Paranormalne przeżycia w okresie wojny.




"Wychodzą nocą, niekiedy giną dzieci, ludzie nawet wciągają swoje zwierzęta do środka domostw, kiedy podejrzewają, że wampiry polują w okolicy." - żołnierz z regionu Bagram w rozmowie z reporterem Timem King


Każda wojna rodzi mniej znane doświadczenia, które wykraczają poza typowe opowieści o walce i bohaterstwie. Tutaj w tle konfliktu i śmierci często czają się dziwne relacje o czymś obcym, czymś być może bardziej przerażającym niż wróg. Są to relacje ze spotkań z tajemniczymi istotami. Czymkolwiek by byli, pozostają interesującymi tajemnicami, w większości zapomnianymi....

 Tylko o paranormalnych przeżyciach żołnierzy w Wietnamie napisano co najmniej 3 książki, a śledząc podobne raporty, można znaleźć wiele takich incydentów podczas wojny w Afganistanie, jakby to powiedzieć — najświeższe przeżycia, które zabierają człowieka w krainę dżinów.



Pewna relacja z Wietnamu pochodzi od weterynarza, który twierdził, iż w 1969 roku na rutynowym patrolu w wietnamskiej dżungli jego patrol zobaczył przed sobą dwie kule światła. Nie wiedząc, co się dzieje, przykucnął i przygotował karabin, inni poszli w przykład bez żadnego słowa, jakby każdy z nich pomyślał to samo. Wtedy, z ciemności wyłoniło się coś bardzo dziwnego. Opisano go jako przygarbionego, bladego humanoida, całkowicie pozbawionego włosów, ale o małpich rysach i wydatnych zębach z odstającej szczeki.

"Naprawdę nie wiem jak to opisać. Jego ciało przypominało trochę Golluma z filmu: Władca Pierścieni, ale miał rozdętą szczękę pełną dużych zębów, które widać było z daleka. Był blady i wydawało się, że emituje słabe, własne światło, jak jakaś bioluminescencja. To była najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. Potem jakby nas wyczul, spojrzał w naszym kierunku, zacharczał, jakby się z nas naśmiewał, a potem kilkoma susami zaginął między drzewami. Nie mam pojęcia, dokąd się udał, nie zamierzaliśmy próbować go śledzić."

W podobnej opowieści świadek widział inne świetliste postacie, kiedy jego pluton natknął się na nie w innym obszarze dżungli. Patrząc przez drzewa, zauważyli kordon humanoidalnych istot, które miały 180 cm wzrostu, o łysych głowach i skórze, która lśniła czy nawet świeciła:

"Podporucznik dal nam sygnał do zatrzymania się, wskazując przez drzewa, widzieliśmy, że coś tam rozświetlało noc. Przez liście i widzieliśmy cztery postacie, które maszerowały w linii, ci ludzie, czy czymkolwiek byli, mieli wokół siebie aurę, jak światło księżyca. Nie mieli włosów na głowie, tyle mogę powiedzieć, ponieważ inne szczegóły były mniej widoczne z powodu właśnie tej aury. Całkowicie milczący, zdając się w ogóle nie zwracać uwagi na otaczające ich zarosła, maszerowali bezszelestnie, znikając za masywną skałą. Czy to były duchy, czy co? nie mam pojęcia."


Dość znany przypadek miał miejsce 17 grudnia 1974 roku, kiedy to pluton żołnierzy zajęty misja "search-and-destroy" napotkał dziwne humanoidalne postacie. Grupa pokonała gęsto zalesiony brzeg rzeki, a gdy dochodzili do polany, zauważono, że okolica jest dziwnie cicha i pozbawiona typowych odgłosów dżungli oraz nieustannego ćwierkania owadów i ptaków. Przeczuwając możliwą zasadzkę, wysłano zwiadowcę, by sprawdził okolicę. Żołnierz wrócił, jednak nie znalazł, żadnych śladów. W międzyczasie odkryto kilka kup odchodów, które zdawały się pochodzić od jakiegoś dużego, niezidentyfikowanego zwierzęcia. Podczas gdy żołnierze zastanawiali się nad ich pochodzeniem, z gęstych zarośli rozległy się trzaski łamanych patyków. Z pobliskiego wzniesienia, w kierunku oddziału schodziło kilka dużych humanoidalnych stworzeń. Nikt z wojaków nigdy wcześniej nie widział czegoś takiego. Stworzenia te szacowane były na około niecałe dwa metry wysokości i miały jaskrawożółty kolor, ich ręce posiadały trzy palce zakończonymi długimi i ostrymi pazurami. Twarze tych dziwnych bestii były płaskie z dużymi oczami i wąskim rowkiem tam, gdzie miał być nos. Te dziwne żółte stwory odbiły na lewo, że nie doszło do bezpośredniej konfrontacji. Ulga żołnierzy nie trwała długo, kilka minut później rozległy się znów głośne odgłosy zgniatania zarośli, teraz od tylu, skąd przybył pluton. Podążały za nimi. W miarę jak coraz bardziej zdenerwowani mężczyźni zwiększali prędkość, trzaskanie nie ustawało, stwory tak samo przyspieszyły. W końcu pogoń przerodziła się w strzelaninę, kilku żołnierzy otwarło ogień do swoich prześladowców bez widocznego skutku, stwory ledwie drgały po trafieniu pociskami. Docierając do łodzi, pospiesznie wycofali się z tego miejsca, wierząc relacji — na brzegu zgromadziły się dziesiątki humanoidów.

Podobne wydarzenie miało miejsce podczas rutynowego patrolu, gdy zaginął jeden z żołnierzy. Chwilę później reszta oddziału usłyszała tylko mrożący w żyłach krzyk. Po odbezpieczeniu broni wojacy zbliżali się do miejsca, gdzie po raz ostatni słyszano kompana, gdy niespodziewanie zostali otoczeni przez grupę dwumetrowych małpoludów. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie padł ani jeden strzał. Enigmatyczne kreatury zaatakowały ich szybko i niespodziewanie, przy tym z nieludzką siłą, będąc w stanie rzucać w powietrze dorosłymi mężczyznami. Atak skończył się całkowitą porażką, poturbowani żołnierze ledwo co uszli z życiem, podczas gdy małpoludy wróciły w dżunglę, zabierając nieżywego zwiadowcę. Szok siedział tak głęboko, że nie było mowy o podjęciu działań, każdy bełkotał coś do siebie, próbując pojąć, co się wydarzyło. Gdy wszyscy mniej więcej się uspokoili, ruszyli w las, gdzie znaleziono martwego kompana, po czym sierżant zakomenderował odwrót. W 2005 roku, w tym samym regionie grupa młodocianych szukała w dżungli pozostałości wojennych. Tylko trzech wróciło, poobijanych, ale żywych, pozostałych czterech nigdy nie odnaleziono. Trzy lata później odnaleziono buty zaginionych, wszystkie pary stały w rzędzie na powalonym drzewie, innych pozostałości nigdy nie odnaleziono. Według relacji, zostali zaatakowani przez Batutut (człowiek lasu lub dziki człowiek). Te mityczne stworzenia, kryptydy z północnego Wietnamu różnią się między sobą pod względem wielkości ciała i koloru sierści, jednak ich wspólna cecha to między innymi agresywne nastawienie w stosunku do ludzi. Podczas wojny wietnamskiej doszło do kilku rzekomych obserwacji, opowieści mówią nawet o zastrzeleniu takich istot i transporcie do USA.


Badacz, reporter i były żołnierz Tim King, który spędził dwa miesiące w Afganistanie, opisując różne operacje wojskowe dla "Salem-News.com" i "FOX-12", napisał w 2007 roku artykuł o dziwnych spotkaniach z nieznanymi istotami. Podczas swoich podróży spotkał amerykańskiego żołnierza na lotnisku Bagram w Afganistanie, który opowiedział mu naprawdę dziwną historię. To był początek, wkrótce potem zaczął się interesować opowieściami ludzi, którzy mieszkali tam całe życie, otrzymując usłyszane epizody lub własne przeżycia. Po jego pierwszym artykule zaczęli zgłaszać się inni żołnierze, którzy twierdzili, że mieli podobne doznania, lub przynajmniej słyszeli coś na ten temat. King pisał między innymi, o przerażonych tubylcach w górskich wioskach, którzy po zmroku nie oddalają się od świateł własnego domu z obawy, że zostaną porwani przez magiczne istoty. Po zapytaniu o to miejscowych, stwierdził, że ci naprawdę wierzą w wampiryczne stworzenia, polujące podczas nocy. Wiele historii mówi o zabijaniu bydła i wysysaniu krwi zwierzęcia lub zaginięciach dzieci i dorosłych, którzy po zmroku wyszli poza światła wioski.

Opowieść o dwóch żołnierzach piechoty na środku pustyni jest tak samo niezwykła, jak wiele innych podczas spotkania z Nieznanym. Ich zadaniem było wypatrywanie potencjalnych wrogów, ukryci na stanowisku trzymali nocną wartę. Było około trzeciej nad ranem, jeszcze ciemno, gdy czarna postać zbliżyła się do okopu, w którym się znajdowali. Była tak czarna, że ​​można ją było zobaczyć na tle atramentowej nocy. Żołnierz nie wiedząc, co to może być, obudził swojego towarzysza. Drugi mężczyzna potwierdził, że rzeczywiście coś tam jest. Stwór był bardzo wysoki, ponad 2 metry wysokości i bardzo cienki w porównaniu do swego wzrostu. Był całkowicie czarny, dużo ciemniejszy niż nocne niebo. Żołnierze założyli gogle noktowizyjne, aby lepiej przyjrzeć się tej dziwności. W pewnym momencie ów coś dźwigało głowę, spoglądając w ich kierunku, ciepło wydobywające się z jego oczu było tak silne, że groziło zablokowaniem widoczności okularów. Zwrócili karabiny maszynowe w kierunku istoty, ta jednak jakby przykucnęła, kryjąc się z powrotem w noc. Według świadka, obserwacja nie była ani raportowana, ani nie podzielono się nią z innymi, obawa przed głupimi docinkami sprawiła, że wartownicy zatrzymali ją dla siebie.

Tim King w Iraku

Bardzo dziwaczny raport pochodzi z Afganistanu z 25 stycznia 2002 roku w pobliżu jaskiń Tora Bora. Podczas gdy oddział patrolu zbliżał się do wielkiej jaskini, ich sprzęt radiowy zaczął się dziwnie zachowywać. Trzech żołnierzy weszło do jednej z odnóg jaskini, gdy ukryta pułapka zraniła jednego z nich. Jego towarzysze przypuszczali, że ma halucynacje z powodu silnego bólu uszkodzonego kręgosłupa, ponieważ twierdził: że przeleciało nad nim duże stworzenie o rysach kobiety i skrzydłach ptaka. Dwaj pozostali wezwali sanitariusza, a w tym czasie postanowili udać się na poszukiwanie źródła zakłócenia, które musiało być bardzo blisko. Odeszli tylko na chwilę, gdy usłyszeli strzały i krzyki dochodzące z pozycji rannego żołnierza. Chwilę później, znaleźli go rozerwanego na strzępy. Teraz i oni zostali zaatakowani przez skrzydlate stworzenie o wyglądzie kobiety, dziwne odgłosy wskazywały na to, że nie była sama. Z otwartym ogniem zaczęli się wycofywać z jaskini aż do momentu przybycia posiłków. Kiedy zespół ratunkowy przybył na miejsce, znaleźli tylko utykającego Ramosa, który został zawieziony do lazaretu. Ciał Wade'a i Sawyera nigdy nie odnaleziono. Ramos miał otrzymywać leki z inaktywnym wirusem wścieklizny, zanim ostatecznie został wypisany i wysłany do domu. Przypadek i dramatyzacja tych rzekomych, dramatycznych wydarzeń w jaskini zostały przedstawione później w programie telewizyjnym Animal Planet pt.: "Lost Tapes".






I wojna światowa tez posiada swoje tajemnice i incydent może nie ujrzałby światła dziennego, gdyby nie przypadek.

W gazecie "Ada Evening News" z 11 sierpnia 1919 r znajduje się ciekawy artykuł opowiadający o wydarzeniach z początku I Wojny Światowej. Kanadyjski weteran kapitan F. J. Newhouse opisał przerażające zwierzę, które miało atakować żołnierzy w okopach, w okolicy Mons W Belgii. Wszystko zaczęło się 14 listopada 1914 roku, kiedy angielski kapitan Yeskes i czterech kompanów zostali wysłani na zwiad. Gdy nie wrócili ze swojej misji, myślano z początku, że zostali złapani przez Niemców albo zginęli w potyczce. Kilka dni później inni zwiadowcy znaleźli ciała. Nie wyglądali, jakby zginęli od bagnetów, nie było widać ran postrzałowych, ich gardła zostały rozszarpane, a dwom wyrwano krtań. Przez następne dni słychać było straszne wycie, które echem odbijało się podczas ciemnych nocy, a żołnierze donosili, że widzieli dziwne ruchy tuż za drutem kolczastym. Także inni zwiadowcy zostali w ten sam sposób rozszarpani, ich rany wykazywały ugryzienia, gadki o niebezpiecznej bestii krążyły wśród brytyjskich żołnierzy. Pewnej nocy jeden z wartowników miał okazję zobaczyć szarą kreaturę, wyglądała jak pies, tylko o wiele większych wymiarach. Z czasem, żołnierze bali się więcej nieznanej kreatury niż przeciwników w okopach po drugiej stronie. Terror miał trwać przez wiele miesięcy, ludzie ginęli nawet na stanowiskach bojowych, aż bestia równie nagle, jak się pojawiła, zniknęła bez śladu. Przeżycia zostały opisane w prasie przez kanadyjskich i amerykańskich żołnierzy, ale dopiero w 1919 roku, cała sprawa stała się na nowo źródłem dociekań. Gdy pod koniec wojny w Berlinie zginął niemiecki naukowiec — Gottlieb Hochmüller. Dokumenty jego pracy pokazały jeden z najdziwniejszych eksperymentów, który kiedykolwiek przeprowadzono. Praca była częścią serii eksperymentów, które miały "zakończyć wojnę na korzyść Niemiec" - jak informowało polecenie dające jednocześnie wolną rękę w wyborze ludzi. Eksperymentem miała być bestia o wielkiej sile — z mózgiem szaleńca i zwierzęcą szybkością wraz z dzikim instynktem. Na próbę została wybrana odmiana rasy wilczura syberyjskiego — silne psy, większe niż przeciętny Husky. Hochmüller, ekspert neurochirurgii krążył po niemieckich klinikach psychiatrycznych, szukając agresywnych psychopatów. Wybór padł na osobę z dysfunkcją układu nerwowego, która ponadto nienawidziła obcokrajowców, co czyniło ją najlepszym wyborem w walce przeciwko Anglikom. Wierzyć tej powieści — po operacji przeszczepu mózgu bestia już po dwóch tygodniach była w tak dobrej kondycji, że zaczęto pierwsze próby. W sumie hybryda miała zabijać żołnierzy przez prawie dwa lata. Pozostaje pytanie, czy taki przeszczep mózgu mógł się w ogóle udać? Zdania są podzielone, być może inne działania wojskowe przyczyniły się do powstania tej legendy. W tamtych czasach Niemcy próbowali wykorzystać psy, a zwłaszcza owczarki podczas patrolowania terenu, wiadomo, że taki towarzysz szybciej wyczuje czy w pobliżu nie znajdują się obcy ludzie. Brytyjczycy nie znali tego, być może raporty o psach i znalezione zwłoki kompanów z podgryzionymi gardłami sprawiły, że wydarzenia połączono razem. Faktem pozostaje zagadkowa śmierć żołnierzy Trójporozumienia, jak ją opisał kapitan Newhouse po zakończeniu wojny.


Być może stres wojenny i nieznajomość obcych krain może mieć jakiś wpływ na spostrzeganie żołnierzy, ale tak samo okolice Dalekiego Wschodu znane są z obserwacji takich istot, bez względu na to, czy toczyła się wojna, czy nie. Z Syrii i Afganistanu do dziś docierają opowieści o rzekomych duchach, spotkaniach z fenomenami, które trudno jakoś zaszufladkować, czy ci żołnierze w jakiś sposób oszaleli? Trudno powiedzieć.


Aktualizacja 6.6 2021.

Czy te i podobne opowieści mogą być prawdziwe? Czy w niektórych przypadkach żołnierze byli pod wpływem używek w ilościach większych niż tylko "dla odwagi"? Być może relacje te, jak i inne o duchach na polu walki wynikają z różnych przyczyn. Nie chcę nikogo przekonywać. Po prostu tu i tam w wielu artykułach i książkach opisywane są relacje o spotkaniach z nieznanym czymś. To coś nie musi być nawet tym, co oni widzieli, opisali to co uważali że tym było. Co mnie interesuje to Wasze zdanie, co myślicie na ten temat, bujda, narkotyki albo jakieś duchy? Nie jest tajemnicą, że podczas I wś obserwowano prawie wyłącznie stwory, postacie wyglądające jak duchy. Czy to zależy od miejsca, w którym toczyła się walka albo od czegoś innego? Temat poruszany jest w audycjach radiowych i na forach, dlatego mnie interesuje, co Wy o tym myślicie?

Komentarze

  1. Kiedy będzie o ufo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo, dostałem pozwolenie żeby przedstawić ciekawe przypadki z archiwum szwajcarskiej grupy hangar18b

      Usuń
  2. Coś pan tutaj na pewno znajdzie https://www.ufoinsight.com/supernatural/folklore/legends-myths-folklore-hawaii

    Wysłałem na pocztę relację z 2wś,

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak pamiętam to przed bitwą pod Grunwaldem też widziano dziwne postacie. Miały zwiastować zwycięstwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałem o tym w ładnej księdze pisanej gotykiem, ale tu szło o znaki na niebie, coś z formacją chmur czy jakoś. Arek Miazga także ten przypadek opisał u siebie. Pozdrówka.

      Usuń
  4. Może na terenach objętych działaniami wojennymi kumulują sie w jakiś sposób silne emocje ludzi uwikłanych w konflikt. To z kolei przyciąga różne istoty, które nie koniecznie mogą być nam przyjazne, a nawet mogą żerować na naszych uczuciach. Pozdrawiam i gratuluję ciekawego bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, napisano mi na fb też tak podobnie, może tak być, czemu nie. Tak często słyszy się także o pojawianiu się widmowych wojowników, żołnierzy, czy odgłosów walki, nawet ponad 100 lat po działaniach wojennych. Być może w takich miejscach coś pozostało , takie emocje np. które może grają jakąś rolę dlaczego tak się dzieje. Istoty które żerują na uczuciach strachu ludzi , to nasz ulubiony temat z Arkiem M. Może warto w przyszłości rozwinąć temat. Dzięki że blog się podoba :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.