Zaginięcia.

 W świecie tajemniczych zaginięć ludzi nie ma chyba bardziej znanego zestawu tomów niż seria książek "The Missing 411", autorstwa emerytowanego oficera policji i zawziętego badacza osób zaginionych Davida Paulidesa. Wiele z tych dziwnych zaginięć zdarzyło się w dzikich rejonach lub Parkach Narodowych, ale nie tylko. Wspólną cechą jest fakt, że wiele z tych ofiar zaginęło w ciągu kilku minut, często w towarzystwie innych, lub w sposoby co najmniej dziwne, a poszukiwania ofiar przysparzają nie tylko kłopoty, ale wydają się nawet absurdalne w świetle odniesionych wyników. Mimo że praca Paulidesa została poddana analizie i niektórzy krytycy twierdzą, że liczba nierozwiązanych spraw nie jest statystycznie istotna, emerytowany policjant wniósł ogromny wkład w kategoryzację problemu i wzrost jego znaczenia w świadomości społecznej. Można mieć tylko nadzieję, że praca wielu osób, od poszukiwaczy-ochotników przez autorów książek aż do wznowienia lustracji policyjnych akt, pozwoli odpowiedzieć na nurtujące pytania. A pytań jest wiele, bo nie chodzi tylko o polowania i wędrówki, to może się przytrafić także podczas podróżowania samochodem.



23 sierpnia 2008 roku, Michael Hearon miał zamiar udać się na gospodarstwo swoich rodziców, chciał skosić łąkę. Tego dnia zadzwonił do syna, informując go, że zamierza pożyczyć kosiarkę. Głos nie zdradzał żadnego zaniepokojenia lub czegoś niezwykłego, był taki jak zawsze. Na stole pozostawił portfel i kluczyki samochodu, wsiadł na swego quada i machając sąsiadom, opuścił swoje gospodarstwo. Pół godziny później inni mieszkańcy widzieli go jadącego w kierunku domu rodziców. Następnego ranka zatrwożeni staruszkowie skontaktowali się z synami Hearona. Ci jednak także nie mieli kontaktu z ojcem, co było dziwnym zachowaniem. Sytuacja powtórzyła się następnego dnia, Tym razem Andy i Matt pojechali sprawdzić posesję ojca. W garażu brakowało tylko quada, motocykl i samochód stał na swoim miejscu, w domu nic nie wskazywało na włamanie. Po tym, jak synowie przeszukali najbliższe otoczenie, zawiadomiono dyrekcję pobliskiego Parku — a ci szeryfa. Nazajutrz przyjaciel rodziny odnalazł quada Hearona, stał na łące w miejscu pod górkę. Późniejsze oględziny wykazały, że wybrany był wysoki bieg, a główny wyłącznik pozostał w pozycji ON — coś, czego nie powinno się robić, gasząc silnik. Potwierdzili to synowie, ojciec nigdy by nie traktował swojej zabawki w taki sposób. Wyglądało na to, że pojazd albo sam, albo z nieprzytomnym kierowcą podjechał na wysokim biegu pod górkę, aż silnik się zakrztusił i zgasł. Ulewa nie pomagała ratownikom, deszcz zmył wszystkie ślady, które były pomocne psom. Gdy później na miejsce sprowadzono specjalnie szkolone psy, które szukają zapachu rozkładających się zwłok, okazało się, że także te nie potrafią pomóc w odnalezieniu zaginionego. Dochodzenie kryminalne wykluczyło wiele wątków, tak naprawdę wykluczono wszystko, to nie był napad — brak śladów walki itp., nie zauważono podejrzanych ludzi, pojazdów. Wygląda na to, że Michael Hearon podczas jazdy quadem — brzmi to śmiesznie — po prostu rozpuścił się w powietrzu lub coś czy ktoś zabrało przyciężkiego 54-latka z tego miejsca, nie pozostawiając żadnych śladów.

                                           M. Hearon.


W jednym z ostatnich swoich cotygodniowych filmów Paulides przedstawił list pewnego kierowcy, który przypomina niejeden incydent, jakie znamy czy to z filmów, czy z książek na temat zjawiska UFO i kto wie? może wnosić więcej do fenomenu zaginięć.

 "W marcu 2009 roku wracaliśmy z partnerem pustą ciężarówką z Wyoming. Zwykła jazda, partner spał, a ja odrabiałem moją zmianę. W pewnym momencie jakaś pomarańczowa kula przeleciał z prawej strony samochodu, chwilę później zgasł silnik, więc włączyłem światła awaryjne, zjeżdżając na pobocze. Próbowałem zapalić silnik, jednak nie udało mi się. Zwyczajnie musiałbym teraz wysiąść i ustawić trójkąt ostrzegawczy w pewnej odległości za samochodem. Jednak to, co następne pamiętam, to to, że znajdowałem się 20 metrów PRZED samochodem, a głos partnera wołający moje imię wyrwał mnie z mojego odcięcia od rzeczywistości. Szedł w moim kierunku, przeklinając na mnie "co ja wyprawiam?" Nie mogłem mu na to odpowiedzieć, tak samo nie potrafiłem powiedzieć, za czym wypatrywałem na niebie. Było zimno, para z ust zdradzała niską temperaturę, w końcu wziął mnie za ramię, mówiąc, że wracamy do samochodu, byłem taki skołowany, że nawet nie oponowałem. Silnik zapalił bez problemu i kontynuowaliśmy naszą podróż. Później okazało się, że mechanik znalazł kilka czujników pojazdu, które nie działały, jednak nie potrafię powiedzieć czy od pamiętnej przygody, czy może już dłuższy czas. Przez całe życie jeździłem ciężarówką sam, dopiero od kilku lat jeżdżę z partnerem na zmianę. Co by się stało, jakby byłem wtedy sam? Czy dołączyłbym do "klubu zaginionych?" może nigdy by mnie nie odnaleziono? Dokąd szedłem? Po śmierć?"

49-latek słusznie pyta, ponieważ takich przypadków było już więcej, jeden z ostatnich wydarzył się 15 maja 2019 roku. Satwant Bains miał 56 lat, kiedy wczesnym rankiem swoją chłodnią pokonywał kalifornijskie drogi. Miejsce, gdzie znaleziono samochód, jest dość odludne, tylko bezdroża i dwa zbiorniki wodne. Ciężarówka częściowo blokowała autostradę i to było głównym powodem, że ktoś z kierowców zadzwonił na policję. W środku znaleziono telefon, portfel i klucze kierowcy, urządzenie chłodnicze było włączone, tak samo silnik pojazdu pracował. Pierwsze dwa dni masywnych poszukiwań nie przyniosły żadnego efektu. Dopiero trzeciego dnia jego ciało znaleziono w kanale łączącym dwa zbiorniki, lecz żeby się tam dostać musiałby przejść przez dwa płoty. Koroner stwierdził przyczynę śmierci jako utonięcie, nie było innych obrażeń ciała. W przeciwieństwie do policji prasa zadawała pytania, nazywając incydent bardzo podejrzany. Gdyby mężczyzna chciał się utopić, dlaczego wybrał takie miejsce, gdzie musiał przechodzić przez płoty? to bardzo niezrozumiałe postępowanie. Chyba nigdy się nie dowiemy, co się tutaj stało. Tylko rodzinie zależy, żeby dowiedzieć się więcej, policja już dawno zamknęła sprawę, bez śladów morderstwa, nie ma śledztwa.

Lindsay i Hailey Gardner zmarły 13 stycznia 2015 roku. Lindsay jest nauczycielką, pracuje w szkole baptystów. Trzy lata wcześniej wyszła za mąż, para jest dumna ze swojej 13-miesięcznej córki. Przyjaciele opisują ją jako bardzo ambitną artystkę i zaangażowaną matkę, sama mówiła o sobie, że chce być najlepszą mamą na świecie. Tej nocy wraca samochodem znaną sobie drogą, trasę pokonywała już setki razy. W styczniu nawet w Texasie może być bardzo zimno, tak było feralnej nocy. Kilkanaście kilometrów od domu, na wysokości jeziora Benbrook, jej samochód zjeżdża z drogi. Niekontrolowany taranuje płot, przejeżdża pastwisko, dopiero krzaki i drzewo zatrzymują pojazd. Około ósmej rano, pewna kobieta, która zawozi dzieci do szkoły, zauważa samochód Lindsay, który stoi na skraju lasu, 200 metrów od drogi. Rozbity płot i ślady opon mówią za siebie, informuje szeryfa, który jakiś czas później przybywa na miejsce. Oględziny wykazują, że kierowca wcale nie hamował ani przed płotem, ani później na pastwisku. Samochód jest pusty, poduszka powietrzna od strony kierowcy została uwolniona, drzwi szeroko otwarte. Nic nie wskazuje na to, gdzie się udał kierowca, może razem z pasażerami? Szeryf robi notatkę, oględziny nie ujawniają, co się stało z kierowcą. O godzinie 11 tej, na miejsce przybywają pracownicy, żeby naprawić zniszczony płot. Podczas przejścia przez pastwisko napotykają ciało martwej kobiety, jej ciało znajduje się około 200 metrów od samochodu. Lindsay jest całkowicie naga, jej ubrania leżą porozrzucane na łące, między samochodem a miejscem, gdzie została znaleziona. Wygląda na to, że zdejmowała ubranie w drodze ze samochodu. Pod ciałem kobiety znajduje się jej córka, - Hailey, niemowlę nie żyje, nadal jest zapięte w foteliku. Sekcja zwłok nie wykazała poważnych obrażeń poza kilkoma zadrapaniami. Jako przyczynę śmierci podano: hipotermię z paradoksalnym zjawiskiem rozbierania się. Wykluczono morderstwo czy gwałt, nie znaleziono śladów, że na miejscu zdarzenia mogli przebywać inni ludzie. Jednak wiele pytań pozostaje do dziś. Dlaczego kobieta nie pozostała w ciepłym samochodzie, dzwoniąc i czekając na pomoc? Zamiast tego, opuszcza pojazd. W ciemności, w mroźną noc, po kilkudziesięciu metrach zaczyna się rozbierać. Zjawisko hipotermii działa wolno, nawet gdyby była na zewnątrz i porządnie zmarzła, zawsze mogła wrócić do samochodu, żeby się ogrzać. Na pewno niejeden czytelnik także w swoim życiu porządnie wymarzł, ale nikt raczej nie rozbierał się z ubrań — przeciwnie, każdy szuka możliwości, żeby się ogrzać. Przypadek Lindsay wydaje się na pierwszy rzut oka nie różnić od innych wypadków samochodowych. Dlaczego nie poszła bezpośrednio do drogi, by zatrzymać przejeżdżający samochód? Tak postępuje każdy człowiek, który nie ma nic do ukrycia. 200 metrów to nie taki wielki odcinek, a temperatura nie była aż tak niska, jak to bywa na Syberii. Brak śladów hamowania może wskazywać na usterkę, lecz o takiej nie dowiadujemy się z materiałów prasowych. Może zasnęła za kierownicą? może, gdy zjechała ze szosy, nie była już w stanie panować nad sytuacją? ani rozsądnie myśleć? Lindsay była zdrową, młodą kobietą. Mając przy sobie własne dziecko, zwłaszcza bezbronnego niemowlaka, matka nie kładzie się po prostu na trawie, żeby umrzeć. Instynkt zachowawczy matki umie wyzwolić w ciele takie siły, które aż trudno sobie wyobrazić. Nieraz pisano o przypadkach, kiedy matka na przykład podczas wypadku samochodowego wykazała nadludzką siłę, aby ratować swoje dzieci. Podczas pożaru, matki udowodniły odwagę i moc, o jaką nikt by je nie podejrzewał. Instynkt macierzyński mobilizuje siły, a Lindsay posiadała ją bez wątpienia. Wielu ludzi jest zdania, że młoda matka z fotelikiem w ręce nie tylko doszłaby do drogi, a nawet do najbliższych domów. Kobieta znała drogę i okolicę, ale miast racjonalnego zachowania, idzie niecałe 200 metrów, zrzuca ubranie i kładzie się na dziecko, by umrzeć. Czy to ma sens? Szeryf, który sprawdzał samochód, musiał przecież oglądać się dookoła, uwolniona poduszka wskazuje, że poszkodowany kierowca może znajdować się w pobliżu. Człowiek automatycznie się odwraca, żeby się upewnić czy kierowca nie wypadł ze samochodu, albo wyczołgał się i leży gdzieś ranny. Czy tak niechlujnie wykonał swoje obowiązki? Czy aby w tym czasie, w ogóle kobieta i jej ubrania znajdowały się na łące? Nawet gdyby zasnęła za kierownicą, uderzenie o płot, obudziłoby ją, i miała jeszcze czas, żeby hamować. Wszystko wskazuje na to, że w momencie zjechania z drogi była w stanie zamroczenia lub już nieprzytomna. To samo tłumaczy, dlaczego nie użyła telefonu, panicznie porzuciła samochód, nie szukała pomocy na drodze. Jej dziwne zachowanie, wraz z pozbyciem się ubrania oraz fakt, że ani kobieta, która wezwała szeryfa, ani on sam nie ujrzeli Lindsay i jej ubrań, potęguje dziwność przypadku.

                                             Samochód Lindsay Gardner w miejscu wydarzenia.

James Tetford wsiadał do autobusu, po wizycie u krewnych, ale nikt nie widział, jak wysiadał. Nie znaleziono po nim żadnego śladu, jakby rozpłynął się w autobusie. Mały Paul Jepson rozpłynął się w powietrzu, gdy jechał z ojcem samochodem. Rodzic zatrzymał się na poboczu, żeby wyjść za potrzebą, kiedy po dwóch minutach chciał znów zasiąść za kierownicą, Paula już nie było. Szeroko zakrojone poszukiwania zakończyły się niepowodzeniem — psy nie podjęły nawet tropu.

Co się stało z tymi ludźmi? jak to się dzieje, że po prostu znikają bez śladu? Sam Paulides zawsze jest notorycznie niezdecydowany co do przedstawiania jakichkolwiek solidnych teorii, a to tylko podsyca ogień spekulacji i wszelakich teorii. Dla jednych jest to dowodem na działanie jakichś sił, które z niewyjaśnionych powodów porywają ludzi. Dla innych mogą to być wędrujące tunele czasoprzestrzenne, UFO, duchy leśne czy portale do innych wymiarów. Bardziej sceptyczne podejście jest takie, że są to po prostu ludzie, którzy się zgubili, i z powodu jakichkolwiek prozaicznych okoliczności nie odnaleziono ich. Jakkolwiek by nie było, ludzie giną nadal, czasem w bardzo osobliwych okolicznościach, i dopóki będzie to trwało, będziemy szukać odpowiedzi.

Komentarze

  1. https://www.google.com/amp/s/www.nordbayern.de/region/nuernberg/wanderte-die-aus-nurnberg-fischbach-spurlos-verschwundene-postbotin-aus-1.10903067%3fisAmp=true

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam go już opracowany, 8.6 będę w pobliżu to chcę się wybrać nad te jeziorko, zrobić parę zdjęć. Później wrzucę wszystko na bloga. Dzięki

      Usuń
  2. Znany temat i ten Pan, dzięki.

    Mam kilka fantastycznych historii z jakiejś amerykańskiej strony, nie zaginiecia ale przedziwne sytuacje przy autostradzie itd.

    Kiedyś przetłumacze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Czy chodzi może o sławną "autostradę łez"? Jeżeli będziesz gotowy, to daj znać, chętnie poczytam. Pozdrówka

      Usuń
  3. Tak, historie jakie nadsyłają słuchacze kanału Paulides-a są fascynujące, fajnie że za za do każdego filmu te prywatne historie słuchaczy. A jeszcze bardziej jestem rad, że przetłumaczyłeś na łamach swojego bloga jeden z nich, dzięki temu trafi to do większego grona osób. Jakbyś potrzebował pomocy w tłumaczeniach, chętnie pomogę. Nie znam perfekcyjnie angielskiego, niemniej posiłkując się słownikiem i translatorami wspólnie możemy opracować dłuższy materiał. Nadal czekam a książki Paulides-a jakie zamówiłem, a które z USA ma przywieźć mi znajomy. Moim marzeniem jest przetłumaczenie wszystkich jego publikacji, i wydanie u nas w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z angielskim podobnie, ale przez cały czas czytam, słucham i w ten sposób człowiek się uczy, pierwszą książkę, jaką przeczytałem, była oczywiście "Hunt for the Skinwalker" :), a potem wszystko co grupa Bigelowa miała w archiwach NIDS :).

      Dobry pomysł, można by coś razem postawić na nogi odnośnie do tłumaczeń, na razie nie mam nic na uwadze, ale jakby ci coś wpadło do głowy, to daj znać.

      Jeżeli masz takie marzenie, to bardzo Cię pochwalam, wprawdzie dużo pracy, ale widzę, że chcesz, i to się już bardzo liczy. Jakbyś chciał, to mogę ci podesłać na maila dwie pierwsze książki Paulidesa, mam je w pdf, wiem, że to nie to samo jak prawdziwa z papieru, ale ma też swoje dobre strony, np: szukając tłumaczenia słowa w translatorze .

      Mam nadzieje, że Paulides będzie robił swoje nadal, jego 29-letni syn Ben nie żyje. Ben był reżyserem filmu "Missing 411". Widać było na filmach Davida P. że bardzo to przeżywa, co jest jak najbardziej zrozumiałe. Obecnie dostaje wiele listów odnośnie do jego śmierci w lutym, i w swoich prezentacjach czyta je niekiedy, ach , frustrujący temat.

      Usuń
    2. Niestety, nie dostałem nic. Spróbuj jeszcze raz albo pisz tu,:
      czajaarkadius@gmail.com

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dogman - spotkania w lesie.

Tajemnicze zaginięcia ludzi - co nam mówią mapy.

Mike Herdman i Alois Krost - dwa dziwne przypadki zaginięć.