Dogman, Wolfen, czy po prostu Wilkołak — nowy mit lub powrót pradawnych bestii?

 Czym mogą być dziwne stworzenia zwane Dogman? Czy są to zwierzęta z krwi i kości? Czy mogą to być stworzenia typu nadprzyrodzonego? A może nawet są dziwnym połączeniem tych dwóch rzeczy? Ów coś nazywano kiedyś wilkołakami, innym słowem, wyglądały jak wilki, ale miały niesamowitą — złowrogą wręcz zdolność chodzenia i biegania na tylnych nogach — i to w pozycji wyprostowanej. Jednak w naturze nie występują takie gatunki zwierząt, tym bardziej, kiedy czytamy w raportach o szczegółach, które wydają się wprost niemożliwe.


                   Wyobrażenie Fenrisa - ogromnej bestii skandynawskiej mitologii.


Może się wydawać, że relacje o tych stworzeniach  to amerykański fenomen, lecz jest to złudne odczucie, u nas w Europie raportowano takie przypadki już od stuleci!. Nick Redfern w swojej książce przytacza przypadki, na które natknął się w Wielkiej Brytanii, a następujący incydent miał miejsce w bazie wojskowej "RAF Alconbury". Świadek o imieniu Wes wspomina:

"Pełniłem służbę w zamkniętym magazynie broni, kiedy podczas obchodu i wykonywania przydzielonych mi zadań zupełnie niespodziewanie natknąłem się na niego. Nie tylko ja, ale i owo coś wyglądało, że jest zaskoczone, moja osoba wprost zamarła z przerażenia. Byłem uzbrojony w kaliber .38, ale ani razu nie rozważałem jego użycia. Nie odczuwałem żadnej agresji z jego strony, jedynie byłem zaszokowany, nie mogłem pojąć, co widzę. To nie był człowiek. Miał   pysk  jak u psa albo wilka i duże oczy, jego wzrost wynosił około 150 cm. Był bardzo muskularny, a zarazem szczupły. Nie miał na sobie żadnego ubrania i był tylko umiarkowanie owłosiony. Uciekł na tylnych nogach, przeszedł przez ogrodzenie i pobiegł w głąb gęstego lasu przylegającego do bazy. Byłem kompletnie przestraszony, ale z czasem strach przerodził się w próbę nawiązania ponownego kontaktu. Miałem obsesję na jego punkcie. Kilka tygodni później udało mi się go ponownie zobaczyć w pewnej odległości, znów na zalesionym terenie bazy. Obserwowałem go przez około 30 sekund, jak powoli poruszał się po lesie, dziś wiem, iż to 'stworzenie' naprawdę żyje wśród nas".

Inna opowieść pochodzi od pewnego mężczyzny ze Zachodniej Wirginii. Wtedy jako młodzieniec mieszkał ze swoimi dziadkami w ich leśnym domku, jednak nie całkiem na odludziu. W tym czasie jego dziadek był czymś wzburzony, przy kolacji pytał, czy w okolicy widzieli jakieś dziwne zwierzęta. Świadek nie widział, a wtedy zwrócono mu uwagę, że grasuje tu drapieżnik i że powinien zachować ostrożność. Pewnego wieczoru przed pójściem do łóżka, zauważył seniora siedzącego  w salonie z bronią na kolanach. Dziadek powiedział mu, żeby zamknął okna w swoim pokoju, ów młodzieniec przypuszczał wtedy, że po okolicy szwenda się może jakiś niedźwiedź lub kojot. Późnym wieczorem obudził go jakiś dźwięk, spojrzał przez okno, lecz nie było nic widać. W końcu wstał i poszedł do salonu, gdzie zobaczył dziadka śpiącego w fotelu przy oknie. Świadek poszedł do łazienki po wodę, a kiedy wrócił, usłyszał, że coś warczy. Wydawało mu się, że odgłos dobiegał z okna, przed którym spał dziadek. Gdy podszedł bliżej, zauważył, że było ono otwarte na 2-3 cale, czyli na tyle, by można było przez nie włożyć broń. Chłopiec następnie poszedł po cukierki, które były w misce w salonie, gdy kątem oka zaobserwował owłosiona łapę wsuwającą się przez okno. Wyraźnie widział trzy palce, przy czym środkowy palec był najdłuższy. Po latach twierdził, że palce przypominały mu szpony stwora z filmu "Krampus" (a konkretnie scenę, w której kieruje on palec w kierunku  twarzy kobiety). Krzyknął z przerażenia, co obudziło dziadka. Stwór również wydał jakiś nieartykułowany odgłos. Senior swoim pistoletem zaczął ugadzać łapę stwora,  gdy w tym momencie do pokoju wbiegła babcia i włączyła światło zewnętrzne, które oświetliło podwórko. Świadek widział wyraźnie postać stwora stojącego w oknie. Spojrzał mu nawet w oczy, trwało to jednak tylko sekundę, gdy ten rzucił się do ucieczki, w momencie, gdy dziadek podniósł broń gotową do strzału. Według mężczyzny stwór wydawał się wściekły, głośno warczał podczas ucieczki. Jakiś czas później babcia  stwierdziła, że stwór ponownie powrócił. "Jak to powrócił?!", zapytał wnuk. Opowiedzieli mu, że pojawił się w pobliżu posesji 3 lata wcześniej, ale po jakimś czasie przestano go widywać. Założono, że wtedy może ktoś go zastrzelił. Ponownie zaczęło się pojawiać dopiero jakieś 2 tygodnie wcześniej.  Dziadek opowiedział mu, że w 1974 r.   polował z łukiem na jelenie, kiedy dziwne stworzenie próbowało wspiąć się na drzewo i wejść na jego stanowisko. Dziadek strzelał do niego i dźgał nożem, jednak to nie zniechęciło napastnika. W końcu spróbował wepchnąć swój nos przez otwór między deskami, gdy dziadek wbił mu nóż prosto w nos. Swoimi pazurami rozciął mężczyźnie nogę, po czym uciekł. Senior twierdził, że czekał na stanowisku przez 3 godziny, zanim poczuł się na tyle bezpiecznie, aby zejść na dół. W tamtym czasie nigdy nie słyszeli słowa Dogman więc określali go mianem wilkołaka. W ciągu dwóch tygodni od spotkania w oknie w okolicy zginęło wiele zwierząt gospodarskich. Dziadek niepokoił się na poważnie i odwoził wnuka na autobus szkolny, jak i odbierał   po powrocie. Kilka tygodni później dziadek nie pojawił się jak zwykle. Świadek wracał pieszo, kiedy przy domu zobaczył zaparkowaną ciężarówkę. Myślał, że został po prostu zapomniany. Gdy wszedł do stodoły, znalazł tam martwego dziadka. Policja ustaliła później, że został zaatakowany przez nieznane zwierzę. W ciągu dwóch następnych tygodni wdowa opuściła posesję i nigdy tam nie wróciła.

Według jednego z mieszkańców hrabstwa Ottawa, istota pasująca do opisu Dogmana pojawiła się w Grand Haven w latach 1993-94. "Ben", który był wtedy nastolatkiem, twierdzi, że widział to stworzenie trzy razy i jest przekonany, że za każdym razem widział inne stworzenie. W 1993 roku już po zmroku Ben wraz z czwórką przyjaciół wędrował szlakiem w rezerwacie "Hofma Nature Preserve", gdy przechodząc obok mostu w pobliżu centrum rezerwatu, usłyszeli dziwny dźwięk. Przyjaciele zauważyli coś, co przypominało psa stojącego za drzewem, w odległości około 20 metrów.

"Pomyślałem, że to zwykły pies, ale potem stanął na tylnych łapach" - powiedział Ben. "Jedna z jego łap chwyciła gałąź drzewa, tak jakby zrobił to człowiek, nie wiem jak to nazwać — taki ludzki odruch. Wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka minut, a potem uciekł".

Drugie spotkanie miało miejsce w grudniu tego samego roku na podjeździe domu rodziców przy Lakeshore Drive. Ben wyszedł na zewnątrz, aby uruchomić samochód matki.

"Doszedłem tylko do przedniego zderzaka samochodu" - powiedział. "Stwór podniósł się zza pojazdu. Stał na tylnych nogach, jestem pewien, że miał żółte oczy. Mierzył około trochę ponad 2 m wzrostu, przy tak bliskiej odległości patrzył na mnie z góry. Zamarłem a potem zacząłem krzyczeć".

Stwór wykonał trzy niesamowite skoki i zniknął w zaroślach. Jego trzecie spotkanie z tym stworzeniem miało miejsce w 1994 r., kiedy wraz z kuzynem szli po zmroku w kierunku plaży przy Lakeshore Drive wzdłuż krawędzi wydm. Obserwowali jelenia stojącego na polanie, gdy ogromne stworzenie przypominające psa gwałtownie porwało zwierzę i zaniosło je w zarośla.

W tej okolicy istnieją również opowieści, że na początku 1994 r. pewien samochód uczestniczył w zderzeniu z dużym zwierzęciem. Pasażerowie pojazdu nie odnieśli żadnych obrażeń, a policja ustaliła, że było to prawdopodobnie potrącenie jelenia, jednak kierowca nie był taki pewien i nie potrafił wyjaśnić, w co uderzył, jego zdaniem był to Dogman. Także Robert Fortney miał spotkać bestię w tej okolicy, gdy stał nad brzegiem rzeki Muskegon w 1938 roku. Z relacji wynika, że duży czarny "pies" podniósł się na tylnych łapach i uporczywie wpatrywał się w myśliwego, ten strzelił do stworzenia, które następnie uciekło. "Nie wiem, jak nazwać psa, który chodzi jak człowiek" - powiedział później.

Będąc już w tej okolicy chciałbym wspomnieć o tak zwanym filmie Gable'a, rzekome nagranie z połowy lat 70., na którym widać nieznane stworzenie. Pamiętam nasze dawne dyskusje i spekulacje na forum Paranormalium, jak i prywatnie, chociaż było to już kilkanaście lat temu. Jak się okazało, film jest fałszywy, jednak nie przesądza to wcale o istnieniu takich stworów.


W przeszłości mieliśmy wiele dobrze udokumentowanych przypadków, które jakoś mieszają się i dobrze pasują w ten paranormalny świat niezwykłych istot, które pojawiają się z nikąd siejąc wielkie zamieszanie i znikając nie zawsze bezpowrotnie. Do takich należała "bestia z Gévaudan" – tajemnicze stworzenie zabijające w XVIII wieku ludzi we Francji, w departamencie Lozère. Być może ktoś pomyśli co ona ma wspólnego z ówczesnym Dogmanem? - myślę, że ma i nie tylko wyglądem. W okresie od 30 czerwca 1764 roku do 19 czerwca 1767 roku odnotowano ponad 160 ataków bestii, w tym 104 ze skutkiem śmiertelnym. Najmłodsza ofiara miała trzy lata, najstarsza prawdopodobnie 68, około co czwarta ofiara śmiertelna miała więcej niż 16 lat. Większość ofiar została zaatakowana na pastwiskach lub polach, inne przed domami, w ogrodach, na drogach, w wąwozie, na wyspie rzecznej lub w lesie. Niektóre ataki bestii następowały po sobie w krótkim odstępie czasu na tym samym obszarze. Z drugiej strony, bestia często zmieniała miejsca ataków w odległości kilku kilometrów lub przenosiła swoją aktywność na nowy obszar. Niektóre z zaatakowanych osób miały rany zadane pazurami, a także rany kąsane. Piętnastu ofiarom zdekapitowano głowy. Kilku zaatakowanym udało się uciec z ranami lub bez obrażeń. Później byli w stanie podać opis, opis tak dobry, jak byli w stanie zapamiętać. Zwierzę miało czerwonawe futro na grzbiecie i białawe od spodu, plamki na bokach i ciemną pręgę wzdłuż kręgosłupa. O ogromnej sile bestii świadczy m.in. fakt, że potrafiła unieść dorosłego człowieka; ponadto na podstawie odcisków łap odtworzono skok na odległość dziewięciu metrów. Bestia polowała w regionie, który charakteryzuje się skałami pochodzenia wulkanicznego. Na tej podstawie geologicznej w Gévaudan rozwinął się zróżnicowany krajobraz z mozaiką wzgórz, stożków wulkanicznych, łąk, lasów, wód, bagien i formacji skalnych, które w wielu miejscach stanowiły osłonę dla bestii i utrudniały jej pościg. Ponadto liczne jaskinie i pęknięcia skał gwarantowały jej setki możliwych kryjówek. Drapieżnik zasadzał się na ofiary w różnych miejscach, skąd podkradał się do nich — atakując i przyciskając do ziemi, tym samym dusząc ofiarę. W niektórych przypadkach w ciągu kilku minut, bestia pożerała duże części ciała ofiary. W dwóch przypadkach, kilka dni po ataku, całkowicie oczyściła szkielet swoich ofiar z tkanek miękkich. Nawoływania bestii opisywano m.in. jako przerażające szczekanie. Ale by nie przeciągać tego wątku — po trzech latach intensywnych polowań, zabito wiele wilków i jak sądzono ową sławną bestię. Oczywiście, w żołądkach niejednego z nich znaleziono ludzkie szczątki, co nie powinno dziwić, gdyż wiele porwanych ofiar było zaciągniętych do lasu, gdzie pozostawione, były gratisowym kąskiem dla innych drapieżników. Bestia na pewno nie była zwykłym wilkiem ani hieną jak niektórzy uważali, czy był to jakiś perwersyjny zbrodniarz w kostiumie wilka pozostaje nadal wielką niewiadomą. W jednym przypadku został zaatakowany młody, bardzo silny pastuch, który złapał bestię i przez moment ją unieruchomił. Wyrwała się jednak zręcznie i szybko uciekła. Pastuch wielokrotnie zeznawał, że bestia była jak zwierzę, ale uciekła jak człowiek. Na śmierci domniemanej bestii jednak się nie skończyło, ponieważ kilka lat później fala podobnych zbrodni przetoczyła się przez blisko położone miasteczko Vivrais.

Północna Walia ma także na swoim koncie wiele intrygujących obserwacji. Jedna z najsłynniejszych historii opowiada o ogromnym czarnym stworzeniu przypominającym wilka, które zaatakowało i przewróciło dyliżans jadący między Denbigh a Wrexham w 1790 roku. Podobno bestia zabiła jednego z koni, a drugi uciekł, tak samo woźnica. W tym czasie z powodu pyłu unoszącego się w atmosferze, księżyc był ponoć koloru czerwonego, co miejscowi uznali za zły znak. Karmazynowy wygląd był prawdopodobnie spowodowany pożarem w okolicy Hatchmere. Rok później, pewien rolnik zauważył w pobliżu Gresford coś, co wyglądało jak ogromne ślady wilka. Wraz z kowalem podążył za tymi śladami, które według opowieści doprowadziły go na pole, gdzie odkryli owce, bydło i psa farmera rozszarpane na kawałki. Tej samej nocy wilkopodobne stworzenie próbowało wyważyć drzwi jego domu, aby dostać się do środka, farmer zeznał, że stawało na tylnych łapach, aby zajrzeć przez okno.

W 2015 z Missourie nadeszła niepokojąca wiadomość. 85-letni Werner Vogt pomimo swojego wieku należał do bardzo aktywnych seniorów, codziennie pokonywał dziesiątki kilometrów na rowerze czy po prostu wędrując. Tego dnia jechał rowerem przez las, kiedy niespodziewanie coś go zaatakowało. Na szczęście w tym odludnym miejscu został odnaleziony przez innego rowerzystę i w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Obrażenia były tak poważne, że lekarz był zdania, iż napastnik próbował go dosłownie pożreć. Pomimo tego, Vogt był w miarę przytomny, tak że potrafił odpowiedzieć na pytania przybyłych funkcjonariuszy policji. Senior spędził swoje życie w okolicy i często wędrował całymi dniami — nic, żadne dzikie stworzenie nie było mu obce, lecz to, co go napadło, nie potrafił zakwalifikować. Według opisu napastnik wyglądał jak krzyżówka niedźwiedzia i wilka, wyraźnie wymiarem większy niż zwykły wilk. Kilka dni później policjant odwiedził go ze zdjęciami, na których były znane drapieżniki występujące w regionie, lecz Vogt pozostał przy swojej wersji wilkołaka z domieszką niedźwiedzia. Poszukiwania na miejscu wydarzenia nie wniosły nowych wskazówek, a stan poszkodowanego pogorszył się, aż wkrótce zmarł. Zdjęcia ran, ugryzień, naprawdę poważnych, wysłano ekspertom, z których niektórzy specjalizują się na określaniu drapieżników na podstawie wyglądu ran. Jednak żaden z nich nie potrafił powiedzieć jakie zwierzę zaatakowało seniora.

Czym są te dziwne stworzenia? Czy są to zwierzęta z krwi i kości? Czy mogą to być istoty nadprzyrodzone? Nick Redfern  zastanawia się, czy postać Dogmana może być fenomenem tulpy — "manifestacji" wywodzącej się ze starożytnych nauk buddyzmu. To rzekomy proces, dzięki któremu ludzki umysł może nadać pewien stopień alternatywnej fizycznej egzystencji bytowi, który jest tworzony wyłącznie w wyobrażni. Brzmi to co najmniej niewiarygodnie, lecz podobno każdy z nas może "ożywić" pewne coś, przy czym praktycznie nie ma granic, jeśli chodzi o wygląd. Biorąc pod uwagę dziwne zachowanie, jak znikanie bez śladu, a także fakt, że pojawia się coraz więcej raportów — jak w przypadku wymyślonego slendermana, wydaje się, że teoria ta nie jest taka głupia. Dziś mamy także relacje, kiedy to mniemanych Dogmanów widywano w miastach — ba! przechodząc spokojnie przez skrzyżowanie. Takie myślokształty widywane są oczywiście także przez innych ludzi, nie tylko przez kreatora. Sto lat temu pani Alexandra David-Néel w ramach zamierzonego eksperymentu stworzyła sobie małego grubaśnego mnicha. Niepokojące było to, że z czasem tulpa zaczęła działać samodzielnie i stała się czymś więcej niż tylko wyobrażeniem. Cechy mnicha zaczęły się zmieniać, stał się szczuplejszy i złośliwy, zaczął się robić kłopotliwy i pozwalać sobie na coraz więcej. W swojej książce pt.: " Magic and mystery in Tibet", która jest do ściągnięcia w internecie opisuje cały przebieg eksperymentu, jak i inne raportowane jej przypadki.

Także Violet Mary Furth, urodzona w Północnej Walii w 1890 r., w kręgach okultystycznych znana jest bardziej jako Dion Fortune — kobieta, która w młodym wieku zanurzyła się w światach nadprzyrodzonych, jak i pracach znanego neurologa Sigmunda Freuda, ma na swoim koncie wilczą tulpę:

"Sztuczny żywiołak powstaje poprzez stworzenie w wyobraźni wyraźnego obrazu istoty, którą chce się stworzyć, nadanie jej cech odpowiadających aspektowi własnej istoty, a następnie przywołanie do niej odpowiedniej siły natury. Metoda ta może być stosowana zarówno dla dobra, jak i dla zła, w ten sposób powstają "anioły stróże". Mówi się, że umierające kobiety, zatroskane o dobro swoich dzieci, często tworzą je nieświadomie".

Pod koniec 1928 roku Dion Fortune stworzyła swoją własną tulpę, przepełnioną złością, co niemal na pewno było podyktowane faktem, że w tym samym czasie jej umysł znajdował się w wyraźnie negatywnym i przepełnionym gniewem stanie. Z opisu wynika, że leżąc na łóżku, nie zasnęła całkowicie, lecz pogrążyła się w wyraźnie odmiennym stanie, w którym sen łączy się z jawą. Był to stan, który pozwolił jej z niewiarygodną szybkością i łatwością stworzyć potwora, który wyłonił się z jej mrocznej i kłębiącej się wyobraźni. Fortune wspominała później:

"Pradawne nordyckie mity stanęły przede mną otworem i pomyślałam o Fenrisie, wilku-horrorze z Północy".

Fenris — wielowiekowa skandynawska bestia — był  bardziej wilkołakiem niż zwykłym wilkiem, przynajmniej jeśli chodzi o jego czasami ludzki wygląd. Fortune opisała istotę jako "dobrze zmaterializowaną formę ektoplazmatyczną", lecz czy postać z takiej materii może być niebezpieczna dla ludzi? tutaj powątpiewam.

Być może Dogman żyje / przybywa do naszego świata w taki sam sposób jak czynią to Wielkie Stopy lub inne dziwne stworzenia? Wprawdzie nie ma żadnych dowodów na to, aby był międzywymiarowym przybyszem, lecz to samo możemy powiedzieć o ufonautach. Po wielu lat intensywnych badań i tysiącach przypadków nadal nie wiemy skąd pochodzą i jakie mają zamiary, a na razie nie wygląda na to żebyśmy kiedyś tę tajemnicę rozwiązali.

Komentarze

  1. Hej Arku, a gdzie ten opis przypadku o 3 dogmanach palących papierosy, super o tym opowiadałeś. pozdrówka kosmitek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis, bardzo ciekawe relacje. Moim zdaniem dogman jest realny, jest z krwi i kości. Spotkałam się z opinią, że te istoty to przedstawiciele obcej cywilizacji bodajże z Syriusza, dawni strażnicy świątyń i innych ważnych miejsc.

    Czytałam też gdzieś relację z USA o dogmanie ubranym w podarte dżinsy i koszulę, napotkanym oczywiście nocą na drodze, w dzikiej okolicy. Świadek aż zdębiał, jak zobaczył "wilkołaka w ciuchach". Są też relacje z Brazylii, Finlandii. Norwegii, Austrii, Szwecji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są realne. Spotykaliśmy podobne (nie mówię, że akurat to) stworzenie na przełomie 1999/2000r na terenie Słowińskiego Parku Narodowego. Tylko nikt o tym głośno nie mówi, bo pierwszy komentarz tutaj mówi sam za siebie jakie jest podejście ludzi do takich relacji. My widywaliśmy stworzenie ponad dwumetrowej wysokości, ciemne/czarne, z czerwonymi oczami i też nie przejawiało agresji wobec ludzi. Zawsze trzymało się z daleka, jedynie psy które mieliśmy reagowały paniką, no i jeden z kolegów raz wpadł wieczorem i się chował po kątach, ale nie udało się wyciągnąć z niego co się stało. Więc jak to mawiał Ferdek Kiepski, są na tej ziemi rzeczy które się nie śniły fizjonomom.

      Usuń
    2. Max Pain.
      Dziękuję za pocztę i że chciało ci się tak szczegółowo opisać wasze spotkania z tą dziwną istotą. Ten zapach zgniłego mięsa często towarzyszy właśnie takim incydentom, wprawdzie nigdzie nie wyczytałem dlaczego tak jest, ale relacje mówią za siebie. Mam nadzieję że uda się nam nasz plan i odwiedzimy te okolice. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ascella.
      Dziękuję, że się podoba, tym bardziej że było to pisanie "na raty" ciągle coś wpadało ważnego że musiałem pauzować po parę dni, aby znów podjąć temat.
      Tak, ja wiem jakie to absurdalne ale właśnie wiele obserwacji potwierdza te dziwności - świecące oczy jak żarówki, zmiennokształtność, czynnik oz itd. Być może jest tak jak pisał Keel - nasza planeta to wielki disneyland :) pozdrawiam.

      Hej, hej Kosmitek. było ich trzech albo czterech? , sam już nie wiem :). Mam gdzieś ten przypadek w teczce rancza skinwalkera bo właśnie z tej okolicy pochodzi. Lecz pozostawiłem go na kiedyś, prawda taka żeby go znależć, musiałbym chyba długo szukać, nie pamiętam już w jakim art. go opisano. Faktem jest że scena była absurdalna, świadek widzi postacie dogmanów stojących razem i palących papierosy. No cóż, odjazd totalny, ktoś w to uwierzy???? Pozdrawiam

      Usuń
    4. Cześć Arku, na razie wysłałem ci mapki z drogą, charakterystycznymi miejscami i obszarem występowania owej istoty, a nad dokładną relacją swoich doświadczeń pracuję i podeślę od razu jak skończę pisać. Pozdrawiam.
      @Ascella : Czy dalej występuje to nie wiem, ostatni raz tam byłem w listopadzie 2000r. Nad relacją dla Arkadiusza właśnie pracuję i ma on moją zgodę na jej zamieszczenie, o czym został już poinformowany. Na razie dostał wersję "na szybko", więc staram się opisać wszystko od początku, z jak największą ilością szczegółów i jak będzie gotowa to wtedy pytaj Arka czy ją zechce opublikować. Pozdrawiam.

      Usuń
    5. Super że takie stworzenia są w Polsce (pod warunkiem że nie atakują ludzi). Myślę że z terenu SPN raczej nie znikły, bo poza okresem lata ludzi tam niewielu. O tyle dziwi mnie, że wybrały akurat ten rejon, że tamtejsze obszary leśne choć długie w osi W-E, są jednak dość wąskie i w Polsce znalazłyby się lepsze lasy do ukrycia takich stworzeń. Ewentualne okresowe przenikanie do i z innych wymiarów mogłoby jednak rozwiązywać ten problem. Przy okazji, śp. F. Kiepski mówił raczej o fizjologach a nie fizjonomach (piszę z pamięci, bez sprawdzania). Pozdr

      Usuń
  3. MaxPain,

    uuu, to niedaleko mnie, Słowiński Park Narodowy. Ciekawe, czy nadal tam żyje ta istota, czy jednak cywilizacja wypłoszyła je. Jeśli chodzi o Polskę, to słyszałam tylko o relacjach z Riese i Gór Sowich, gdzie podobno istnieją może nie tyle dogmany, ale hybrydy wilko-psio-ludzkie. Pan Dariusz Kwiecień podobno widział takową istotę (przypadek z wpadnięciem do studni). I jeszcze chyba w starym Nieznanym Świecie był list o obserwacji "wilkołaka" nocą przez grupkę młodych chłopaków.

    Jeszcze z takich smaczków odnośnie dogmana, to podobno w niektórych okolicach w USA domy budowane są w specyficzny sposób - piętrowe, ale bez okien na parterze. Spowodowane jest to tym, że dogmany lubią zaglądać przez okna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Arku,

    czy dałoby radę opublikować relację MaxPain o spotkaniu z tą istotą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witajcie.

      Ascella.

      Oczywiście, że się da. Jest taki plan, a ponadto planujemy latem spotkać się na miejscu, zrobić parę fotek, wczuć się w aurę sytuacji. Wpis będzie na pewno. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. MaxPain, Arku

    dziękuję, bardzo się cieszę, że ta relacja będzie dostępna tu na blogu. Gdyby był potrzebny rysunek tej istoty, to mogę wykonać - potrafię dobrze rysować. Posiadam dodatkowo tablet i programy graficzne.

    Jeszcze w temacie dziwnych psich istot - wczoraj natknęłam się na relację z Polski, o istocie wyglądającej jak pies z twarzą człowieka:

    http://drapiezcy.pl/2021/10/pies-z-ludzka-twarza/

    Zdaje się, że kryptozoolodzy nazywają takie istoty zwierzokształtnymi. W którejś z książek o tajemniczych zjawiskach wydanych jeszcze w latach 90 lub wczesnych 2000 czytałam relację o koniu z twarzą człowieka - przy czym ta twarz nie miała neutralnego wyrazu, raczej złośliwy.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za linka, relacja naprawdę niecodzienna. W książkach o folklorze spotkałem podobne opowieści, widać, że ten fenomen wcale nie zaniknął. Myślę, że jakby zrobiła zdjęcie i tak by wiele nie wniosło do sprawy, sceptycy powołaliby się na pareidolię itd. Istoty zmiennokształtne, ale i wiele różnorakich objawień ma to do siebie, że sprawa właśnie tak wygląda — to coś nie pasuje do naszego świata. Objawienia fatimskie czy w Medjugorie i inne, zawsze jest jeden lub więcej aspektów, które cechują paranormalne zdarzenie, a nie spotkanie ze zwykłym, może trochę dziwnie wyglądającym człowiekiem.

      Dziękuję za pomoc w sprawie grafiki, zapytam świadka co o tym myśli, ponieważ wtedy to Wy musicie się skontaktować. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ascella, ja także dziękuję za łącze - zobaczywszy "Luboń Wielki" w tekście o psie z ludzką twarzą uświadomiłem sobie, że wiele lat temu prawdopodobnie byłem w tym miejscu, w którym go widziano - zdobyłem wtedy szczyt Lubonia i to prawie na pewno idąc od strony Rabki-Zaryte. Niestety (?) nic nietypowego wtedy nie widziałem. Zdarzenie to potwierdza, że na nietypowe stworzenia można się natknąć w wielu miejscach naszego kraju. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Dodam jeszcze, że jeden z polskich etnografów zbierający relacje górali z okolic Rabki w okolicach przełomu XIX/XXw (niestety nie jestem w stanie szybko znaleźć w gęstwinie plików jego nazwiska i roku przeprowadzenia badań) natknął się na relacje ze spotkań z istotami o gabarytach i sylwetce zbliżonej do strusi. Strusie jako takie ów badacz pewnie by rozpoznał (były już wtedy znane), zresztą w Polsce w ostatnim milenium nigdy nie występowały. Wobec tego, ze stworzeń już znanych z historii naturalnej nasuwa się tu możliwość napotkania strusiopodobnych dinozaurów - np. ornitomimozaurów. Spotkania takie miały mieć miejsce w latach 80 XIXw.(!). Czy spotkania z tymi istotami miały miejsce także później nie wiem, ale znów widać, że nie tylko okolice SPN mogą być ciekawe. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Tak! To bardzo dziwny fenomen. W wielu krajach widuje się niby zwierzęta, które tam wcale nie występują. Jak słynne angielskie pumy. Tłumaczono to, że mogły uciec z klatek różnych tam arystokratów lub objazdowych cyrków, ale te obserwacje ciągły się przez lata, nigdy w życiu nie mogły tak długo żyć. Nie wiem, nie zastanawiałem się głębiej, ale na to wygląda, że wiele krajów ma swoje specyficzne dziwne zwierzęta. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Chętnie dołączę do was latem, aby wspólnie wybrać się w to miejsce, na terenie parku. Mieszkam niedaleko Łeby.
    MaxPain można prosić o mapkę, gdzie dokładniej natknęliście się na ową istotę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym się cieszył. Jesteś tak samo zainteresowany tym paranormalnym światem jak i większość tutaj. Jeżeli MaxPain nas zabierze byłoby super. Pozdrówka.

      Usuń
    2. Tak się jakoś dziwnie złożyło, iż za około trzy tygodnie, wybieram się na "domek" ze znajomymi, z okazji urodzin do miejscowości Kopalino. Można powiedzieć, że są to obrzeża Słowińskiego parku, zatem to taki wypad, trochę z dreszczykiem, chociaż nikt ze znajomych nie interesuje się tym paranormalnym światem. Cóż, obym nie miał tej wątpliwej przyjemności zobaczenia, żadnej dziwnej postaci...

      Usuń
    3. Zazdroszczę. A ja bym nie miał nic przeciwko takiej przyjemności. Wprawdzie nie wiem czy po takiej przygodzie nadal byłbym tego samego zdania, ale prawdopodobnie nigdy się nie dowiem...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.