Zaginięcie pięciu koszykarzy z Yuba.

 24 lutego 1978 roku, grupa przyjaciół z Yuba City w Kalifornii; Gary Dale Mathias, Jack Madruga, Jackie Huett, Theodore (Ted) Weiher i William Sterling; wyruszyła do sąsiedniego miasta, aby obejrzeć mecz koszykówki. Po jego zakończeniu opuścili parking, wykonując jeszcze drobne zakupy, a następnie z jakiegoś powodu udali się w góry, w zupełne pustkowie, gdzie zaginęli.



Przypadek ten nazwany jest również "Incydentem Amerykańskiej Przełęczy Diatłowa". Przełęcz Diatłowa odnosi się do niewyjaśnionej śmierci dziewięciu wędrowców w północnych górach Uralu w Związku Radzieckim między  w lutym 1959 roku. Teren, na którym doszło do zdarzenia, został nazwany Przełęczą Diatłowa na cześć lidera grupy, Igora Diatłowa.

Członkowie wycieczki, będący jednocześnie zamiłowanymi koszykarzami mieli od 24 do 32 lat, wszyscy cierpieli na zaburzenia rozwojowe i wszyscy uczestniczyli w dziennym programie dla niepełnosprawnych intelektualnie dorosłych. Nie oznaczało to jednak, że nie byli oni w stanie funkcjonować w społeczeństwie, wręcz przeciwnie. Gary Mathias był najciężej upośledzony umysłowo z całej grupy. Cierpiał na schizofrenię i przyjmował leki, aby kontrolować objawy. Jack miał niskie IQ, ale nie zdiagnozowano u niego upośledzenia umysłowego. Zarówno on, jak i Gary służyli w armii amerykańskiej i mieli prawo jazdy. Mathias brał leki stosowane w leczeniu schizofrenii. Z akt policyjnych wynika, że od czasu do czasu stawał się agresywny i dwukrotnie został oskarżony o napaść. Po powrocie ze służby wojskowej w Niemczech nie brał leków i popadał w psychozę, która zazwyczaj kończyła się pobytem w szpitalu. Ted Weiher był przez pewien czas zatrudniony jako dozorca i sprzedawca w barze z przekąskami, ale zrezygnował z pracy za namową rodziny, która uważała, że jego powolność powoduje problemy, jednak nie podano tu jakie. Jackie Charles Huett, który cierpiał na lekki zwis głowy, czasami reagował bardzo wolno. Weiher opiekował się Huettem, pomagając mu wiele, na przykład wybierał za niego numer telefonu, gdy Huett musiał dzwonić. Jack Antone Madruga, absolwent szkoły średniej i weteran armii, został zwolniony w listopadzie 1977 roku z pracy jako pomocnik kelnera w firmie Sunsweet Growers. William Lee Sterling, szczególny przyjacielem Madrugi był głęboko religijny, spędzał godziny w bibliotece, czytając literaturę, by jak mówił - móc pomagać głosić Słowo Jezusa pacjentom w szpitalach psychiatrycznych.

W piątek, 24 lutego, pięciu mężczyzn pojechało około 50 mil na północ od Yuba do Chico, aby kibicować koszykarzom. Kiedy mecz zakończył się o około 22:00, zatrzymali się trzy przecznice dalej w miejscowym sklepiku, lekko denerwując sprzedawcę, który zamykał sklep, kupując jedno ciasto wiśniowe, jedno ciasto cytrynowe, baton Snickers, baton Marathon, dwie Pepsi oraz 1,6 litra mleka.

Poszukiwania.

Następnego dnia, gdy nie wrócili z Chico, zaniepokojone rodziny wezwały policję. 25 lutego mieli rozegrać mecz koszykówki, część turnieju, z darmowym tygodniem w Los Angeles. Ich ubrania zostały przygotowane wieczorem 24., przed wyjazdem do Chico, z napisem "Gateway Gators" - centrum rehabilitacji zawodowej dla niepełnosprawnych w Yuba City, gdzie wszyscy grali w koszykówkę. Weiher poprosił matkę, aby wyprała jego nowe białe trampki na turniej, mówiąc: "Mamy wielki mecz w sobotę. Nie pozwól mi zaspać". Lecz do tego nie doszło, 24 nie powrócili do domów. We wtorek, 28 lutego, strażnik leśny znalazł samochód Jacka Madrugi, samochód był porzucony na nieutwardzonej drodze w pobliżu Oroville, w obszarze obozu Rogers Cow na wysokości 1371 m n.p.m. Turkusowo-biały 1969 Mercury Montego znajdował się około 2,5 godziny jazdy od Chico, w kierunku przeciwnym do trasy, którą powinni jechać do domu. Na miejscu policja nie znalazła żadnych śladów przestępstwa, samochód był odblokowany, jedno okno opuszczone, pomimo przeszukania pojazdu, nie znaleziono kluczyków. W samochodzie były opakowania po słodyczach, kartony po mleku i programy imprezy turnieju koszykówki. Ze schowka zostały zabrane mapy. Samochód nie miał żadnych widocznych uszkodzeń, mimo wyboistej, nieutwardzonej drogi, posiadał około ćwierć baku paliwa i nie utknął w śniegu. Śledczy doszli do wniosku, że kierowca albo zachował zadziwiającą ostrożność i precyzję, albo znał drogę na tyle dobrze, by pokonać każdą głęboką koleinę. We wszystkich artykułach prasowych wyrażano to samo zdziwienie, iż samochód był w dobrym stanie pomimo tak makabrycznej drogi. Straż Leśna przeszukiwała teren przez pięć dni i nie znaleziono żadnych śladów mężczyzn. Niestety wkrótce po rozpoczęciu poszukiwań, okolicę nawiedziła silna śnieżyca, która zatarła wszelkie potencjalne ślady. Spadło ponad 20 cm śniegu, a dwa dni później ekipy poszukiwawcze niemal same straciły ratowników na skuterach, którzy zmagali się z zaspami. Pewien mężczyzna o nazwisku Joseph Schons skontaktował się z policją po tym, jak dowiedział się o zaginięciu, powiedział, że widział mężczyzn między 11 a 12 wieczorem w piątek, a więc w dniu, kiedy grupa zaginęła. Jechał do swojej chaty, kiedy samochód utknął w śniegu na żwirowatej drodze. Próbując go wypchnąć, doznał lekkiego zawału serca. Historia od tego momentu jest trochę zagmatwana. W jednej z wersji, gdy odpoczywał w samochodzie, około 23:30, zobaczył dwie pary reflektorów zbliżających się od tyłu. Wysiadł z samochodu, żeby ich ostrzec. Samochody zatrzymały się, po konsultacji, pasażerowie pojechali dalej razem jednym samochodem. Joseph spędził resztę nocy w swoim samochodzie, a rano wrócił do domu. W drugiej bardziej tajemniczej wersji, będąc w samochodzie, usłyszał odgłosy "gwizdania" i zobaczył coś, co wydawało mu się grupą mężczyzn i kobiety z dzieckiem, idących w świetle reflektorów innego pojazdu. Schons zawołał o pomoc, wtedy światła zgasły, a gwizdanie ustało. Kilka godzin później zobaczył światła latarek na zewnątrz swojego samochodu i ponownie wezwał pomoc, ale i teraz światła natychmiast zgasły. Schons został w samochodzie, dopóki nie skończyło się w nim paliwo, a następnie wrócił pieszo do najbliższych zabudowań, po drodze minął samochód Madrugi. Niewiele myślał o tym, co widział, dopóki nie dowiedział się o zaginięciu.

Inna kobieta zgłosiła, że widziała pięciu mężczyzn w czerwonym pickupie w sobotę i niedzielę, około godziny jazdy od miejsca porzucenia ich samochodu. Była właścicielką tamtejszego sklepu, do którego dwóch mężczyzn weszło, aby kupić jedzenie. Jeden z nich wykonał telefon z pobliskiej budki telefonicznej, a pozostali dwaj zostali w ciężarówce.

Odkrycie ciał.

Przez wiele miesięcy nie znaleziono żadnych śladów piątki ludzi, była to zima i niewielu ludzi zapuszczało się w te tereny. W czerwcu 1978 roku mężczyzna jadący na motocyklu zauważył wybitą szybę w przyczepie  leśników. Wewnątrz na łóżku zobaczył zwłoki nieżywego mężczyzny. Przyczepa znajdowała się około 30 km od miejsca, gdzie znaleziono porzucony samochód. 30 km w głębokim śniegu to całkiem spora wędrówka bez odpowiedniego sprzętu. Możliwe jest, że mężczyźni podążali drogą z ubitym śniegiem, po tym, gdy 23 lutego śnieżny ratrak Służb Leśnych pełznął w kierunku przyczepy. Wewnątrz przyczepy znaleziono ciało Teda Weihera. Ekipy poszukiwawcze i ratownicze zaczęły przeczesywać okoliczne tereny. Dzień po odkryciu ciała Weihera, poszukiwacze znaleźli szczątki ciał Madrugi i Sterlinga. Leżały one po przeciwnych stronach drogi prowadzącej do przyczepy, 18 km od samochodu. Ciało Madrugi zostało częściowo zjedzone przez zwierzęta i powleczone około 3 metrów do strumienia: leżał twarzą do góry. Sterling znajdował się w zalesionym obszarze, jego resztki były rozrzucone na przestrzeni około 15 metrów. Nie zostało z niego nic oprócz kości. Dwa dni później, tuż przy tej samej drodze, ale znacznie bliżej przyczepy, ojciec Jackieiego Huetta znalazł ludzki kręgosłup, który okazał się należeć do jego syna, wraz z parą Levisów i butami z podeszwą z falistymi wypustkami. Następnego dnia asystent szeryfa znalazł czaszkę, tylko 90 m w dół zbocza od miejsca znalezienia kręgosłupa. Dentysta rodzinny wykorzystał ją później do identyfikacji szczątków. Pozostałości Huetta znajdowały się niedaleko Sterlinga i Madrugi. Na północny zachód od przyczepy, w odległości około ćwierć mili, poszukiwacze znaleźli trzy wełniane koce, należące do Służb Leśnych i latarkę leżącą na poboczu drogi. Latarka była lekko zardzewiała i nie dało się określić, jak długo tam leżała. Nie znaleziono żadnego śladu Gary'ego Mathiasa. Jego tenisówki znajdowały się wewnątrz przyczepy  leśników, co sugerowało śledczym, że mógł je zdjąć, aby włożyć skórzane buty Weihera — zwłaszcza że Weiher miał większe stopy. Mimo że ciała mężczyzn były w znacznym stopniu rozkładu, wyniki autopsji wykazały, że prawdop-odobnie zmarli oni w wyniku wyczerpania i trudnych warunków. Na podstawie długości  brody i około 50 kg utraty wagi, wyliczono, że Ted Weiher żył jeszcze przez 8-13 tygodni po zaginięciu. W chwili śmierci ważył zaledwie 60 kg. Był ciasno owinięty kilkoma prześcieradłami, co wskazywało na to, że ktoś inny był z nim w przyczepie, ponieważ nie byłby w stanie sam się tak zawinąć. Brakowało jego skórzanych butów. Na stoliku przy łóżku znajdował się jego pierścionek z wygrawerowanym napisem "Ted", złoty naszyjnik, portfel (z gotówką w środku) i złoty zegarek "Waltham", który według rodzin nie należał do żadnego z pięciu mężczyzn. Stopy Teda były mocno odmrożone.

Historia przybiera jeszcze dziwniejszy obrót. Wewnątrz przyczepy znaleziono ciepłe ubrania, zapałki, karty do gry, książki, drewniane meble i inne materiały, które mogły być łatwo użyte do wzniecenia ognia. Jednak młodzi mężczyźni nie rozpalili ognia ani razu, nie było żadnych widocznych prób, mimo że na zewnątrz panował mróz. Podłączony do przyczepy zbiornik z propanem, który dostarczyłby ciepła i paliwa do gotowania, był nietknięty. "Wszystko, co musieli zrobić, to włączyć gaz", powiedział porucznik Lance Ayers z hrabstwa Yuba, " mieliby możliwość do gotowania i ciepło". W szopie na zewnątrz znajdował się roczny zapas żywności, tak zwane "C-rations". Były to indywidualne posiłki w puszkach, wstępnie ugotowane i zakonserwowane, te same, jakie używają żołnierze wojska USA. Mężczyźni zjedli 36 konserw, ale większość pozostawili nietkniętą. Ponadto istniał tam ogromny zapas posiłków liofilizowanych, które wystarczy tylko zalać gorącą wodą i chwilę poczekać, bez gotowania, bez innych przygotowań.

"Dziwne" - powiedział John Thompson, agent specjalny z kalifornijskiego Departamentu Sprawiedliwości, który dołączył do śledztwa. "Żadnych wyjaśnień, tylko tysiąc poszlak. Codziennie masz tysiąc wskazówek".

"To była jakaś siła, która kazała im tam iść". Powiedziała stanowczo matka Jacka Madrugi, Mabel. "Nie uciekliby w lesie jak przepiórki. Wiemy dobrze, że ktoś ich do tego zmusił. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że ktoś miał przewagę nad tymi pięcioma mężczyznami, ale wiemy, że tak musiało być." "Oni coś widzieli na tym meczu, na parkingu" - mówi szwagierka Teda Weihera. "Mogli być świadkami czegoś ważnego i może nawet nie zdawali sobie sprawy, że to widzieli".


Pytania dotyczące zaginięcia i śmierci.

Dlaczego mężczyźni zgubili się tej nocy i w wyniku znaleźli się na górze? Z Chico do Yuba City to prosta droga w dół autostrady o numerze 70 w kierunku Central Valley, zwyczajnie bez śniegu o tej porze roku. 46 mil jazdy, zajmuje około jednej godziny. Samochód został znaleziony na wysokości, gdzie leżał śnieg, gdzie temperatury były niższe, a mężczyźni nie mieli ze sobą nawet odpowiedniego ubrania na zimową wycieczkę. W zupełnie innym kierunku, dlaczego zrezygnowali z podróży do Yuby? Czy zostali zmuszeni do zjechania na Bucks Lane w drodze do Palmetto City, czy sami zdecydowali się na objazd, czy może źle skręcili?

Samochód został pozostawiony otwarty, był sprawny z paliwem w baku. Czy w jakiś sposób musieli pozostawić samochód, bo zgubili kluczyki? To mogłoby wyjaśnić dziwną historię opowiedzianą przez Josepha Schonsa, który powiedział, że widział latarki wokół samochodu. Czy mogli szukać w śniegu kluczyków, a przestraszyły ich jego krzyki wzywające pomocy w tym odosobnionym miejscu? Rodzice Madrugi, do którego należał wóz, zeznali później że nigdy, ale to nigdy nie pozostawiłby go otwarty. Ale gdyby posiadali nadal kluczyki do samochodu, dlaczego po prostu nie wrócili nim z powrotem? Co się stało? Samochód nie był uszkodzony, a paliwa mieli wystarczająco.

Ted Weiher został znaleziony w przyczepie 30 km od samochodu, a Madruga, Sterling i Huett w tym samej okolicy, ale bliżej samochodu. Jak przeszli taką odległość w normalnych butach, (częściowo tylko w tenisówkach) i bez odpowiedniej odzieży wierzchniej podczas zimnej nocy i w śniegu? Czy byli razem, a następnie po śmierci Teda zdecydowali się rozdzielić, aby spróbować znaleźć pomoc?

Gary Dale pozostaje zaginiony do dziś. Teren przeszukano wiele razy, znaleziono pozostałych towarzyszy, lub to, co po nich zostało. Dlaczego nie odnaleziono jego? Wyszkolone psy powinny znaleźć rozkładające się ciało, czyżby młody mężczyzna po prostu "wyparował"?

Niektóre z racji żywnościowych znalezione  w przyczepie   zostały spożyte, ale większość pozostała nietknięta. Ted najwyraźniej umierał powoli i w męczarniach z głodu, straciwszy ponad połowę wagi ciała. Mając tak wiele jedzenia, dlaczego nie jadł? Czy grupa została uprowadzona i sprawca uniemożliwił dostęp do jedzenia, czy może Ted cierpiał na gangrenę spowodowaną odmrożeniem?

Dlaczego nie zrobili ogniska, żeby zwrócić na siebie uwagę lub przynajmniej się ogrzać? Dlaczego nie wzięli ciepłych ubrań ani jedzenia, które pomogłoby w przeżyciu. Tak samo mogli użyć butle gazowe, pomimo ich chorób, takie zwyczajne czynności nie były im obce. Młodzi mężczyźni nie byli aż tak ograniczeni, przeciwnie, do tej pory umieli sobie poradzić w życiu, dlaczego nie teraz?


Wykorzystano:

https://www.washingtonpost.com/archive/lifestyle/1978/07/06/5-boys-who-never-come-back/f8b30b11-baeb-4351-89f3-26456a76a4fb/?utm_term=.51968ec259af

http://www.charleyproject.org/cases/m/mathias_gary.html

https://www.reddit.com/r/UnresolvedMysteries/comments/6ni625/the_american_dyatlov_pass_five_young_men_abandon/

https://charleyross.wordpress.com/2017/06/22/lets-talk-about-it-gary-mathias-and-his-four-friends/#comments

Komentarze

  1. Panie Arku kiedy będzie o odkryciach w Austrii i profesorze Kusch?

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od wiosny zabierałem się do tego, ale teraz zaczekam jeszcze, ponieważ ukazała się nowa książka i muszę ją mieć :). Dr. Kusch w ostatnich audycjach radiowych opowiadał o odkryciach w podziemnych korytarzach, które częściowo się zawaliły, ukazując różne dziwne artefakty, jak kamienne figurki lub coś, co wyglądało jak akumulatory wykonane z kamienia i nawet z oleistą cieczą w środku. Wszystko zakonserwowane, ponieważ nie było tam dostępu powietrza, naprawdę fascynująca sprawa. Jak będę miał książkę, to można coś dokładniej opisać, temat arcyciekawy. Pozdrówka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymam Cię za słowo - odkrycia Kuscha są w Polsce właściwie nieznane - a zasługują na miano sensacyjnych. Marzyłbym o tłumaczeniu na polski jakiejkolwiek jego pozycji. Z tego, co wiem, to nawet z anglojęzycznymi jest słabo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobię na pewno Michale!!! Jak cię interesuje temat to mogę ci podesłać tekst (artykuł) który ukazał się w tamtym roku na łamach "Nś", był zrobiony na podstawie innej książki Kuscha. Z żoną prowadzi blog, jenak nie ma tam wiele po angielsku https://www.unterwelt-kusch.com/ Pozdrówka.

      Usuń
    2. Od biedy można użyć tłumacza strony google : https://www-unterwelt--kusch-com.translate.goog/?_x_tr_sl=auto&_x_tr_tl=pl&_x_tr_hl=pl&_x_tr_pto=nui

      Usuń
  4. https://youtu.be/VgEFCHcvJy8 - Kompulik89 polecam obejrzec, chłop naprawde wykonał (wykonuje) kawał dobrej roboty omawiajac takie sprawy..link ktory podalem dotyczy wlasnie 5 z Yuby..polecam wogole obejrzec kazdy film z serii ktore wstawia Z Arpiwum x..pare mięsiecy bywa ze przygotywywuje sie do filmu..pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie, filmy na pewno przejrzę ❤ Pozdrówka

      Usuń
  5. O sprawie czytałem już dawno...Interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  6. "(...) Wewnątrz na łóżku zobaczył zwłoki nieżywego mężczyzny". Coś mi się widzi, że zwłok żywych to zasadniczo w naturze nie spotykamy (chyba żeby naprawdę istnieli tzw. zombie czyli "nieumarli", ale wtedy dobrze byłoby ich określać jako zwłoki sztucznie/przejściowo ożywione - swoją drogą ciekawy temat na inny art.), a takie skojarzenie częściowo bądź całkowicie tożsamych pojęć to tzw. pleonazm. Swoją drogą ktoś w Sieci dał dobry przykład tegoż, cyt. "martwe zwłoki nieżywego trupa". Dzięki za kolejny ciekawy artykuł, tym razem sytuacja pogmatwana jak mało kiedy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. "Martwe zwłoki nieżywego trupa" - genialne. Trzeba bardzo uważać na pleonazmy/tautologie. Klasyka to cofnąć się do tyłu, ale czasami można sobie uświadomić, że popełniamy ten błąd kiedy najmniej się spodziewamy. Tak jest np. z zarabianiem pieniędzy. Niedawno dotarło do mnie, że to tautologia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawia mnie co oni tam robili, nie mieli nawet ciepłych ubrań. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Wiesz, sam się zastanawiałem. Nie mieli takiej potrzeby, mieli bardzo ważny mecz, na który musieli się udać, droga nie prowadziła do domu, nie byli przygotowani na wycieczkę w śnieżne góry. Przesłuchałem ten przypadek na blogu Paulidesa, tam też było o oględzinach samochodu. Jeden z zastępców szeryfa pooglądał samochód od spodu i był zaskoczony, że nie było żadnych uszkodzeń "albo jechał tak ostrożnie, albo ktoś prowadził wóz, kto znał tę drogę". Gdzie indziej ktoś w komentarzach napisał.: "czy auto nie zostało teleportowane?". Nie wiem, czy to można w ten sposób nazwać, ale z książek znamy kilka przypadków, gdzie ludzie jadący w samochodach zostali w jakiś dziwny sposób przemieszczeni w odległe miejsca, pamiętam jeden przypadek, gdzie takiemu zdarzeniu towarzyszyła mgła, która najpierw owiła auto, a chwilę później znajdowało się już kilkaset km. dalej. Inny incydent, nawet w tym samym państwie Ameryki Płd. mówił o parze, która wybrała się na wieczorną przejażdżkę, gdy doszli do siebie znajdowali się daleko od swojego miasta, chyba nawet za granicą, a auto wykazywało ślady jakby coś je "przypaliło". Nie wiem, czy to mogło się wydarzyć także tam, ale nie mam pojęcia, dlaczego mieliby się udać na jakąś dziwną wycieczkę w śniegu i nieznajomym terenie........ huh..... Pozdrówka.

      Usuń
  8. Prawdę mówiąc, casus spontanicznej teleportacji przyszedł mi na myśl zaraz po przeczytaniu art., jednak uznałem wtedy, że trzeba wpierw przejrzeć bardziej przyziemne przyczyny skręcenia z właściwej drogi w góry. Może chłopcy w nocy źle odczytali oznakowanie trasy i w Oroville pojechali na lewo w góry, zamiast do Yuba? Z drugiej strony dobry stan auta po przebyciu trudnej trasy (czy znanej kierowcy wcześniej? - kluczowe pytanie) "kusi" opcją teleportacji. Hipoteza o zgubieniu kluczyków przy jeździe ze zwykłym zabłądzeniem dziwi sama w sobie - jak można niepotrzebnie ale bezproblemowo jechać do jakiegoś punktu, po czym nagle same z siebie giną kluczyki? Przecież nie było potrzeby otwierania auta. Samo zatrzymanie pojazdu można wytłumaczyć uświadomieniem sobie przez kierowcę że jedzie w niewłaściwym kierunku, ale dlaczego po prostu nie zawrócił auta i nie pojechał skąd przyjechał? Rzeczywiście, nagłe przeniesienie auta w docelowe miejsce w mechanizmie "tele" spowodowałoby dezorientację - wymusiło by wyjście z auta celem zorientowania się gdzie jesteśmy, w zamieszaniu można zgubić kluczyki (dlaczego nie wożono zapasowego kompletu?) a możliwość odwrotu byłaby zablokowana bo nie wiadomo skąd się "przyjechało". Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad tym zastanawiałem czy może chcieli pojechać inną drogą "by zobaczyć coś innego niż oklepana już highway" a potem zabłądzili. Jednak znów pozostają te same pytania, dlaczego więc nie zawrócili, samochód nieuszkodzony a w baku było paliwo. Madruga nie pozostawiłby (prawie nowy) samochód otwarty i jeszcze ze spuszczonym oknem, nawet tylko z powodu deszczu lub śniegu. I znów załamanie pogody, śnieżyca zakryła ich ślady przy samochodzie i ślady, którymi można by iść za zaginionymi. Tylko przypadek? Takich przypadków z pogodą jest dużo, jeśli chodzi o zaginięcia. Trudno coś powiedzieć. Może po prostu auto miało jakieś zwarcie w elektryce i na jakiś czas odmówiło posłuszeństwa?.... Pozdrówka

      Usuń
  9. Może po prostu auto miało jakieś zwarcie w elektryce i na jakiś czas odmówiło posłuszeństwa?.... - w tamtych czasach auta nie mialy praktycznie zadnej elektroniki, ktora moglaby unieruchomic auto.

    OdpowiedzUsuń
  10. przeciez to jest artykul z tej strony: https://www.strangeoutdoors.com/mysterious-stories-blog/2017/12/7/mathias-group-from-yuba-city

    slowo w slowo taki sam... wiec to nie sa Twoje artykuly.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, te fakty i domniemania były opisywane w różnych art. "Strangeoutdoors" posiłkował się np. stąd: https://www.washingtonpost.com/archive/lifestyle/1978/07/06/5-boys-who-never-come-back/f8b30b11-baeb-4351-89f3-26456a76a4fb/?utm_term=.51968ec259af
      Nigdy nie uważałem że to moje artykuły, ja też odpisuję to co podano w gazetach, o czym rozważano podczas poszukiwań. wykorzystane źródła są tutaj podane pod art.

      Zwarcie w elektryce? jak najbardziej!!. Sam miałem, pęknięty przewód sprawił że nie było prądu w samochodzie. Po dwóch godzinach jak wróciłem żeby go wziąć na hol, o dziwo wszystko działało, ale tylko na chwilę. Pozdrówko

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.