownicy serwisu, gdy nagle Tom zatrzymał furgonetkę i wskazał na coś znajdujące się przed nimi. Na środku drogi stał obiekt w kształcie spodka oświetlając okolicę serią świateł ciągnących się zarówno wzdłuż jego środka, jak i spodu. Na powierzchni widoczne były dziwaczne bulaje, a obiekt zdawał się lekko drgać w powietrzu. Widok ten wprawił członków zespołu w zakłopotanie. Co to jest? Czy w środku nocy kręcą tutaj film? Artystom zrobiło się nieswojo, kierowca postanowił wrzucić wsteczny bieg, ale zamiast tego furgonetka ruszyła do przodu, wprost w kierunku obiektu. Tom potwierdził, że furgonetka nie reaguje, że jest poza jego kontrolą, wtedy zdali sobie sprawę, że jest ciągnięta do przodu jednostajnym i dość szybkim ruchem, bez żadnych wstrząsów typowych dla toczenia się po asfalcie. Grupa wpadła w panikę, a Steve mentalnie przygotował się na uderzenie. W odległości około 10 metrów od obiektu samochód zatrzymał się, i znów kołami dotknął jezdni. Wszystkie próby uruchomienia pojazdu zakończyły się niepowodzeniem. Nie pozostało nic innego, jak czekać, co będzie dalej. Być może, jak mieli naiwną nadzieję, po prostu nie zostaną zauważeni. Cisza przerodziła się w niemal namacalnie napiętą atmosferę. Tom i Sam, którzy nie mogli się ukryć w swojej pozycji na przednich siedzeniach, nie odważyli się wykonać nawet najmniejszego ruchu. Z obiektu wyszło kilka małych postaci, a chwilę później usłyszano odgłos jak ktoś manipuluje przy zamkniętych drzwiach. Przez okno furgonetki Steve zobaczył, że jedna z tych dziwnych wielkich głów porusza się w kierunku tyłu samochodu, a za chwilę było słychać, jak ktoś bezskutecznie próbuje otworzyć tylne drzwi. Mijały sekundy, wszyscy pozostali w milczeniu, gdy nagle ów nieznany pasażer otworzył od środka drzwi. Grupa wpadła w nieme przerażenie — dziś Steve uważa, że nieznajomy mógł otrzymać telepatyczne polecenie. Na zewnątrz stały trzy szare istoty, patrząc prosto w ich kierunku. Steve odruchowo chciał chwycić statyw z mikrofonem, aby obronić się przed ewentualnymi napastnikami. W tym momencie wszystkich ogarnął paraliż fizyczny. Jeden z obcych przelewitował do wnętrza. Patrząc mu w oczy, Steve słyszał głos w swojej głowie, który mówił, że nikomu nie stanie się krzywda. Chodzi tylko o przeprowadzenie testów co nie zajmie dużo czasu. Paraliż był konieczny, ponieważ niektórzy z nich nosili w sobie gwałtowne myśli skierowane przeciwko nim. Szarak poprosił osoby siedzące z tyłu, aby wysiadły razem z nim: Calvin, Ann Marie, nieznajomy i Steve. Zaraz potem doszło do zabawnej sytuacji, która jednak nie pomogła rozładować napięcia:

"Stopa obcego zaczepiła się o statyw werbla i przewróciła bęben, który wytoczył się z tyłu furgonetki i upadł na drogę, natychmiast jedna z pozostałych istot podniosła go i zaczęła mu się przyglądać. Wysiedliśmy, ja na samym końcu. Obcy z bębnem spojrzał na mnie i powiedział: "To twój?". Odpowiedziałam: "Nie". A on zapytał: "Czyje to jest?". Powiedziałem: "O, to jego" i wskazałem na Sama na siedzeniu kierowcy. Sam rzucił mi spojrzenie, które mówiło same za siebie: "Dlaczego wskazałeś na mnie? Nie chcę mieć z tym nic wspólnego". Przywódca powiedział do drugiej istoty, która pierwotnie podniosła bęben: "Weźcie go". Ten za chwilę wrócił z Samem. Wręczono mu bęben pytając: "Czy to twój?". Sam wziął go i powiedział: "Tak". A on zapytał: "Czy jest uszkodzony?". Sam obejrzał go i odparł, że nie, po czym położył go na podłodze furgonetki. Dowódca kazał nam ustawić się w szeregu, po czym zakomenderował: "Idziemy na statek. Kiedy wchodzimy na pokład, wszyscy idziemy razem, jako jedność. Kiedy ruszymy, nie patrzcie w lewo, ani w prawo, tylko prosto przed siebie. Kiedy wejdziemy na statek, nie dotykać powierzchni kadłuba". Jako pierwszy stanął przed nami, a jedna z tych istot jako ostatnia w rzędzie. Wszyscy jakby podnieśliśmy się z ziemi i zaczęliśmy się poruszać w powietrzu, pomyślałem: "To jest naprawdę dziwne". I tak szliśmy w stronę statku. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać, musiałem odwrócić głowę. Spojrzałem w lewo, a gdy tylko to zrobiłem, zatrzymaliśmy się. Gdy znów spojrzałem przed siebie, ruszyliśmy w dalszą drogę. Pomyślałem: "Aha, więc tak to działa". Potem spojrzałem w prawo i znowu się zatrzymaliśmy. Obcy nie odwracali się, tylko czekali, a kiedy spojrzałem prosto przed siebie, znów ruszyliśmy".

Steve również nie mógł się oprzeć aby dotknąć lekko ciepłej powłoki zewnętrznej:

"W dotyku przypominało aluminium, jakiś rodzaj metalu. [...] W miejscu, gdzie dotknąłem   palcem, po prawie dwóch tygodniach na powierzchni palca pojawiła się ogromna brodawka podeszwowa. Pozbycie się jej zajęło mi sporo czasu, bo aż kilka miesięcy. To była najgorsza brodawka, jaką kiedykolwiek miałem".

Wewnątrz statku grupa została rozdzielona i każda z nich trafiła pod "opiekę" jednego z szaraków, którzy odgrywali rolę nadzorców. Steve był z "przywódcą", który zaprowadził go do ławki, gdzie miał zdjąć ubranie. Ponieważ torba z fletami niemal przyrosła do niego, powędrowała z nim prosto na pokład i Steve zastanawiał się, czy obcy mogą być zainteresowani jej zawartością. Następnie został zaprowadzony do innej części statku. Białe ściany były oświetlone rozproszonym światłem. Został poproszony o zajęcie miejsca na czymś w rodzaju blatu, pod którym znajdował się szereg szuflad. Przy każdej szufladzie lub przegrodzie przymocowane były małe okrągłe uchwyty. Steve pomyślał o zabraniu jakiegoś materialnego przedmiotu, aby ktoś uwierzył mu w tę niezwykłą historię. Podczas gdy prowadzący był zajęty inną istotą, on bawił się jednym z uchwytów, tak że udało mu się go poluzować. Nie mając żadnego ubrania, nie miał odpowiedniego miejsca, aby go ukryć, więc całkiem niewinnie trzymał go w zamkniętej dłoni:

"Popatrzył na mnie dziwnie i zapytał: "Co masz?". A ja: "Jak to?". On: "Wziąłeś coś". Zdałem sobie sprawę, że przed nimi nie da się niczego ukryć. Znają twoje myśli. Wyjął mi uchwyt z ręki, spojrzał na mnie i powiedział: "Nie możesz tego zatrzymać". Odpowiedziałem: "Dlaczego nie?". A on: "Bo nie możemy pozwolić ci cokolwiek zatrzymać".

Podczas badań wykonano skanowanie za pomocą wtedy jeszcze jak dla Steve’a dziwnego urządzenia:

"Wyglądało jak słuchawka współczesnego telefonu. Nie były do niej podłączonych żadnych przewodów ani nic takiego. Powiedział: "Pokażę ci, jak to działa". Wyciągnął rękę i włączył "słuchawkę", która zielonym światłem oświetliła jego rękę. Kiedy przesuwał instrument w górę i w dół, mogłem zobaczyć pod skórą kości. [...]: "Teraz chcę to wypróbować na tobie". Zapytałem: "Czy to będzie bolało?". A on na to: "Nie, nie będzie bolało, ale może trochę mrowić. Wyciągnij rękę". Zrobiłem, a kiedy spojrzałem na swoją rękę, mogłem zobaczyć nie tylko szkielet, ale także mięśnie, tkankę mięśniową, żyły i tętnice, puls w żyłach, wszystko, co znajduje się pod skórą. Byłem po prostu zdumiony i zastanawiałem się, dlaczego nie widziałem tego, gdy pokazał mi to na własnej ręce. Widziałem tylko konstrukcję szkieletową. Nie widziałem żadnych nerwów, żył ani niczego innego".

Aby dopełnić obrazu, należy zauważyć, że obecnie istnieją skanery żył lub urządzenia do ich odnajdywania, które są wykorzystywane w medycynie. Emitują one nieszkodliwe światło w podczerwieni, które jest pochłaniane przez krew żylną. Dzięki temu zabiegowi można uwidocznić żyły pod skórą, co jest zaletą w przypadku osób obawiających się zastrzyków lub ogólnie uważających, że żyły są trudne do zlokalizowania. Istnieją również metody biometryczne oparte na wykorzystaniu skanerów żył. Technologia rzekomych obcych opisana przez Steve'a może nie być w najmniejszym stopniu porównywalna z naszą, ale podobieństwa naprawdę uderzają na pierwszy rzut oka (ręczny skaner, zielone światło, wyświetlanie wewnętrznego działania) - tym bardziej, jeśli weźmie się pod uwagę, że doświadczenia mężczyzny pochodzą z 1971 roku i zostały ujawnione dopiero na początku lat 80.

Steve traci przytomność, gdy kładzie się go na kanapie i każe patrzeć w jasne światło. Emitowane impulsy światła skupiają jego wzrok i uspokajają go, podczas gdy istoty zajmują się skanowaniem jego ciała. Steve nie wie, co wydarzyło się w tym czasie. W końcu wszyscy uczestnicy wracają do siebie. Pojawia się niezwykła sceneria, w której osoby uprowadzane mają możliwość zadania pytania. Podczas gdy koledzy pytają kosmitów o dość banalne sprawy, albo o planetę, z której pochodzą, nie znając Kosmosu, odpowiedź w ogóle nie dałaby żadnej wskazówki. Przynajmniej Steve'owi udaje się zirytować istoty:

"Więc te dwie istoty stanęły przed nami mówiąc: "Mamy teraz kilka minut, jeśli chcecie zadać nam jakieś pytania, to teraz jest na to czas". Poczekałem więc i pozwoliłem najpierw innym zapytać, starałem się myśleć... Musiałem zapytać o coś ważnego. Na pytania typu: "Skąd jesteście?". Pokazał mapę gwiazd na ścianie i powiedział: "Czy wy w ogóle znacie gwiazdy?". Odpowiedzieliśmy: "Cóż... nie bardzo". "W takim razie...nie doprowadzi nas to do niczego, jeśli powiemy ci, skąd jesteśmy, ale" - powiedział - "to jest tutaj". Potem ktoś inny zapytał: "Czy macie jakieś bazy tu na Ziemi?". Odpowiedział: "Tak. Właściwie to jedna jest właśnie tutaj". I wskazał przez okno na jezioro Ontario. Potem podszedł do mnie, to była moja kolej. Przyszło mi do głowy bardzo dobre pytanie. Zapytałem: "Która religia na ziemi jest właściwa?". Spojrzał na drugą istotę, a potem obaj spojrzeli na mnie, jakby byli zaskoczeni. "Dlaczego zadajesz nam takie pytanie?". Odpowiedziałem: "To oczywiste, że jesteście znacznie bardziej zaawansowani technologicznie niż my, prawdopodobnie jesteście bardziej zaawansowani społecznie i przypuszczam, że jesteście bardziej zaawansowani duchowo. Jeśli więc ktoś wie, jaka jest właściwa religia na ziemi, to właśnie wy". Wydawało się, że moja odpowiedź im się spodobała. "Przywódca" spojrzał na mnie i powiedział: "Nie ma na ziemi słusznej religii, i to jest koniec pytań". Natychmiast odwrócili się, a ja zaoponowałem: "Chwileczkę, nie możesz tak po prostu powiedzieć czegoś takiego i nie wyjaśnić tego", zapytałem: "Czy nie możesz wyjaśnić tego trochę bardziej?". Odpowiedział: "Nie, Właściwie to powiedzieliśmy ci już zbyt wiele".

Gdy pozostali zostali wyprowadzeni ze statku, stało się jasne, że "przywódca" nie przypadkowo wybrał dla siebie Steve'a. Istota prosiła go, by pozostał przez chwilę, a on, patrząc jej w oczy, natychmiast wpada w stan przypominający trans. Była to ta sama istota, która już wcześniej pojawiała się w jego dziecięcych doświadczeniach. Steve powoli odzyskuje przytomność. W miarę jak stopniowo wraca do bardziej świadomego stanu, uświadamia sobie, że rozmywa się inna część jego osoby, która najwyraźniej była w głębokiej interakcji umysłowej z obcym. Wygląda na to, że istotnym elementem kontaktu jest właśnie owa komunikacja, która odbywa się na innych, może wyższych częściach nas samych, które są bardziej związane z rzeczywistością obcych istot. Informacje te mogą być często niedostępne dla nas "tu na dole", ale ich oddziaływanie sięga naszej codziennej świadomości. Z drugiej strony można zrozumieć frustrację związaną z odcięciem się od tych wszystkich ukrytych aspektów życia:

"Spojrzałem na niego i poczułem emanującą, niesamowitą miłość. To było po prostu niesamowite uczucie miłości, którego nigdy wcześniej nie czułem w żadnej innej sytuacji. Powiedział coś do mnie, a ja chyba byłem jeszcze trochę nieobecny, i tylko uchwyciłem koniec jego wypowiedzi: "A w przyszłości będziesz bardzo pomocny dla swoich przyjaciół i rodziny". I coś o odgrywaniu ważnej roli, ale ja... próbowałem sobie przypomnieć, co mi powiedział, ale to już wsiąkło w moją podświadomość i dalej... próbowałem sobie przypomnieć, jak najlepiej potrafiłem... co on powiedział? Wywołało to we mnie bardzo głębokie uczucia. Zaczęła mnie swędzieć twarz. Chciałem się podrapać, gdy zdałem sobie sprawę, że byłem cały mokry, musiałem przedtem płakać. Dlaczego ja płakałem?".

Obcy zdaje się aż za dobrze rozumieć zakłopotanie Steve'a i sprytnie odwraca jego uwagę na inny temat: torbę z fletami.

"Otworzyłem torbę, wyjąłem jeden, przyłożyłem do ust i trochę na nim pograłem. Pokazałem mu go. Nawet mu go wręczyłem. Wyciągnął rękę, i wtedy po raz pierwszy naprawdę dobrze przyjrzałam się jego palcom. Były znacznie dłuższe, a paznokcie prawie jak szpony, nie przypominały normalnych ludzkich paznokci. Skóra wyglądała jakby się łuszczyła się i była bardzo sucha. Od samego patrzenia na jego rękę trochę się przestraszyłem, nie chciałem jej dłużej oglądać".

Obcy zrobił coś bardzo dziwnego: zamiast do ust, flet przyłożył do nozdrzy. Dzięki temu udało mu się wydobyć z instrumentu kilka nut. Pod wpływem przemożnego wrażenia głębokiej więzi emocjonalnej Steve wpadł na spontaniczny pomysł, aby podarować mu ten flet w prezencie. "Dowódca" wykazywał krótkie problemy ze zrozumieniem, dopóki Steve nie wyjaśnił, że może to służyć jako narzędzie do myślenia o nim. Ostatecznie zatrzymał flet.

Wsiadając do furgonetki, Steve zauważył, że pozostali członkowie zespołu wrócili na swoje miejsca. Przez krótki czas siedzieli zupełnie bez ruchu, wpatrując się przed siebie. Ten dziwny stan nieobecności, który można by przypisać stanu hipnozy, został przerwany w następnej chwili, gdy jednocześnie powrócili do życia. Równie dziwaczne było ich dalsze zachowanie. Powiedzieli Steve'owi, że wspólnie zdecydowali, że nigdy nie będą rozmawiać o tym, co przeżyli. Gdyby tylko jeden z nich powiedział o tym publicznie, po prostu zaprzeczyliby jego wersji wydarzeń. Steve był całkowicie zakłopotany. W drodze do domu zauważył jednak zjawisko, które było mu już znane z dzieciństwa:

"Kiedy przywieziono mnie do domu, ciągle słyszałem w głowie głos: "Zapomnisz. Zapomnisz o tym wszystkim. Zapomnicie, że nas spotkaliście. Zapomnisz o wszystkim". A ja kłóciłem się z nimi w myślach: "Nie, nie zrobię tego! Nie, nie zrobię tego! Nie zapomnę tego. Będę o tym pamiętał do końca życia". Mieliśmy jakąś telepatyczną sprzeczkę. W samochodzie wszyscy byli jacyś bardzo spokojni. Wszedłem do kuchni, wziąłem długopis i kartkę. Zapisałem w punktach wszystko, co udało mi się zapamiętać, to znaczy najważniejsze rzeczy, które zapamiętałem. Potem kartkę papieru, włożyłem do szuflady komody i poszedłem spać".

Następnego dnia rano Steve już zupełnie zapomniał o tym doświadczeniu. Notatka trafiła w jego ręce dopiero po latach. Chociaż datę i mieszkanie ówczesnej imprezy domowej można było dokładnie ustalić dzięki notatkom Toma, członkowie zespołu nie pamiętali jej w ogóle. Tom zgodził się na sesję hipnozy, która tylko jeszcze bardziej wykazała zamglenie zbiorowych wspomnień. Każdy szczegół tego doświadczenia pozostawał dla niego niedostępny. Opisał, że czuł się zablokowany psychicznie do tego stopnia, że nagle zapomniał nawet nazwy zespołu. Wiedział tylko, że w pewnym momencie, gdzieś, zjechał z drogi. Po tym wydarzeniu odmówił współpracy. Lecz dlaczego Steve zapamiętał tak wiele? Niewątpliwie przypadek ten pokazuje dziwną retrospekcję, czy tak wyglądają spotkania z istotami pozaziemskimi? Czy w jakimś kosmicznym gabinecie osobliwości wystawiony jest między innymi podarowany flet? a może gdzieś we wszechświecie grający na flecie "przywódca" pastwi się nad słuchaczami. Ale właśnie takie szczegóły charakteryzują spotkania z obcymi, szczegóły, które ani nie pasują do poważnego kosmicznego eksploratora, który przecież według zdrowego rozsądku powinien jak najbardziej chronić się przed ziemskimi bakteriami. Przypadków takich było więcej, jak ten, kiedy kosmici przyszli poprosić o wodę, a potem piekli placki, darując jednego usłużnemu gospodarzowi. Dr. Schulman podsumowując powyższy przypadek, uważa wprawdzie, że na podstawie hipnozy regresyjnej nie można uznać czy owa osoba mówi prawdę, lecz przyjrzawszy się bliżej osobowości Steve'a dochodzi do wniosku, iż człowiek ten nie ma tendencji do szukania rozgłosu, przeżycia nie wyglądają jak wymyślona iluzja. Należy jednak zauważyć, że opisane przeżycia to tylko mały wycinek tego, co się wydarzyło, lecz tak samo mogą to być podłożone informacje, które pozwolą nam myśleć, że tak było, a prawdziwe wydarzenia zostały w ten sam sposób dobrze ukryte.


Wykorzystano:

(15) Alien Abductee Tells All Inside UFO, Secret Bases On Earth, and more (part 1) - YouTube

Beyond the Extraterrestrial Firewall (1) - Kindheitserfahrungen mit den Greys - Abductee-Blog (abduction.de)

FSR 1984 V 29 N 3 (noufors.com)

Komentarze

  1. Ściana tekstu, trzeba czas zarezerwować na nią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tekst, właśnie tak długie wpisy świetnie się czyta!:)
    Bardzo ciekawe są te drobiazgi, jak np. zwrócenie okularów, rodzaj badania, odpowiedzi na zadawane pytania.
    Co prawda w ostatnim czasie bardziej się skłaniałam ku temu, że UFO i Faeries to jedno i to samo, ale ten tekst mi przypomniał, że faktycznie bywały takie przypadki, które brzmią bardziej jak obcy. Jak np. miało to miejsce z parą Hillów, którym pokazano konstelację Zeta-Reticuli a tymczasem została ona odkryta przez badaczy dopiero parę lat później.
    Z drugiej strony może to wszystko jest jeszcze bardziej szalone, tak jak sam olbrzymi astral opisywany przez oobenautów (którego jesteśmy niewielką cząsteczką, istniejącą na specyficznych zasadach) i te wszystkie zjawiska są z nim bardzo powiązane. Np. Niektóre rasy mogą mieć umiejętność wychodzenia w jakimś stopniu poza naszą czasoprzestrzeń, a że zasady obowiązujące poza nią, z naszej perspektywy, są wariackie, to stąd te wszystkie dziwolągi jak np. UFOnauci odlatujący w czymś co wygląda jak stary autobus.
    Jak również to by wyjaśniało czemu mój znajomy wracając w nocy do domu widział miniaturowe UFO z maleńkimi okienkami zza których pomachały do niego maleńkie uśmiechnięte istoty (nadmienię, że to dawna historia i nie mam już z nim kontaktu).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Tak to są takie sprawy, które mnie też wydają się jakieś tak pozbawione sensu. Już zawsze pisałem, że jeśli te zaawansowane istoty chciałyby sobie zrobić wgląd o stanie zdrowia ludzkości, lub posiąść podobną wiedzę to niech się włamią do szpitalnych archiwów, niech przejrzą co znajduje się na Uniwerytetach - tam jest wszystko, cała wiedza. Ale nie, mamy wiele takich dziwnych przypadków, które wykluczają to co my byśmy oczekiwali od przybyszy z innych planet. Już samo to, że nie noszą hełmów, że nie boją się różnych naszych zarazków itp. dużo mówi. Można by powiedzieć, że takie niebezpieczeństwa znają i nie są im potrzebne jakieś zabezpieczenia, że może przebywają tu od tysiącleci i są odporni. Jednak takie stwierdzenie wyklucza ich zachowanie, np.: jak w przypadku Hillów, o którym wsponiałeś — byli bardzo zainteresowani sztucznymi zębami Barneya. Zmierzam do tego, że gdyby ufici tu byli z nami od dawna, znaliby to wszystko, nie dziwili się zębami, lub paskiem do spodni tego pana ze Szczecina. To są takie punkty, których nie potrafię pojąć. Niby mówi się, że są, byli tu od przynajmniej kilku tysięcy lat, lecz z drugiej strony niekiedy ich zachowanie przypomina jakby faktycznie dopiero co wylądowali.

      Jestem podobnego zdania, fairies i uprowadzenia przez ufitów są tak podobne i wyglądają jakby miały dużo wspólnych cech, jednak jeśli weźmiemy takie typowe przypadki, choćby ten Hillów, to nie ma tam jakiś poszlak, które prowadziłyby do tych małych istotek. Sam nie wiem co o tym myśleć.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Nieraz miałem wrażenie, że te dziwactwa typu wspomnianych okularów, mówienia jakichś bzdur czy okazywanie zainteresowania np. napędem samochodu lub - jak było w Emilcinie - paskiem od spodni - są nieautentyczne, tzn. nie wynikają z zainteresowania tymi rzeczami, tylko stanowią próbę zmylenia późniejszych ewentualnych badaczy. One same w sobie mogą nic nie znaczyć, a tylko są fałszywym tropem do niepotrzebnego rozkminiania. Nie wiem czy tak jest, ale taką mam intuicję. I mam też wrażenie, że stoi za nimi jakieś cwaniactwo tych istot, coś jak próba rozmowy dorosłego człowieka z kilkuletnim dzieckiem, kiedy to ten pierwszy celowo wpuszcza je w maliny jakimiś tekstami, mając z tego ubaw, a ono traktuje wszystko poważnie. Zapewne ma to wszystko zakamuflować prawdziwy cel tych bytów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu masz pełną rację!. To wszystko wygląda na wielką maskaradę, której prawdziwy cel nawet trudno ustalić podczas regresji hipnotycznej. Nawet tu w tym przypadku widzimy, że coś działo się więcej, gdy Steve chciał się podrapać po twarzy i stwierdził, że jest cała mokra — płakał, lecz dlaczego? Cóż takiego działo się, że doszło do takich emocji? I dlaczego nie udało się wyłuskać tego podczas sesji? Ciekawe jest także to, że jak przy incydencie z samochodem, mały Steve słyszał rozmowę szaraka z jego ojcem, według wypowiedzi — słyszał rozmowę w swojej głowie. Aż się ciśnie na język, żeby powiedzieć, iż to wszystko od początku zostało wgrane w podświadomość, aby uzyskać taki efekt, jaki mamy.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Komentarz usunięty przez autora, bez kitu. Może lepiej siedzieć cicho i nic nie mòwić, żeby potem problemòw nie mieć. :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.